Majowe pożytki, czyli … zbiera nektar pszczółka, zbierajże też i ty – ziółka

Wtorek, 31 maja 2022 roku

Maj już za nami. Bynajmniej nie bukoliczny. Tak w przyrodzie jak i w wydarzeniach z kraju i ze świata. Pogoda nas nie rozpieszcza, jest pochmurnie i wietrznie. Zimny maj już zawsze przypominać mi będzie Korę i jej utwór „Wyjątkowo zimny maj”. Maanam stworzył go w 1991 roku, zaledwie dwa miesiące po jednym z najzimniejszych majów w powojennej historii. Teraz też mamy wojnę…

Czas płynie i nawet się nie obejrzeliśmy, jak ten najbardziej wiosenny miesiąc, stanowiący już tylko krok do lata –  minął…

Dlatego choć na chwilę oderwijmy się od teraźniejszości na rzecz przyrodniczych retrospekcji, stanowiących jednocześnie garść porad, jak korzystać z darmowych leków pochodzących od wiosennej natury.  Zapraszam   🙂

 

SDM – Ballada Majowa

 

„Maj” to bardziej określenie stanu umysłu niż rzeczywiste 31 dni zielonego lansu wiosny. Wszystko zależy od tego, kiedy co zaczyna kwitnąć. I tak, wyznacznikiem majówki nie są dla mnie kasztanowce, ale łany … zawilców!

Według mitologii nimfa Chloris (czyli rzymska bogini Flora) była zazdrosna o swojego męża Zefira, uosobienie łagodnego wiatru zachodniego, gdy ten spoglądał na nimfę Anemone. Z zazdrości zamieniła nimfę w delikatny kwiat, który budzi się na nowo każdej wiosny.

To właśnie zawilec gajowy. Rozprzestrzenia się bardzo wolno – głównie przy pomocy kłączy, gdyż nasiona w większości są niepłodne. Jest gatunkiem wskaźnikowym starych lasów, tj. kompleksów leśnych zachowanych na przestrzeni wieków.

Podobnie jak inne rośliny z rodziny jaskrowatych zawilec w stanie świeżym zawiera trujący glikozyd ranunkulinę, która działa drażniąco na skórę i błony śluzowe. Może wywołać odczyny alergiczne u osób wrażliwych nawet przy zrywaniu ziela.

Dr Henryk Różański wyjaśnia, że ziele zawilców należy zbierać podczas kwitnienia i stosować po wysuszeniu, które unieczynnia (inaktywuje) drażniące laktony. Pisze m. in.:

„Ranunkulina – glikozyd zawiera w budowie lakton – protoanemoninę (protoanemonin). Działa uspokajająco, bakteriobójczo i bakteriostatycznie, pierwotniakobójczo, antymutagennie, przeciwgorączkowo i fungistatycznie. Jest fitoncydem o silnych właściwościach przeciwpasożytniczych i przeciwdrobnoustrojowych. Niestety działa też drażniąco na błony śluzowe i skórę. U niektórych osób wywołuje odczyny alergiczne. Przy niewłaściwym zastosowaniu, przedawkowaniu i nadwrażliwości zawilec wywołuje kichanie, kaszel, łzawienie, ślinotok, rumień na skórze i pokrzywkę. Świeży surowiec (kłącze, ziele), sok, intrakt ze świeżego ziela/kłącza zawilca powoduje podrażnienie błon śluzowych przewodu pokarmowego, podrażnienie nerek, białkomocz i krwiomocz, biegunkę, zapalenie spojówek, przekrwienie narządów płciowych, nudności i wymioty oraz ból głowy i stany zamroczenia.”

Zawilce zbierajmy tylko w takiej ilości jaka jest niezbędna, a nie na zapas. Rosną naprawdę wolno, a zerwanie jedynego liścia spowoduje, że dana roślina nie da rady zgromadzić zapasów na następne kwitnienie. Można zbierać same kwiaty. Nie jest objęty ochroną gatunkową, ale to nie znaczy, że wolno go niszczyć. Na szczęście minęła bezmyślna moda na bukieciki z wiosennych kwiatów. