Poniedziałek, 30 stycznia 2023
Poza grudniowym wejściem z przytupem, zima w tym roku jakoś się nie spieszy. W zeszłym tygodniu Polska od wschodu dostała się pod wpływ niżu Khang z systemem frontów atmosferycznych niosących śnieżyce i nasilenia wiatru powodujących zamiecie, a nawet burze śnieżne. Z czasem niż przesunął się ze wschodu na zachód kraju, a jego centrum znalazło się ostatecznie nad Niemcami. I znowu prawdziwej zimy jak na lekarstwo.
Dla jednych jest to powodem do zadowolenia (drogowcy!), a niezadowolenia drugich (dzieci i sympatycy pięknych krajobrazów zimowych). A ponieważ większości z nas nie zdarza się oglądać zimowych krajobrazów nadmorskich na co dzień, dlatego postanowiłam pokazać moje – jeszcze grudniowe – zachwycenia.
Silent Waves – The Call of the Sea myfreemp3.vip .mp3
Dotyczą one niedawno zwiedzanej przeze mnie części Wybrzeża Słowińskiego – najbardziej na północ wysuniętej części Pobrzeża Koszalińskiego, rozciągającego się od Kołobrzegu na zachodzie do Karwi na Wschodzie.
Największym zachwyceniem były oczywiście Dąbki, w których miałam przyjemność przebywać całe 3 tygodnie.
Ludzie w Dąbkach osiedlili się już siedem tysięcy lat temu, co potwierdzają wykopaliska archeologiczne, ale dokładna data powstania miejscowości Dąbki nie jest znana. Wiadomo tylko, że w XIII wieku książę Świętopełk II podarował teren Nowej Rzeki (bo taką w dawnych czasach wieś nosiła nazwę) we władanie cystersom z Darłowa. Ówcześni mieszkańcy nie posiadali gruntów uprawnych i zajmowali się przede wszystkim połowem ryb w jeziorze Bukowo.
Dąbki zaczęły cieszyć się popularnością na początku XX wieku, kiedy doceniono wartość tej miejscowości jako uzdrowiska i atrakcyjnego kąpieliska nadmorskiego. Stopniowo przybywało turystów, powstawało coraz więcej prywatnych kwater, jednak najważniejszym źródłem dochodów lokalnej ludności nadal pozostawało rybołówstwo. Przed II wojną światową działało tutaj niemieckie uzdrowisko podlegające berlińskiej kasie chorych. Do 1945 roku miejscowość nazywała się Neuwasser.
W drugiej połowie XX wieku nastąpił dynamiczny rozwój Dąbek, który zmienił typową osadę rybacką w popularne uzdrowisko nadbałtyckie. Na miejscu zbudowano szereg pensjonatów oraz hoteli oferujących noclegi dla turystów. Po wielu latach starań, Dąbki jako uzdrowisko i kąpielisko nadmorskie, w 2007 roku oficjalnie uzyskały status Uzdrowiska, stając się najmłodszym w Polsce, 44 uzdrowiskiem.
Moja opowieść o tej miejscowości rozpoczyna się rankiem 9 grudnia, dokładnie w drugim dniu ataku zimy spowodowanym przez niż Brygida, który po raz pierwszy w tym roku sprowadził śnieżyce i zamiecie śnieżne na północną część Polski, a potem na resztę kraju.
Dąbki przywitały mnie w biało-srebrzystej szacie, rodem z Krainy Lodu.
Wybierając się tutaj, zupełnie nie spodziewałam się sanatorium o tak wysokim standardzie.
Cały kompleks sanatoryjny składa się z połączonych łącznikami trzech budynków z pokojami dla kuracjuszy, budynku zabiegowego z basenem oraz budynku mieszczącego recepcję, stołówkę oraz kawiarnię. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie zwłaszcza dla kuracjuszy przebywających tu w okresie jesienno-zimowo-wiosennym.
