Środa, 13 lutego – Światowy Dzień Radia
Wydarzenia:
(1834) Adam Mickiewicz zakończył pracę nad Panem Tadeuszem
Światowy Dzień Radia
O święcie tym pisałam już (TUTAJ) .
A dzisiaj, 185 lat temu
***
a dokładnie 13 lutego 1834 roku, w Paryżu
Adam Mickiewicz zakończył pracę nad Panem Tadeuszem
Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie to poemat epicki Adama Mickiewicza wydany w dwóch tomach w 1834 w Paryżu przez Aleksandra Jełowickiego.
Adam Mickiewicz nigdy nie nazwał Pana Tadeusza eposem lub epopeją, nie określili go też w ten sposób pierwsi czytelnicy utworu, znali bowiem zupełnie inne wzorce epopeiczności. Badacze literatury podkreślają, że utwór ten zawiera elementy poematu heroicznego, heroikomicznego, satyry, powieści walterskotowskiej, baśni, gawędy oraz sielanki. W związku z tym jest przez nich różnie definiowany. Pierwsi czytelnicy Pana Tadeusza nie tylko nie określili utworu mianem epopei, ale nawet wyrażali swoje niezadowolenie z powodu niewielkiej ilości podniosłego tonu w utworze; uważano, że zawiera za dużo treści rubasznych.
Co by w takim razie powiedzieli, mając możliwość przeczytania dodatkowo Księgi XIII?
Wszyscy znamy dwanaście Ksiąg Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, ale nie wszyscy znają Księgę XIII. Dlatego dzisiaj pozwolę sobie ją przedstawić.
XIII Księga Pana Tadeusza to erotyczna trawestacja Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Jej autorstwo przypisuje się niekiedy Aleksandrowi Fredrze czy Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu, ale bardziej prawdopodobnym autorem jest XIX-wieczny satyryk Włodzimierz Zagórski. Poemat nasycony jest erotycznymi wulgaryzmami. Ma jednocześnie formalnie styl mickiewiczowski (trzynastozgłoskowiec i porównania homeryckie). Utwór opowiada o nocy poślubnej Zosi i Tadeusza, bohaterów parodiowanej epopei.
Jako XIII Księga określany jest też erotyczny wiersz Antoniego Orłowskiego Mrówki, rozwijający epizod Telimeny i Tadeusza w Świątyni Dumania z księgi V. W odróżnieniu od poprzedniego utworu, nie zawiera wulgarnego słownictwa. Dedykuję go tym wszystkim, którzy w odpowiednim czasie nie mieli okazji się z nim zapoznać.
Natomiast zwolenników wersji hardcorowej zapraszam troszkę dalej – zaraz po subtelnych wersach Orłowskiego.
Suite-from-Original-Sound-music-of-film-Pan-Tadeusz-3-www.my-free-mp3.net-.mp3
Spotkanie się pana Tadeusza z Telimeną w Świątyni Dumania
i zgoda ułatwiona za pośrednictwem mrówek
Tak i Tadeusz ciągnął za sobą zgryzoty,
Suwając się przez rowy i skacząc przez płoty,
Bez celu i bez drogi. Aż niemało czasu
Nabłąkawszy się, w końcu wszedł w głębinę lasu
I trafił, czy umyślnie, czyli też przypadkiem
Na wzgórek, co był wczoraj szczęścia jego świadkiem,
Gdzie dostał ów bilecik, zadatek kochania,
Miejsce, jak wiemy, zwane Świątynią Dumania.
Gdy okiem wkoło rzuca, postrzega: to ona!
Telimena samotna, w myślach pogrążona,
Od wczorajszej postacią i strojem odmienna,
W bieliźnie, na kamieniu, sama jak kamienna;
Twarz schylona w otwarte utuliła dłonie,
Choć nie słyszy szlochania, znać, że we łzach tonie.
Daremnie się broniło serce Tadeusza:
Ulitował się, uczuł, że go żal porusza,
Długo podglądał niemy, ukryty za drzewem,
Na koniec westchnął i rzekł sam do siebie z gniewem:
„Głupi! cóż ona winna, że się ja pomylił!”
