Środa, 7 listopada – Międzynarodowy Dzień Fizyki Medycznej, Światowy Dzień Feministek, Dzień Kotleta Schabowego, film „Lalka”, serial „Na dobre i na złe”, Frank Sinatra i Ava Gardner
Międzynarodowy Dzień Fizyki Medycznej
Światowy Dzień Feministek
Dzień Kotleta Schabowego
Wszystkich zainteresowanych tematem dzisiejszych świąt nietypowych proszę o zaglądnięcie do zeszłorocznego wpisu, który znajdziecie (TUTAJ) .
Dzisiaj, oprócz tych świąt, obchodzimy także różne, ciekawe rocznice.
***
I tak – 7 listopada 1968 roku, odbyła się premiera polskiego filmu fabularnego w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa, na podstawie jego własnego scenariusza –
„Lalka”
Film „Lalka” to adaptacja powieści Bolesława Prusa pod tym samym tytułem. Opowiada historię zamożnego kupca warszawskiego Stanisława Wokulskiego i pięknej, lecz zubożałej arystokratki Izabeli Łęckiej.
„Lalka” – motyw przewodni
Głównym wątkiem filmu Hasa jest wątek miłosny tychże, a właściwie tylko Wokulskiego, gdyż reżyser ukazał właśnie dramat nieodwzajemnionej miłości Stanisława.
Na uwagę zasługuje muzyka Wojciecha Kilara, wybitnego kompozytora, która dopełnia całości filmu.
Film jest bardzo wysmakowany plastycznie, nawet wtedy, gdy pokazuje brzydotę Warszawy. Jest on autorską, dość swobodną adaptacją powieści, za co Hasa spotkały liczne negatywne opinie krytyki.
Dla mnie atutami filmu jest ukazanie rzeczywistości w konwencji marzenia sennego, czasami nawet koszmaru. Widać to doskonale w symbolicznych scenach przedstawiających Warszawę i w wędrówce Wokulskiego na Powiśle, kiedy mija rozpadające się chałupy, zwłoki konia i wysypiska śmieci, wciąż w dół, w kierunku rzeki, przy smętnych tonach muzyki Kilara. Tak właśnie niedoszły malarz Has malował sceny filmu.
Po premierze, krytycznej dyskusji poddano główne role aktorskie, z czym w zupełności się nie zgadzam. Kreacji Mariusza Dmochowskiego zarzucano wyolbrzymianie cierpienia Wokulskiego zamiast energii i zapału powieściowego pierwowzoru, zaś Beacie Tyszkiewicz zbytnie przedstawienie melancholii i łagodnego usposobienia w roli Izabeli Łęckiej, które to nie bardzo przystawały do jej powieściowych cech intelektualnych. Według mnie, Beata Tyszkiewicz doskonale oddała naturę Łęckiej – dystans i chłodną wyniosłość „lwicy salonowej” podupadającej arystokracji.
Takie właśnie przedstawienie głównych postaci absolutnie pasowało do konwencji filmu Hasa.
Poza tym, film Hasa nie jest ekranizacją powieści Prusa, lecz adaptacją, która to forma pozwala na swobodę interpretacji, wprowadzanie zmian polegających na pominięciu pewnych wątków, a dodaniu nowych.
Oglądając „Lalkę” Hasa mam wrażenie, że oglądam malarskie obrazy ze snu, snu o marzycielach, którzy przegrywają z nicością świata.
Jeżeli natomiast ktoś chce zobaczyć odzwierciedlenie powieści na ekranie, to zapraszam do obejrzenia serialu telewizyjnego „Lalka” z 1977 roku według scenariusza Aleksandra Ścibor-Rylskiego i Jadwigi Wojtyłło i w reżyserii Ryszarda Bera.
***
31 lat później, 7 listopada 1999 roku, na antenie TVP2 wyemitowano 1. odcinek serialu:
„Na dobre i na złe”
Na dobre i na złe odcinek 1 – czołówka 1999
Na dobre i na złe to najdłuższy w historii polskiej telewizji cotygodniowy serial obyczajowy i trzeci serial (po Klanie i Świecie według Kiepskich) pod względem liczby lat nieprzerwanej produkcji.
Serial przedstawia losy personelu i pacjentów szpitala w fikcyjnym podwarszawskim miasteczku Leśna Góra.
Odcinki 1–449 kończył utwór „Na dobre i na złe” Anny Jurksztowicz, a w odcinkach 450–613 piosenka „Masz zawsze mnie” Rafała Brzozowskiego. Obecnie serial kończą różne utwory.