W ośrodku znajduje się kawiarnia „Zielono mi”, gdzie organizowane są wieczorki taneczne przy muzyce na żywo oraz koncerty i inne wydarzenia kulturalne. Oprócz „bezalkoholowych” drinków, kawiarnia oferuje doskonałą kawę oraz pieczone na miejscu ciasta, takie jak: tort makowy, długo dojrzewający piernik, tort bezowy oraz bezapelacyjnie najlepszy – spalony sernik, czyli sernik baskijski.
Wszystkie sanatoryjne zabiegi wspierają leczenie chorób górnych i dolnych dróg oddechowych, schorzeń endokrynologicznych i reumatologicznych, chorób narządu ruchu oraz chorób cywilizacyjnych. Istniejąca tu baza zabiegowa oferuje zabiegi, w których wykorzystuje się dobroczynne działanie naturalnego torfu borowinowego. Oprócz tego w części basenowej znajduje się basen rehabilitacyjny z wodą słodką, w którym organizowana jest gimnastyka wodna, oraz basen rekreacyjny z gejzerami i stanowiskami do masażu wodnego pleców oraz karku. Jest także jacuzzi z połczyńską solanką, która wspiera leczenie wielu chorób i podnosi odporność organizmu.
Sanatorium INTERFERIE Argentyt zlokalizowane jest w wyjątkowym miejscu – zaledwie 50 metrów od Jeziora Bukowo i 100 metrów od morskiej plaży.
Wzdłuż morskiej linii brzegowej rozciąga się przepiękny las bogaty w leczniczy torf, graniczący z ośrodkami wypoczynkowymi.
Tuż przy ogrodzeniu sanatorium znajduje się wygodna leśna promenada, którą zejściem nr 1, w zaledwie 3 minuty, dotrzemy do piaszczystej plaży.
Promenada wyłożona płytami chodnikowymi biegnie wzdłuż granicy ośrodków i lasu. Jest połączona z główną ulicą Darłowską siecią małych uliczek.
Rozpoczyna się przy zejściu na plażę Nr 1, a kończy przy zejściu Nr 3. Jest jeszcze zejście Nr 4, dziś nieczynne z powodu trwających tam prac budowlanych.
Przy promenadzie rośnie niesamowite drzewo. To jesion wyniosły, o obwodzie pnia (mierzonym na wysokości 130 cm nad ziemią) – wynoszącym 283 cm.
Drzewo to od 2008 roku jest pomnikiem przyrody. Prawnie więc zabronione jest jego niszczenie, uszkadzanie i umieszczanie na nim reklam. Drzewo starzeje się, ale jest otoczone troską. Widać, że było poddawane leczeniu i zabiegom chirurgicznym.
Promenada, czy to na zachód, czy wschód, przeistacza się w szerokie leśne ścieżki, które z czasem rozgałęziają się i zanikają przy piaszczystych wydmach. Idąc dalej na zachód, niepostrzeżenie możemy znaleźć się na niezwykłej Mierzei Bukowskiej.
Obszary leśne umiejscowione pomiędzy lądem a morzem łagodzą „ostrość” klimatu, dostarczając korzystnych składników bakteriobójczych i bakteriostatycznych.
Las tutaj jest dość gęsty, rosną w nim przeważnie sosny, ale zdarzają się i brzozy. Ziemię pokrywa miękki mech i gatunek zimozielonej paproci o intensywnie zielonym odcieniu, sprawiając wrażenie, że to nie zima tylko co najmniej wiosna!
Pomiędzy drzewami widać prześwitujące morze, którego odgłos potęgują szumiące drzewa. Idąc dalej, naszym oczom ukazuje się przepiękny nadbrzeżny pejzaż…
W okolicy Dąbek nie ma żadnych stref przemysłowych oraz wielkich aglomeracji. Umożliwia to pełny odpoczynek w czystym powietrzu z dala od miejskiego zgiełku. Doskonałe powietrze i tutejszy szczególny mikroklimat wywierają bardzo dobry wpływ na osoby, które cierpią z powodu alergii i problemów z układem oddechowym. Przebywanie w takich warunkach klimatycznych podnosi odporność organizmu, zmniejsza skłonności do przeziębień.
