W XXI wieku chciał stworzyć wewnątrz swojego zamku rękodzielnicze arcydzieło, tak jak robili to mistrzowie rzeźby i malarstwa np. 500 lat temu, czyli … Nie jestem szaleńcem – to ma być dzieło mojego życia

Wtorek, 17 lipca

Most Beautiful Music Ever: „Everdream” by Epic Soul Factory

14 lipca (TUTAJ), pisałam o Stobnicy i o realizacji pięknych acz kontrowersyjnych marzeń inwestora, o zamku z prawdziwego zdarzenia, otoczonego fosą, prawie jak ten w Malborku. Sprawa omawiana jest już na ogólnopolskim forum publicznym. Wszak dotyczy naszego wspólnego dobra narodowego, jakim jest Puszcza Notecka i w ogóle cały obszar objęty ochroną w ramach projektu Natura 2000.

A mało kto wie, że trzydzieści lat temu ktoś już wpadł na podobny pomysł. Inwestor z podobnymi marzeniami, rozpoczął budowę zamku na terenie Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Stylizowana na średniowieczną warownia powstawała w Łapalicach niedaleko Kartuz na Kaszubach.

Zamek został zbudowany przez rzeźbiarza, snycerza oraz producenta rzeźbionych mebli gdańskich. Ten niezwykły wizjoner odtworzył w latach osiemdziesiątych XX wieku średniowieczne realia. Budowany dom i pracownia okazały się być najprawdziwszym zamkiem. W zamierzeniach autora projektu, cały budynek miał stać się galerią sztuki, wykończoną kunsztowną drewnianą sztukaterią oraz dziełami malarstwa dorównującymi pięknem zabytkom sprzed kilkuset lat. Wnętrze miało być wykonane prawie w całości z drewna, łącznie z artystycznie zdobionymi sklepieniami i podłogami. Całokształt wystroju powinny uzupełnić liczne rzeźbiarskie dzieła sztuki. Duża część elementów wykończenia wnętrza została wykonana i oczekiwała jedynie na zakończenie budowy.

W 2006 roku w „Kurierze Kartuskim”  opublikowano wywiad Piotra Cackowskiego  z właścicielem obiektu – Piotrem Kazimierczakiem


Ten zamek nie powstał z kapelusza. Myślałem o nim od wczesnej młodości. To ma być dzieło mojego życia, a nie jakaś tam budowa hotelu w dwa lata. Ja nie jestem szaleńcem. Wiem jak potężnych nakładów finansowych wymaga taka inwestycja. Dlatego wybudowałem w Świętym Wojciechu koło Gdańska duży zakład produkcji mebli, żeby zarobić pieniądze na zamek. Zakład miał być mecenasem Łapalic. Nie zastanawiałem się, ile lat to wszystko potrwa. Uznałem, że może uda mi się takie dzieło skończyć jeszcze za mojego życia.”
„Wnętrza zamku w Łapalicach powinny być niepowtarzalne, zniewalające przepiękną scenerią i najwyższym kunsztem jej wykonania. Dopiero po zakończeniu budowli mojego życia podejmę decyzję, jak ją wykorzystać. Na pewno nie będę w tym zamku mieszkał.

Prace przy budowie zamku rozpoczęły się jeszcze na początku lat 80-tych XX wieku. Pozwolenie na budowę obejmowało tylko budynek mieszkalny z pracownią rzeźbiarską o łącznej powierzchni 170 metrów kwadratowych. Do dziś nie wiadomo, dlaczego nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na powstającą w Łapalicach monumentalną budowlę. W ciągu kilku lat wybudowano bowiem obiekt o powierzchni 5 tysięcy metrów kwadratowych, sztuczne jeziorko, wszystko zaś częściowo osłonięte betonowym murem o wysokości prawie 3 metrów.

 


W 1990 roku pan Kazimierczak sprowadził do Gdańska super nowoczesne maszyny – najnowszą technologię w obróbce drewna, jaka wówczas w ogóle istniała na świecie. W latach 1990-1991 zawarł potężne kontrakty, głównie z Niemcami. Miał zagwarantowane wielkie zyski, dzięki którym bez problemu budowałby zamek w Łapalicach. Cała produkcja szła na eksport, a jej odbiorcy wręcz zachwycali się meblami jego firmy. Wszystko zaczęło się od Zakładu Energetycznego w Gdańsku. Gdy w roku 1991, kiedy wybudował nowe hale produkcyjne odmówiono mu dostaw energii. Warunkiem wznowienia dostaw miało być wybudowanie przez pana Piotra trafostacji. Trafostacja powstała na gruncie państwowym za pieniądze z jego kredytów. Niestety, szybko znaleźli się donosiciele i podnieśli larum w nadzorze budowlanym oraz w banku. Bank zażądał zwrotu kredytu. W takiej sytuacji firma nie mogła ruszyć z produkcją mebli na dużą skalę i lukratywne kontrakty przepadły. Firma zbankrutowała.
Sytuacja ta spowodowała, że na początku lat 90-tych budowa zamku została zatrzymana, a zamek zaczął popadać w ruinę. W 1994 r. wierzyciele próbowali przejąć zamek za długi, jednakże – wyceniony na kilkanaście milionów złotych – nie znalazł kupca.

