Bieszczady ponownie, czyli … Chata nad Wisłokiem

Niedziela, 11 sierpnia 2024

 

Czy lubicie oglądać program „Daleko od miasta”? Jego bohaterami są ludzie, którzy zmienili swoje życie przeprowadzając się właśnie daleko od miasta. W jednym z takich miejsc znalazłam się 19 czerwca, przyjeżdżając ponownie w Bieszczady. Właściwie na pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad.

W świecie Moniki i Piotra, gdzie stara łemkowska chyża ożyła jako Chata nad Wisłokiem.

Alisa Marie Fairy Lullaby.mp3

Dookoła puste pola i łąki po horyzont, cisza i piękne, stare domostwo pośrodku zieleni i błękitu nieba.

Wisłok Wielki 39, gmina Komańcza.

Chyża, chyra – w nazewnictwie łemkowskim oznacza kurną chatę. Dom. Jego wygląd, rozkład a nawet położenie ma ścisły związek z regionem i kulturą mieszkańców. Po wyglądzie chałupy można łatwo zorientować się czy jesteśmy na terenie Łemków, Bojków, Pogórzan czy Dolinian. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, trzeba odwiedzić Skansen w Sanoku. Chyże budowano najczęściej z modrzewia, bo modrzewiowe drewno jest bardzo żywiczne, odporne na wilgoć a nawet wodę.

Chyża to ponad stuletni dom, z radosnym błękitem w oknach i energetyczną czerwienią na drewnianych belkach.

Monika i Piotr taką chyżę zamienili na dom dla siebie i gości, którzy podobnie jak gospodarze chcą posmakować uroków życia w odległej bieszczadzkiej wiosce, z dala od miejskiego zgiełku. I nijak tamta zrujnowana chyża nie przypomina obecnej chaty z niebieskimi oknami – dawniej tak malowano, co ponoć miało odstraszać muchy – i pięknymi balami w kolorze ciemnej czerwieni. To oryginalny kolor chyży, a malowanie glinką konserwowało drewno. Do tego wspaniały jodłowy i modrzewiowy gont na dachu.

Chyża stanowiła dawniej całe gospodarstwo pod jednym dachem. Zawierała w sobie i oborę i stodołę. Dziś, w miejscu dawnego boiska, czyli miejscu gdzie wjeżdżały furmanki, zrzucano siano i młócono zboże, czeka na gości jadalnia z dużym, drewnianym stołem i ławą do siedzenia. Leżą tu pięknie haftowane poduchy a na fotelach kolorowe, szydełkowe narzuty. Na dzieciaki czekają drewniane łosio-rygrysy na biegunach. Jest swojsko i przytulnie.

Jadalnia i mała kuchnia chyżówka

Z jadalni przechodzi się do tak zwanej „chyżówki”. Dawniej był to dodatkowy pokój letni, który służy obecnie jako mała kuchnia dla gości z kuchenką mikrofalową, zmywarką, małą lodówką i bezprzewodowym czajnikiem. To tutaj można zaparzyć sobie herbatę ze zbieranych przez gospodarzy ziół lub zrobić kawę w ekspresie przelewowym.

Pod oknem (będącym też drzwiami na taras) czekają wygodne fotele i regały z dobrymi książkami. To wszystko z myślą o gościach spragnionych kontaktu z kulturą pośród zielonej głuszy lub na długie zimowe wieczory. Tutaj lubi przebywać Fela – jeden z tutejszych kotów. Fela jest piękną staruszką z artretyzmem. Jest jeszcze mało uchwytny Kafel, dlatego nie ma go na zdjęciach…

Wyjście na taras – ulubione miejsce Feli

Taras dobudowano z drugiej strony domu. Jest tutaj duży stół ogrodowy, krzesła i hamaki sprzyjające wypoczynkowi. Niejednokrotnie odbywają się tu grupowe zajęcia z jogi. Tutaj można też skorzystać z ruskiej bani. Tak naprawdę to z balii ogrodowej którą wbudowano w taras. Niestety, balia została napełniona wodą i podgrzana wieczorem, w dniu kiedy już pożegnaliśmy Chatę…

Taras wielofunkcyjny  🙂

Z tarasu można obserwować życie kurek znoszących „prawdziwe” jajka, będące uzupełnieniem bardzo urozmaiconego tutejszego menu. Tam dalej, gdzie zaczynają się krzaki, płynie rzeka Wisłok. Właściwie to jest to jeszcze rzeczka Wisłoczek, bo niedaleko stąd, na stoku Wielkiego Bukowca przy granicy polsko-słowackiej są jego źródła.