Aby dostać się na plażę, najlepiej jest dotrzeć do któregoś z czterech zejść. Jest to wymagane ze względu na ochronę delikatnej tkanki nadmorskich wydm. Zejście na plażę Nr 2 w promieniach zachodzącego słońca wygląda bardzo romantycznie 😉
Plaża tutaj jest szeroka na około 50 metrów, piaszczysta, ze strzeżonym latem kąpieliskiem.
Idąc na wschód, w stronę Darłówka, spotkać można zacumowane kutry rybackie. To miejsce – to przystań rybacka, oficjalnie ustalona w 1994 roku. Czasem można zobaczyć jak rybacy za pomocą systemu lin wyciągają swoje łodzie.
Na piasku ułożone jest niewielkie torowisko na wózek wyciągarki. Powyżej stoją zaniedbane budynki gospodarcze. Zaopatrzyć tu się można w świeżo złowione, wędzone ryby.
Przez przystań rybacką można dojść z plaży do promenady i dalej do głównej ulicy Darłowskiej (i odwrotnie), ale ze względów bezpieczeństwa, obowiązuje zakaz przemieszczania się tą drogą.
W morzu, około 100 m od brzegu, można zauważyć wystającą znad powierzchni wody żółtą palową konstrukcję. To dalba wyciągowa, czyli wbite w dno morskie i wystające ponad powierzchnię wody stalowe rządzenie odbojowe i cumownicze.
Stojące na plaży kutry rybackie są niewątpliwie jedną z atrakcji dla turystów i kuracjuszy, będąc idealnym tłem do sesji zdjęciowych.
Od niedawna, wśród odwiedzających uzdrowisko zimą, modne stało się morsowanie. Bazą tutejszych morsów jest Centrum Sportów Wodnych. Na jednego z nich, kąpiącego się samotnie, natknęłam się o zmierzchu. Na szczęście, nie był jednak sam. Być może nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie dzieci i żona filmująca ten wyczyn z piaszczystego brzegu.
A wszystkich nas obserwowały z wysoka wszędobylskie mewy, czekające na jakikolwiek łatwy kąsek.
Życie sanatoryjne kieruje się swoimi prawami, gdzie zalecane zabiegi to rzecz święta, więc na spacery mogłam udawać się dopiero po obiedzie. A ponieważ grudzień (zwłaszcza na północy Polski), to miesiąc najkrótszych dni, dlatego na moich zdjęciach często widzicie niezamierzony, wręcz wymuszony warunkami, efekt zachodzącego słońca.
Po obfitych opadach w dniu przyjazdu, śnieg nadal utrzymywał się, choć cieplejsze powietrze znad morza powodowało jego topnienie. Jednakże po kilku sztormowych nocach, nad wybrzeżem zapanowały mrozy.
Taka zmiana warunków atmosferycznych spowodowała, że wszystko dookoła pokryło się srebrzysto-białymi igiełkami.
Ten piękny efekt to szron, czyli osad atmosferyczny, który pojawia się podczas ujemnych temperatur i dużej wilgotności nieco cieplejszego, morskiego powietrza.
I tak roziskrzona szarość stała się głównym kolorem, zabierając pierwszeństwo wyjątkowości barw niewysokich nadmorskich wydm szarych i białych.
Trudne warunki panujące na wydmach znoszą tutejsze trawy – okazała, a więc trudna do zasypania wydmuchrzyca piaskowa, turzyca piaskowa i piaskownica zwyczajna. To właśnie trawy odgrywają niezwykle istotną rolę w stabilizacji wydm i umacnianiu brzegu plaży w okresach zimowych, kiedy wzrasta nasilenie wiatrów i zagrożenie sztormami.