Więc z wolna głowę ku niej zza drzewa wychylił.
Gdy nagle Telimena zrywa się z siedzenia,
Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,
Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,
Pędzi w las, podskakuje, przyklęka, upada
I nie mogąc już powstać, kręci się po darni,
Widać z jej mchów, w jakiej strasznej jest męczarni;
Chwyta się za pierś, szyję, stopy, kolana;
Skoczył Tadeusz myśląc, że jest pomieszana
Lub ma wielką chorobę. Lecz z innej przyczyny
Pochodziły te ruchy. U bliskiej brzeziny
Było wielkie mrowisko, owad gospodarny
Snuł się wokoło po trawie, ruchawy i czarny;
Nie wiedzieć, czy z potrzeby, czy z upodobania,
Lubił szczególnie zwiedzać Świątynię Dumania;
Od stołecznego wzgórka aż po źródła brzegi
Wydeptał drogę, którą wiódł swe szeregi.
Nieszczęściem Telimena siedziała śród dróżki;
Mrówki, znęcone blaskiem bieluchnej pończoszki,
Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać,
Telimena musiała uciekać, otrząsać,
Na koniec na murawie siąść i owad łowić.
Nie mógł jej swej pomocy Tadeusz odmówić.
Oczyszczając sukienkę, aż do nóg się zniżył,
Usta trafem ku skroniom Telimeny zbliżył…
„Co pan robi? nie można! niech pan mrówki łowi!
Panowie tylko prosić są zawsze gotowi,
A mnie tu mrówki gryzą”. „Gdzie?” „Koło kolana”.
Tadeusz ręką sięgnął — już mrówka złapana.
„Czy jeszcze?” „Pan się pyta a mrówki zuchwałe
Coraz to wyżej idą!” Za pończoszki białe
Sięgać musiał tym razem bohater szczęśliwy,
Że jednak krew nie woda, majtki nie pokrzywy,
Tadeusz sięgnął wyżej, gdzie w cieniu ukryte
Rosną wstydliwe włosy w pierścienie spowite.
Telimena syknąwszy padła na murawę.
Tadeusz porzuciwszy na mrówki obławę,
Otoczył ją ramieniem, ku sobie przycisnął,
Ogień tajemnych pragnień w oczach jego błysnął,
Ustami ust jej szukał — znalazłszy, w zapale
Rozpalonymi wargi miażdżył je zuchwale.
Telimena na razie, śmiałością zdumiona,
Odepchnąć zaraz chciała młodzieńca ramiona
Sił jednak i oddechu w piersiach jej nie stało:
Dreszcz rozkoszy znienacka objął całe ciało,
Ubezwładnił jej członki, rzucił krew do twarzy.
A widząc, że Tadeusz na wszystko się waży,
Uległa. Lecz, że wiele doświadczenia miała:
„Ach! jeszcze kto zobaczy” — z cicha wyszeptała.
I spłoszona a drżąca, na wpół pomieszana,
Między omdlałe nogi wpuściła młodziana,
Odrzuciwszy falbany jednym śmiałym ruchem.
Jak klin, kiedy go z wierzchu uderza obuchem,
Tak się wbił pan Tadeusz bez pomocy ręki
W ukryte w cieniu spódnic Telimeny wdzięki;
A czując, że jej piersi wznoszą się jak fala,
Wzrok namiętny krew młodą w żyłach mu rozpala;
Nie cofa się, lecz dąży bez zastanowienia
Do miejsca, które zwie się szałem zapomnienia.
Jak klacz, kiedy jej jeździec wbije w bok ostrogę,
Nagle rzuca się naprzód bez względu na drogę,
Tak też i Telimena, jak ostrogą spięta,
Rzuciła na przód ciałem, a białe rączęta
Wokoło Tadeusza owinęła szyi.
Równocześnie jej nogi, jak pierścienie żmii,
Skrępowały młodziana tak, że się zdawało,
Iż razem obydwoje jedno tworzą ciało.