Początkowo akcja serialu osnuta była wokół postaci trojga lekarzy: Zosi Stankiewicz (Małgorzata Foremniak), Jakuba Burskiego (Artur Żmijewski) i Brunona Walickiego (Krzysztof Pieczyński) – trójki przyjaciół ze studiów, którzy po latach spotkali się ponownie, mając pracować razem w jednym szpitalu. Z czasem losy tych trzech bohaterów zaczęły rozwijać się równocześnie z perypetiami innych postaci (lekarzy, pielęgniarek, pozostałych pracowników leśnogórskiego szpitala).
Trzema ważnymi postaciami, które występowały w serialu również od samego początku, byli prof. Tadeusz Zybert (Marian Opania), wówczas dyrektor medyczny szpitala, jego córka Monika (Jolanta Fraszyńska) i siostra oddziałowa Danuta Dębska (Daria Trafankowska). Po kilku latach do serialu dołączyli także: Małgorzata „Meg” Donovan (Maja Ostaszewska) i Andrzej Stankiewicz (Michał Grudziński), siostra i ojciec Zosi. Pojawiła się też kolejna dwójka lekarzy, których losy wyszczególniono: dr Witek Latoszek (Bartosz Opania) i stażystka Lena Starska (Anita Sokołowska), mający po czasie stać się także drugą po Zosi i Jakubie serialową parą.
Z czasem na pierwszy plan wysunęła się trójka młodych lekarzy-rezydentów: Wiktoria Consalida (Katarzyna Dąbrowska), Przemysław Zapała (Marcin Rogacewicz) oraz Agata Woźnicka (Emilia Komarnicka-Klynstra).
Oprócz fabuły opartej na życiu pracowników placówki medycznej integralną częścią każdego odcinka serialu są wątki związane z pacjentami leśnogórskiego szpitala.
Na dobre i na złe [Piosenka końcowa] [Napisy Końcowe]
***
Również 7 listopada, ale dużo, dużo wcześniej, bo w 1951 roku – powiedzieli sobie „TAK”-
Frank Sinatra i Ava Gardner
Za trzecim razem na jednym z przyjęć była już wolna, olśniewająca i niezbyt zauroczona Sinatrą. Uznała go za „aroganckiego, przytłaczającego i pyszałkowatego”. Zmieniła zdanie, gdy pewnego dnia minęła go swoim zielonym cadillakiem. Frank często przechadzał się w okolicach jej domu… Uśmiechnął się i uchylił kapelusza; zatrzymała się. „Hej, Ava, zostańmy przyjaciółmi. Czemu nie mielibyśmy zjeść kolacji?”- zaproponował. Właśnie, dlaczego nie…? „Był taki przystojny, z tą swoją szczupłą chłopięcą buzią, błękitnymi oczami, tym uśmiechem. Miał w sobie entuzjazm i energię, uwielbienia dla życia w ogóle, a w szczególe – dla mnie” – mówiła. „Wiedziałam, że jest żonaty, a żonaci faceci nie plasują się wysoko w moim rankingu” – zastrzegała jednak.
Tamtego wieczoru nie poszli ze sobą do łóżka. Pijani, po szalonej przejażdżce, podczas której strzelali z pistoletów w okna sklepów i skrzynki pocztowe, wylądowali u niego. Wymienili pocałunki, Ava spoważniała. Nazwała go „Francis” – nikt tak go nigdy nie nazywał. Odwiózł ją do domu.
Kilka miesięcy później nie odmówili sobie już niczego. „Staliśmy się kochankami, kochankami na wieczność. Wiedziałam, że odtąd cokolwiek by się nie stało, już zawsze będziemy w sobie zakochani” – twierdziła Gardner. „Całe życie pragnąłem tylko śpiewać. Teraz ty jesteś wszystkim, czego chcę” – mówił on. Zwłaszcza że i Dolly pragnęła pięknej synowej, idealnego dopełnienia Franka. „Ależ ci się trafiło” – wytarmosiła go za policzek .
Dolly i Ava przypadły sobie do gustu – zadziwiające, jeśli wziąć pod uwagę, że obie miały w zwyczaju podporządkowywać sobie wszystko i wszystkich. Trudno powiedzieć, która więcej klęła, piła i paliła, i tylko z mężczyznami radziły sobie inaczej. Dolly wystarczała władza nad Frankiem i wielbiącym ją mężem, niepiśmiennym bokserem. Ava nie zamierzała się ograniczać, choć Frank przez jakiś czas chyba jej wystarczał. Oboje mieli wielkie apetyty: na życie, alkohol, jedzenie, seks. „Byliśmy ludźmi o nerwach naciągniętych do granic. Pazernymi, zazdrosnymi, drapieżnymi. Wybuchaliśmy szybko” – mówiła.