Pomimo że Bałtyk to akwen stosunkowo płytki i nieduży, i nie należący do tzw. „strefy ryczących czterdziestek”, to w okresie zimowym, cechuje się dużą nieprzewidywalnością. Nawet najlżejszy sztorm to niszczycielskie zjawisko, stanowiące zagrożenie chociażby dla linii brzegowej.
Nawet w siarczysty mróz, spacer nad Bałtykiem może być piękny, a nawet romantyczny 😉
Jak już wcześniej wspomniałam, od strony południowej kompleks sanatoryjny INTERFERIE Argentyt sąsiaduje z malowniczym Jeziorem Bukowo, które oddalone jest o jedyne 50 metrów.
Jezioro Bukowo jest dużym jeziorem przymorskim o powierzchni (w zależności od źródeł informacji) od 1644 do 1778 ha. Wynika to prawdopodobnie z coraz szybciej postępującego procesu eutrofizacji (to nadmierny wzrost glonów spowodowany nadmiernym wzbogacaniem wody w minerały i składniki odżywcze), wypłycania oraz zarastania jeziora szuwarami. Nie jest głębokie – średnia głębokość wynosi 1,8 m, a głębokość maksymalna 2,8 m. Jego ukształtowanie (długość 8,8 km i szerokość 3,4 km) sprzyja uprawianiu sportów wodnych.
Przy ulicy Dąbkowickiej biegnącej przy Jeziorze, znajduje się Centrum Sportów Wodnych w Dąbkach. Przy Centrum zlokalizowana jest wypożyczalnia sprzętu rekreacyjnego a także warsztat remontowy oraz hangar do zimowania łodzi oraz składowania silników.
Na terenie przystani żeglarskiej znajdują się pomosty do cumowania jachtów i łodzi motorowych, slip oraz dźwig do ich cumowania. W miejscu tym od wielu lat działa przystań żeglarska, która oferuje rejsy wycieczkowe kultowym już statkiem Milka.
Latem funkcjonuje tu również wypożyczalnia sprzętu pływającego z kajakami i rowerami wodnymi, a także szkoła windsurfingu, która organizuje specjalne kursy i obozy windsurfingowe.
Jezioro Bukowo to prawdziwy raj dla wędkarzy, którzy znajdą tutaj ponad 20 gatunków ryb słodkowodnych. Wędkować można przez cały rok, oczywiście po wykupieniu zezwolenia na amatorski połów ryb.
To także raj dla zimujących tutaj kaczek, łabędzi, mew i innych wodnych ptaków. Kiedy tafla jeziora zamarza, o jedzonko dla nich starają się wypoczywający kuracjusze i wczasowicze, kupując w automacie odpowiednie ziarno.
Ulica Dąbkowicka przy której usytuowane jest Centrum Sportów Wodnych i przystań, kończy się właśnie w tym miejscu. Dalej, z racji jej przebiegu między morzem a jeziorem, jest administrowana nie przez Miasto, ale przez Urząd Morski w Słupsku. Aby móc się nią poruszać samochodem, potrzebne jest specjalne zezwolenie tego urzędu. Chyba, że jest się rezydentem ośrodka wczasowego w Dąbkowicach, wtedy wjazd jest dozwolony. To jedyna droga wiodąca do tej maleńkiej miejscowości, tam kończąca swój bieg.
Jak większość jezior przymorskich, kilka tysięcy lat temu Jezioro Bukowo było zatoką Morza Bałtyckiego, ale na skutek długotrwałego działania fal, prądów i wiatrów została ona odcięta od morza piaszczystą mierzeją, która z czasem porosła roślinnością nadmorską i lasami.
To Mierzeja Bukowska, rozciągająca się na długości 9 – 10 km wzdłuż północnego brzegu Jeziora Bukowo. Droga prowadzi przez przepiękny las, który jest objęty ochroną przez program Natura 2000. To także jeden z punktów obrączkowania ptaków prowadzony przez Akcję Bałtycką. Każdy, kto wiosną i jesienią idzie przez las od Dąbek do Łazów, mija obóz ornitologiczny.
Mierzeja to miejsce magiczne. Sprawia, że będąc tam, czujemy się jak na pograniczu dwóch światów.