Pan Tadeusz był młody, zdrów i wytrzymały,
Przy tym zbyt wypoczęty, więc swoje zapały
Z rozkoszą w Telimenie utopić był gotów;
A że przyszedł do tego prawie bez kłopotów,
Nie poskąpił też za to ochoty i siły.
Więc go też jej rączęta jak węże spowiły
I pulchne białe nogi ścisnęły jak kleszcze,
Usta zaś wyszeptały: Tadeuszu, jeszcze!
Zaczął się nad nią znęcać jak kogut nad kurą,
Lecz mu po małej chwili oczy zaszły chmurą,
Oddechu brakło w piersiach, więc zrezygnowany,
Dając raz jeszcze nurka pomiędzy falbany,
Zmęczony, legł na miękkim Telimeny łonie
Ukrywszy na jej piersi rozpalone skronie.
Telimena, widząc to, nie zrezygnowała,
A że prócz doświadczenia spryt i rozum miała,
Zatem drażniąc ustami Tadeusza wargi,
Szepnęła pieszczotliwie kilka słówek skargi:
Wszak to było dla ciebie, a co dla mnie będzie?
I mając swoje chuci jedynie na względzie,
Jęła go palić wzrokiem, uśmiechem czarować,
Wodzić ręką po ciele, namiętnie całować,
Wpiła w niego swe wargi, na koniec zemdlona.
Przycisnęła namiętnie młodzieńca do łona.
Poznał tedy Tadeusz, z kim ma do czynienia,
Co znaczy dobra szkoła obok doświadczenia.
Już mu teraz pomogła własnymi rękami,
Własnym ciałem – prócz tego czułymi słówkami
Błagała, by rozkoszy nie popsuł pośpiechem:
Bo przecież noc nie zając – mówiła z uśmiechem –
Nie ucieknie! Wszak prawda, ty moje kochanie?
Jakże to nie być czułym na takie wezwanie!
Jak Moskal, gdy zagrają Boże cara chrani,
Tak rzucił się Tadeusz. Telimena w dani
Wtórną zniosła z młodzieńczej ochoty ofiarę.
Gdyby się teraz hrabia zjawił na chwil parę,
Miałżeby co szkicować: Ponad spódnic zwoje
Sterczało rozdzielonych białych kolan dwoje;
Niżej, w falban, koronek napiętrzonej górze,
Nurza się pan Tadeusz niby w białej chmurze,
Pod nim się Telimena zadyszana wije,
Włos rozwiany, w nieładzie w murawie się kryje.
Pierwszy powstał Tadeusz wnet ubiór poprawił,
Przez chwilę jeszcze oko Telimeny bawił,
Która leżąc omdlała i z sił wyczerpana,
Ledwo z jego pomocą wstała na kolana.
Wnet poprawiła włosy, wstążki i falbany,
A widząc, że Tadeusz, nieco zadumany,
W te do niego bez gniewu ozwała się słowa:
Sądzę, że w tajemnicy wszystko pan zachowa.
Zwłaszcza że czyn pański był nieco zuchwały.
Mówię to nie dlatego by prawić morały,
Lecz postąpić w ten sposób z kobietą uczciwą,
Może nieco zalotną, czułą i wrażliwą,
Korzystać z jej niemocy, wyzyskać jej słabość,
Łagodnie panu powiem, to była zuchwałość.
To niegodne, mój panie!… Jednak wiek twój młody,
Dzień gorący i mrówki, które do swobody
Szerokie dały pole, biorąc pod uwagę,
Przebaczam… Cóż mam robić?… Kto taką odwagę
Wobec damy okazał, jak pan to uczynił,
Ten by tylko w jej oczach zyskał, nie zawinił.
I kiedy ją Tadeusz ścisnął za kolana,
Grożąc palcem, wyrzekła: Oj, łotrzyk z waćpana…
A teraz wersja hardcorowa w wykonaniu Daniela Olbrychskiego:
Uwaga: Tekst zawiera wyrazy baaaardzo wulgarne!
XIII Księga Pana Tadeusza | CAŁOŚĆ! // Chwasty Polskie (4)
Źródło: https://pl.wikipedia.org; https://pl.wikisource.org; http://www.edusens.pl;