Pan Piotr okazał się silnym człowiekiem i ponownie stanął na nogi w 1999 roku, głównie dzięki prowadzeniu pracowni rzeźby. Rzeźbił w drewnie, często za granicą. Spod jego rąk wychodzą jedyne w swoim rodzaju krzesła, stoły, sekretarzyki, obudowy zegarów, a nawet fortepianów. Tworzy również różnego rodzaju elementy wykończeniowe wnętrz, od drobnych kasetonów, ramek po ościeżnice, ścienne i sufitowe boazerie oraz rzeźby ludzi i zwierząt.

 


Po raz drugi postanawia uruchomić dużą firmę meblarską. Wystartował w 2000 roku w miejscowości Święty Wojciech. Niestety, radość trwała krótko bo już rok później, w lipcu 2001 r., tereny firmy zalała wielka fala powodziowa.

 

 

Cały obszar Świętego Wojciecha znalazł się pod wodą. Na terenie zakładu, jej poziom przekraczał 2,5 metra. Powstałe szkody oszacowano na dziesięć milionów złotych. Stracił wszystkie najnowocześniejsze maszyny nasycone elektroniką wraz ze sterującym je systemem komputerowym. Nie zwolnił załogi z dnia na dzień, tylko zatrudnił przy usuwaniu skutków powodzi. Kiedy woda ustąpiła widok był makabryczny. Trzeba było, pracując w błocie po kolana, wywieźć tony szlamu. Za tę ciężką robotę wypłacał pracownikom normalne pensje, ale już nie uiszczał składek do ZUS-u. Komornicy wszczęli postępowanie egzekucyjne i weszli na hipotekę, ale przecież powódź była wynikiem zaniedbań władz miasta, a nie właściciela firmy. Jednocześnie ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, ponieważ polisa obejmowała ubezpieczenie od zalania w przypadku awarii, a nie od powodzi.

Właściciel zamku w Łapalicach został zobligowany przez Kartuskiego Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, aby do końca lipca 2006 r. złożył dokumentację budowlaną. Niestety nie uczynił tego, w związku z czym Inspektor podjął decyzję o rozbiórce molocha. Problem w tym, że nie została ona dostarczona właścicielowi, czyli nie było podstaw do rozbiórki. Pan Piotr bronił budowli. Domagał się, by Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Gdańsku stwierdził nieważność decyzji Kartuskiego Powiatowego Inspektora Nadzoru. Ten nie znalazł podstaw prawnych do unieważnienia podjętej przez niższą instancję decyzji i utrzymał ją w mocy. „Właściciel ma rozebrać obiekt na własny koszt, jeżeli tego nie zrobi, zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne w celu przymuszenia inwestora do wykonania ciążącej na nim decyzji według określonej procedury”. Natomiast, zdaniem inwestora, nie można zamku rozebrać. Budowa była rozpoczęta w 1983 roku i sama się już zalegalizowała, ponieważ minęło 20 lat.

 

 

Jeżeli tylko zdobędę pieniądze, wznowię tę inwestycję. Rozważam dwa warianty: albo przekażę komuś ten obiekt np. na hotel, albo zrealizuję swoją wizję, mój pierwszy plan, który noszę w swoim sercu od kilku dziesięcioleci.

Inwestor nie wykonał zaleconej dokumentacji zamiennej i w 2006 r. powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał rozbiórkę budowli. Sprawa trafiła do głównego inspektora nadzoru budowlanego. Unieważnienie GINB dotychczasowych decyzji dało inwestorowi kolejną szansę na legalizację budowli. Wykonano ekspertyzę stanu technicznego budowli. Powstał projekt zamienny, został on nawet zatwierdzony przez odpowiednie organy, ale ponieważ wydano go na podstawie decyzji na budowę pensjonatu, która zdążyła stracić ważność, WINB uchylił ją. I tak po latach starań o realizację niecodziennego marzenia – powiatowy inspektor nadzoru budowlanego podjął decyzję o zaniechaniu dalszych robót.