Tutaj można puszczać wianki…

Po drugiej stronie jadalni miejsce dawnej obory zmieniło się w przytulny salon z kominkiem. Nie ma tutaj telewizora, ale jest zawieszony pod sufitem rzutnik z ekranem, różne gry planszowe oraz zabawki, dzięki czemu pokój ten łatwo zamienić w salę kinową, salę gier czy też bawialnię – nie tylko dla dzieci…

Salon z kominkiem

Tak oto niegdysiejsza łemkowska obora zamieniła się w przytulny pokój wypoczynkowy z wygodnymi kanapami, fotelami, pufami i hamakiem.

Z salonu wiodą drzwi do dwójki z łazienką, pokoju który powstał jako pierwszy. W miejscu starej stajni jest dzisiaj „Ćwirlandia”. W niebieskich łóżkach ćwierkają wróble Ćwirki…

„Ćwirlandia”

Dziś, zamiast rżenia koni, słychać w nim świergot ptaków…

Idąc schodami na górę dochodzimy do dwóch klimatycznych pokoików na poddaszu. Dawniej mieściła się tu stodoła z sianem, które zalegając na stropie dogrzewało dolne pomieszczenia. Pierwszy z nich to czwórka z łazienką „Niebiesie”.

„Niebiesie”

A jak może być  w niebiesiech? Błękitnie. Błękitne niebo, białe chmurki i siedzące na gałęziach aniołki z kotami mruczącymi utulanki…

Obok znajduje się trójka z łazienką która dała nam schronienie na kilka krótkich dni. Zapraszam do „Szumilasu” – tutaj ma się szumiące sny…

„Szumilas”

Modrzewie wpychają się do środka przez otwarte okno, weszły nawet na drzwi łazienki  😉

Baśniowe malowidła, dziergane chodniczki, koronkowe podusie, urocze szmaciane ozdoby – wszędzie wytwory rąk własnych.

Jest jeszcze jeden pokój – czwarty, ale on mieści się w zupełnie innym budynku. I dlatego jest „Z innej bajki”. Został stworzony w nowej drewnianej chacie i jest opowieścią o sięganiu chmur, o skrzydlatych marzeniach i o tym, że każdy może wzlecieć ku niebu, nawet kot…

„Z innej bajki” (https://www.facebook.com/)

Łącznie gospodarstwo dysponuje czterema pokojami z 12 miejscami. Parter chaty został przeznaczony już jednak na coś innego niż  wynajem pokoi.

Mieszkanie na wsi było wielkim marzeniem Piotra. Ale tylko pozornie to sielanka. Kto wpada tu na chwilę zachwyca się przyrodą, ciszą, domowym jedzeniem. Dla gospodarzy jednak życie tutaj od początku było wypełnione pracą od świtu do nocy, po to by mieć własną mąkę, konfitury czy miód. Wszystko to czego potrzeba do życia i dzięki czemu można choć trochę zarobić. Zaczęło się od pasieki a właściwie od kilku uli po byłym właścicielu chyży.

Agroturystykę właściciele zainaugurowali w lipcu 2015 roku (i jest to ich podstawowa działalność), a w listopadzie 2018 założyli Spółdzielnię Socjalną „Nad Wisłokiem”. I właśnie na parterze znajduje się Przetwórnia.

Przetwórnia Spółdzielni Socjalnej

Gospodarstwo funkcjonuje w formie Spółdzielni Socjalnej „Nad Wisłokiem” prowadzącej bazę noclegową „Chata Nad Wisłokiem” oraz (po ciężkich czasach pandemii) sklep internetowy z lokalnymi produktami. Oprócz właścicieli zatrudnione są jeszcze cztery osoby: Bożenka, Ola, Maria i Kazik. Robią kilkaset słoików ogórków kiszonych, pesto z czosnku niedźwiedziego, sałatki warzywne i legendarny zakwas buraczany. Starają się być maksymalnie samowystarczalni. Najlepsze sery, mięsa i wędliny pozyskują od sąsiadów i tak  wspierają się nawzajem w swoich działalnościach.