W latach sześćdziesiątych zbudowano drogę, ciągnącą się do mostu na Kanale Szczuczym i dalej, by po około 2km, urywać się w małej osadzie Dąbkowice. Z jej jednej strony widać jezioro a z drugiej morze. Jest zbudowana z betonowych płyt, obecnie pokrytych asfaltem.
Byłam bardzo ciekawa Kanału Szczuczego, o którym dużo słyszałam, ale zawsze brakowało mi czasu na pokonanie pieszo tak długiego odcinka jeszcze za dnia. Okazja nadarzyła się dopiero pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia, ponieważ w dniu świątecznym nie mieliśmy zabiegów.
Wybrałam się tam wraz z zaprzyjaźnionym, bardzo miłym małżeństwem. Wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu, by móc zdążyć na świąteczny obiad. Naszym zamiarem było dotrzeć nad Kanał Szczuczy ulicą i wrócić brzegiem morza.
Przyjeżdżając nad morze zimą, mogłam spodziewać się spotkania na zaśnieżonych wydmach mikołajka nadmorskiego, który dzięki swoim właściwościom długiego zachowywania barwy i kształtów był dawniej traktowany (obok muszelek i bursztynów) jako swoista pamiątka znad morza.
Nie przypuszczałam jednak, że zimą mogę natknąć się na całe zarośla skrzypu. Ale skrzypu zimowego, znanego mi do tej pory z upraw ogrodowych. A tutaj, proszę – rośnie niczym pospolity skrzyp polny na wiosnę!
W najwęższym miejscu między Dąbkowicami, a Łazami mierzeja ma szerokość około 100 metrów, natomiast najszersze miejsce znajduje się po wschodniej stronie Kanału Szczuczego łączącego Jezioro Bukowo z Bałtykiem i wynosi około 400 metrów.
Kanał Szczuczy powstał w 1925 roku. To sztucznie utworzona przetoka o długości około 500 m, która łączy jezioro Bukowo z Bałtykiem. Jego głównym zadaniem jest regulacja poziomu wody w jeziorze Bukowo, tak by jej ilość nie zagrażała miejscowościom położonym nad akwenem. Poza tym, kanał służy również w celach żeglugowych i rybackich. Nazwa „Szczuczy” pochodzi od nazwy drapieżnej ryby, szczupaka.
Zdjęcie ukazuje widok z mostu na ujście kanału z jeziora Bukowo. Nie jest dobrej jakości, ponieważ dzień był mglisty. Ale nie padało, i było w miarę ciepło, więc wyprawę można było zaliczyć do udanych.
Długość Kanału Szczuczego (od brzegu jeziora do brzegu morza) wynosi około 0, 5 – 0,6 km.
Tutaj, to już widok z mostu na ujście kanału do morza. Poziom wody nie jest zbyt wysoki – widać mieliznę, a cienka warstwa lodu świadczy o braku prądów wodnych pod nim. Ruszamy piaszczystą drogą po prawej – wschodniej stronie kanału, by zobaczyć miejsce, w którym słodkie wody jeziora łączą się ze słoną wodą Morza Bałtyckiego.
Ślady pojazdów samochodowych prowadzących wzdłuż Kanału Szczuckiego należą prawdopodobnie do pracowników działających w ramach Urzędu Inspektoratu Ochrony Wybrzeża, zajmujących się m.in. kontrolą umocnień brzegowych, ochroną wydm oraz nadzorem przeciwpożarowym w pasie nadmorskim administrowanym przez Urząd Morski w Szczecinie.
W końcu weszliśmy na plażę i jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że Jezioro Bukowo poprzez Kanał Szczuczy nie łączy się z morzem! Przynajmniej nie dzisiaj!
Później przeczytałam w Internecie, że kanał jest drożny najczęściej jesienią i wiosną, choć nie jest to regułą. Dużo zależy od poziomu wód w jeziorze Bukowo, ale również od sztormów na morzu Bałtyckim, które nanoszą piasek przy ujściu, tworząc wysoki wał odgradzający kanał od morza.