Jak widział tę sytuację sam Piotr Kazimierczak można przeczytać (TUTAJ)

 

***

Niecałą godzinę od Gdańska, w liczącej niespełna 800 mieszkańców kaszubskiej wsi Łapalice znajduje się pierwszy „najmłodszy zamek” w Polsce. Ze swoimi strzelistymi wieżami, setkami łukowych otworów i dziesiątkami komnat budynek robi niemałe wrażenie. Nie znajdziemy tu jednak recepcji z biletami wstępu – zamiast tego na murowanej bramie odwiedzających wita tabliczka z napisem „Teren budowy, wstęp surowo wzbroniony”.
W niedokończonej budowli widać elementy charakterystyczne dla architektury gotyku, baroku, renesansu i oczywiście współczesnej. Wewnątrz widać misternie przygotowane sklepienia z drewna, kręte schody prowadzące na każdą z 12 wież (symbolizują 12 apostołów), fontannę stanowiącą centrum najniższego poziomu zamku oraz szyb przygotowany zapewne z myślą o windzie. Całość budowli można podzielić na trzy części: zachodnią, centralną oraz wschodnią.

W zachodniej części znajduje się specjalnie przygotowany zadaszony basen. Szeroki na około dziewięć metrów i długi na piętnaście. O odpowiednie oświetlenie miały tu dbać wysokie okna usytuowane od strony południowej dające piękne słońce latem i widok na zasnuty mgłą unoszącą się z jeziora las. Nad basenem znajduje się równie wielka sala balowa, lub jak twierdzą niektórzy kaplica z pięknym widokiem z balkonu.

 


Bryła budynku wyraźnie dzieli się na zamek niski i wysoki, z dachami w kształcie trumien oraz 12 basztami.
Wjazdu na teren zamku strzeże ogromna wieża z bramą – barbakan. Między bramą, a głównym budynkiem znajduje się betonowy parking.

 

Jak widać, charakter tego obiektu jest raczej reprezentacyjny niż obronny, co nakazywałoby widzieć w nim bardziej pałac, niż zamek. Będąc nadal w stanie surowym zadaszonym, pod względem kubatury jest jednym z największych tego typu obiektów na Pomorzu, ustępuje pola jedynie zamkowi w Malborku.

 

Dziś pałac niszczeje, ale i tak przyciąga turystów z Polski i świata. Mimo że nie został nigdy ukończony, tłumami zjeżdżają do niego zagraniczni turyści. Przychodzą tu też miejscowi, np. po to, by grać w paintball.

Włodarze Kartuz nie mają pomysłu, co można zrobić z niszczejącym zamkiem. Gminę Kartuzy nie stać na wykończenie tego obiektu.
Według Wydziału urbanistyki Urzędu Miejskiego w Kartuzach dokończenie budowy zamku w Łapalicach a także „przystosowanie obiektu do pełnienia funkcji turystycznych”, jest jednym z kluczowych projektów, który ma zwiększyć atrakcyjność sportowo-rekreacyjną gminy. Zaznaczono także, że „realizacja inwestycji przez podmiot prywatny przyczyni się do stworzenia produktu turystycznego o cechach unikalnych w skali regionu”. Na stronach gminy Kartuzy zamek w Łapalicach wymieniany jest jako jedna z głównych atrakcji regionu. Choć widnieje tam też ostrzeżenie: „Zachęcamy do obejrzenia zamku zza jego murów i przypominamy o zakazie wchodzenia na teren jego nieukończonej budowy”.

W tym wypadku inwestycję wstrzymał  nadzór budowlany . Czy zamek w Stobnicy, drugi „najmłodszy zamek”, czeka podobny los?

Czy będziemy mieć Polsce jeszcze jeden zamek, który jest „współczesną ruiną”?

 

 Źródło:   http://natemat.pl;   http://www.astra28.eu;   https://wolna-polska.p;   http://www.piotrcackowski.pl

3 comments

  1. Kaldekor says:

    Wrażenia po przeczytaniu tekstu są niewątpliwie mieszane. Z jednej strony, jest to fascynująca opowieść o wizjonerze, który postanowił zrealizować swoje marzenia na tak wielką skalę. Z drugiej – smutne jest to, jak wiele przeciwności losu napotkał na swojej drodze. Jednak co mnie szczególnie zaintrygowało, to szczegółowy opis planów wykończenia wnętrza zamku. Wydaje się, że wnętrza te miały być prawdziwą sztuką, zintegrowaną z architekturą budynku. To podejście do aranżacji wnętrz jest rzadko spotykane w dzisiejszych czasach, gdzie dominuje modułowe myślenie o meblach i dekoracjach.

Dodaj komentarz