Kłótnie zaczęły się właściwie od razu. Ktoś ze znajomych wspominał dzień, w którym gościł ich u siebie. Ona wrzeszczała na górze, on wściekły zbiegł po schodach, wtedy ona, nagle łagodniejąc, rozpyliła przez drzwi perfumy. Natychmiast przybiegł z powrotem.
Łóżko zawsze ich godziło. „Tam nigdy nie mieliśmy problemów. Problemy zaczynały się po drodze do bidetu” – kwitowała Gardner. „W ich towarzystwie siedziało się na ostrzach noży. Nigdy nie było wiadomo, kiedy strzykną w siebie jadem – mówili znajomi. – Żadne z nich nie chciało ustąpić pola nawet o centymetr”.
Zanim stanęli na ślubnym kobiercu, zdążyli rozstać się i zejść niezliczoną ilość razy. Frank nie odmawiał sobie towarzystwa kelnerek i tancerek, przez namiot Avy na planach westernów przewinęła się cała parada rekwizytorów i kaskaderów. Wdała się też w głośny romans z hiszpańskim torreadorem. „W życiu cię nie rozgryzę – połowa kobiet tego świata chętnie rzuciłaby się Frankowi do stóp, a ty prowadzasz się z facetem w rajtuzach i baletkach” – kręcił głową Humphrey Bogart. Mimo tego Sinatra poprosił Nancy o rozwód. Ava zmusiła go, by zadzwonił do żony i przejęła słuchawkę.
Tydzień później, 7 listopada 1951 r., Ava i Frank byli już małżeństwem. W ich relacji niewiele się zmieniło – prócz podupadającej kariery Franka. Nagłośniony na całą Amerykę skandal obyczajowy mocno odbił się na jego popularności, dawni fani bojkotowali jego filmy, palili płyty i wysyłali listy, każąc mu wracać na klęczkach do Nancy. Ava za to zyskała – jej wizerunek famme fatale tylko się ugruntował, dostawała coraz lepsze role i choć twierdziła, że mamma Sinatra przesłała jej przepisy na ulubione spaghetti Franka, nie zamierzała zmienić się w kobietę udomowioną.
Miłość, która zdarza się raz w życiu
Dwa razy, nie pytając go o zdanie, usunęła ciążę. „Nie uważała już, że może liczyć na dobrą przyszłość z Frankiem. Ich związek nie był wystarczająco stabilny, by zakładać prawdziwy dom. Gdy Sinatra dowiedział się, co zrobiła, był zdruzgotany, ale myślę, że i ona później żałowała tej decyzji” – mówił biograf Avy Gardner.
Sinatra usiłował jakoś skleić ich związek. „To jego łatwej było zranić, był oszalały na punkcie tej kobiety” – opowiadali znajomi. Gdy w jednej z plotkarskich kolumn wyczytał, że Ava zjadła kolację z jego przyjacielem Peterem Lawfordem, wpadł w szał i groził mu przez telefon, że zaraz wyśle kogoś, kto połamie mu nogi. Nie mógł jeść, nie mógł spać, pił do piątej nad ranem. 18 listopada 1953 r. – zaraz po tym, jak Ava oznajmiła mu, że odchodzi – znaleziono go nieprzytomnego z podciętymi nadgarstkami w windzie jego nowojorskiego apartamentu.
Żona nie odwiedziła go w szpitalu. Po dwóch dniach, wbrew radom lekarzy, Sinatra wypisał się na własne życzenie i pognał prosto do niej. „To nic, pokaleczyłem się o szkło” – wskazał na bandaże. Ava odetchnęła z ulgą, nie zamierzała mieć wyrzutów sumienia.
Po czterech latach separacji rozwiedli się w 1957 r. Ich małżeństwo w rzeczywistości trwało dwa lata, choć miłość – chyba do samego końca. Sinatra nigdy nie zdjął medalika ze św. Franciszkiem, który od niej dostał, a na każde urodziny wysyłał jej bukiet. Nie wyrzucała go jeszcze długo po tym, gdy kwiaty przekwitły. W przeciwieństwie do Franka nigdy już z nikim nie związała się na stałe, ostatnie lata spędziła, słuchając jego starych płyt i topiąc smutki w alkoholu.
film.interia.pl
https://youtu.be/gc_itQYJlMQ?list=RDCFv3gK2ea0Y
Frank Sinatra „You And Me (We Wanted It All)” – Featuring Ava Gardner
Źródło: https://pl.wikipedia.org; https://www.filmweb.pl; https://film.interia.pl;