Zazwyczaj jezioro sobie radzi z tą przeszkodą wyrywając swój nurt obok wału. Jednak niekiedy trzeba pomóc naturze, zwłaszcza gdy wody jeziora zagrażają przyległym do jeziora miejscowościom. Wtedy kanał jest sztucznie przekopywany, stąd jego nazwa używana przez miejscowych – ,,przekop”.
Podczas sztormu wody morskie zostają wtłaczane poprzez kanał do jeziora, powodując zwiększenia zasolenia w północnej części tego akwenu. Dodatkowo jest to niebezpieczne dla miejscowości znajdujących się na brzegach jeziora, powodując zagrożenie powodziowe.
Tutaj przecież powinna płynąć woda!
No cóż, przynajmniej mamy powód, by odwiedzić to miejsce jeszcze raz i zobaczyć Kanał Szczuczy, gdy płynie w nim woda. I obojętne w którą stronę – z, czy do Bałtyku 🙂
Jak wygląda Kanał Szczuczy w czasie gdy jest drożny, możecie obejrzeć na Facebboku Centrum Sportów Wodnych w Dąbkach (TUTAJ) .
Po lewej, zachodniej stronie kanału na wydmowym wzniesieniu znajduje się budynek byłej strażnicy wojskowej, obecnie nie zamieszkiwany, ogrodzony siatką i zwojami drutu kolczastego. Dawniej stała tam wieża radarowa, która niestety została zdemontowana.
W czasach II Wojny Światowej, III Rzesza wykorzystywała te tereny jako punkty obserwacyjne i poligon doświadczalny. Przy kanale Szczuczym do dzisiaj zachowały się stare palisady falochronów, które kiedyś były podporami przystani i pomostów.
Bez wątpienia, okolice Kanału Szczuczego i jego otoczenie są jednym z najpiękniejszych, nadal dzikich miejsc na naszym wybrzeżu.
Świadczyć o tym mogą nie tylko prawie dziewicze krajobrazy, ale flora i fauna tego terenu.
Na falochronach morskie ptaki w szyku odpowiadającym ważności gatunków. Blisko brzegu – kaczki potem mewy, a najdalej – kormorany.
W drodze powrotnej przez moment towarzyszyła nam łabędzia rodzina.
Choć z tak dalekiego spaceru wróciliśmy zmęczeni, to jednak pełni zadowolenia i entuzjazmu. To efekt dotlenienia nie tylko tlenem ale jodem zawartym w morskim powietrzu.
W następnych dniach czekał nas kolejny sztorm. Zaczynały się też pożegnania…
Przed przyjazdem tutaj twierdziłam, że „zimą do sanatorium – za żadne skarby! ” Dziś twierdzę, że „jak nad morze, to tylko zimą. A najlepiej do sanatorium”. A jeszcze lepiej do Dąbek, w ostatnim turnusie roku. Przejeżdżając w tym czasie przez tę małą miejscowość wypoczynkową i uzdrowiskową, ma się wrażenie, że wszystko jest zamknięte na cztery spusty. I tak właśnie jest. Dzięki temu, właśnie zimą, jest tutaj tak bardzo naturalnie, że aż bajecznie! Tutaj naprawdę można się wyciszyć i odpocząć.
Gdy kiedyś przyjedziecie do tego miejsca pomiędzy dwoma światami, dla Was będzie też wszystko podobnie, ale i inaczej.
Bo tu fale pracują bez przerwy, więc tu nic nigdy nie pozostaje takie samo. To magia wybrzeża…
I magia świąt…
***
Patrzę za okno, gdzie noc lekko przyprószyła śniegiem chodniki. Może to będzie trzeci atak zimy?
Kończąc więc dzisiejszy wpis, życzę Wam białej kawy i łagodnego poranka (popołudnia?), a może łagodnej kawy i białego poranka (popołudnia?)? Wybierzcie sami…