Sezon produkcyjny zaczyna się wczesną wiosną od czosnku niedźwiedziego, przez ziołowe herbaty, różne zioła, syropy kwiatowe (np. z mniszka, czarnego bzu, sosny). Potem produkowane są ekologiczne kiszonki (cukinia, rzodkiewka, ogórki, fasolka, buraki), warzywne sałatki, soki, przeciery, następnie miody i mąki z prastarych zbóż (krzyca, samopsza, płaskurka) oraz kasza i mąka gryczana. Jesienią przerabiane są dary natury takie jak tarnina, dzika róża, czeremcha oraz grzyby. Przetwory sprzedają bezpośrednio gościom lub przez internet.

Krzyca to jedno z najstarszych zbóż, jakie kiedykolwiek człowiek uprawiał. Zapomniane zboże naszych przodków, odznacza się dużą wytrzymałością na złą glebę i trudne warunki uprawy. Coraz częściej wysiewana jest w gospodarstwach zajmujących się uprawą ekologiczną. Wytwarzana z niej mąka doskonale nadaje się do wypieków chleba razowego.

Łąki i pola uprawne

Jako gospodarstwo ekologiczne nie używają żadnych środków ochrony roślin, tylko metody naturalne. Do walki z bielinkiem kapustnikiem stosują ziele wrotycza a mszyce odstraszają zgniłą pokrzywą. Ziemię nawożą obornikiem od sąsiadów.

Pracy jest sporo, gdyż areał wynosi około 40 ha różnych upraw. Rok temu zdecydowali się na kupno owiec, bo gospodarstwo ekologiczne bez zwierząt nie jest w pełni gospodarstwem ekologicznym. Potrzeba zwierząt, by uzupełnić materię organiczną w ziemi oraz po to, by zadbać o łąki i pastwiska, które zarastają. Muszą być wypasane przez zwierzęta. Wypasanie łąk i pastwisk służy nie tylko gospodarzom utrzymującym użytki zielone we właściwym stanie ale przyczynia się do ochrony ptaków, w ramach ochrony siedlisk gatunków chronionych.

 

Pastwiska i owce świniarki – prawda, że urocze?

Monika i Piotr zdecydowali się na rasę owiec zwaną świniarkami. Jest to pierwotna, rodzima rasa, bardzo wytrzymała, odporna na choroby i zadowalająca się ubogim pożywieniem. W 2023 rozpoczęli projekt pod nazwą ”Szczęśliwa owca”. Sympatycy „Chaty nad Wisłokiem” za 20 zł miesięcznie mogli zostać wirtualnym opiekunem zwierzęcia. Dzięki temu wszystkie owce zostały zaadoptowane i pozostaną na beskidzkich pastwiskach do końca życia.

Gospodarstwo funkcjonuje w terenie bytowania wilków, dlatego zagroda owiec musi być zabezpieczona przed drapieżnikami. 15 hektarów pastwiska trzeba ogrodzić siatką leśną. Nie wystarcza ogrodzenie elektryczne. Akurat w czasie naszego pobytu w Chacie, w okolicy pojawiły się wilki i gospodarze w towarzystwie Neo – owczarka podhalańskiego, pełnili nocne dyżury.

Chata nad Wisłokiem, dom odkupiony w ostatnim momencie od wiekowego właściciela, nie podzielił smutnego losu wielu łemkowskich drewnianych chat. Zyskał drugie życie i pomimo wykonanych prac usprawniających życie i podnoszących komfort, nie stracił swojego charakteru. Pod czułym i troskliwym okiem gospodarzy rozkwita goszcząc w swoich progach przyjezdnych.

Chyża o wysokich progach, przetwórnia z innej bajki, nieoczywisty spichlerz i brama karpacka do innego, zaczarowanego świata…

Z czasem obok chyży wyrósł składzik drewna do kominka, budynek spółdzielni z pokojem na wynajem i przetwórnią, symboliczna brama karpacka, a w ostatnim czasie także spichlerz, obok którego parkują maszyny rolnicze. Od kilku lat świetnie działa sklep internetowy  SKLEP   , gdzie można kupić pyszności. Wszystko to, czym na co dzień karmią swoich gości.

Że miejsce jest czarowne, postarali się o to i gospodarze i dobre duchy ludzi z nim związanych. Taki chociażby zwyczajny spichlerz… Przypuszczam, że powstał również w celu podkreślenia, iż gospodarstwo to ma swoje genius loci. We wrześniu 2022 roku (za sprawą „malarza czasu” Arkadiusza Andrejkowa), na jego ścianie pojawiła się niczym zjawa – zwyczajna dziewczyna z grabiami zatrzymana w kadrze Romana Reinfussa w latach trzydziestych poprzedniego wieku.

Deskal w kolorze sepii Arkadiusza Andrejkowa, malarza street art i graffiti.

Żyła kiedyś jak dziś mieszkańcy tego domu, miała swoje marzenia, tajemnice, radości, troski i plany. Wróciła z przeszłości dzięki artyście i jego sztuce, by być zapamiętaną, podziwianą, by stać się bramą do swego czasu…

Dziś już nie ma prawie stuletniego jesionu pamiętającego pierwszych gospodarzy. Rósł tu nie tylko na ozdobę, ochłodę i ochronę przed piorunami (bo na wsi wszystko budowano, malowano i sadzono po coś), ale na świadectwo. Odszedł w przeszłość. Jego funkcje przejął dorodny świerk, który rozrósłszy się w jesionowym cieniu zapisze w swych słojach zupełnie nową historię…

Tutaj się wszystko zaczęło – kawa o wschodzie słońca pita przy malowanej studni, gdzie widoki najpiękniejsze, spokój, cisza i życie wolniej płynące…

Oboje pochodzą z dużych miast. Piotr, warszawiak, kupił chyżę w 2009 roku i remontował ją prawie sam. Trochę pomagał mu ojciec, czasem znajomi, rodzina lub miejscowi. Spędzał tu weekendy, dojeżdżając nadal do stałej pracy w Łodzi. Z wykształcenia elektryk, przez 20 lat zajmował się motoryzacją, pomagał ojcu przy remontach.

Z Moniką poznali się w chacie w 2012 roku. Monia przyjechała tu z ich wspólną znajomą, ciekawa autora bloga „Chata nad Wisłokiem” którego była obserwatorką. Przyjechała i… przepadła! Kawa u studni, ptasie trele, stada owiec i kóz, miliony gwiazd, zielone góry a wśród nich drewniane cerkwie i chaty. Jakby czas nagle stanął w jakiejś baśni!

Wtedy była już podłoga a nie klepisko i woda w jednym kranie. Wszyscy spali na podłodze jednego z pomieszczeń, które służyło za sypialnię i kuchnię jednocześnie. Już wtedy zaiskrzyło. Przez 2 lata, wszystkie wolne chwile spędzała tutaj, pomagając Piotrowi w remoncie. Zostawiła Śrem koło Poznania i na dobre przyjechała wczesną jesienią 2014 roku. Do wiosny 2015 mieszkała tutaj sama, tylko z kotką Felą. Etat w szkole zamieniła na stanowisko palaczo-kucharzo-sprzątaczo-budowlańca.

Latem, 2018 roku wzięli ślub. Krok po kroku uczyli się życia na wsi.

Monika i Piotr (https://modnieizdrowo.pl/)

Czasem myślą, iż wszystkie drogi prowadziły ich do siebie, do starej łemkowskiej chyży oraz do wspólnego jej tworzenia. Ich marzenia spotkały się na samym końcu świata i osiadły we wsi Wisłok Wielki, gdzie wszystko się zaczęło od wspólnej kawy przy studni…

Dziś Piotr ma 50 lat. Zaczynając prowadzić swój blog „Chata nad Wisłokiem” w pierwszym wpisie z 14 lipca 2009 roku pisze:

„Kupiłem dom. Piękny. Stary. Oryginalny. Bardzo zniszczony. Nic to. Ważne, że to jest to miejsce! Miejsce, skąd w przyszłości nogami wyniosą mnie do przodu ;-)”.

 

P.S. To miejsce jest idealne dla osób poszukujących spokoju i odpoczynku z dala od zgiełku zatłoczonych ulic. Spragnionych kontaktu z naturalną przyrodą. Ale ogromnym plusem zimy jest to, że gospodarze mają wtedy chwilę wytchnienia i można z nimi spokojnie porozmawiać. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca również zimą.

 

Dodaj komentarz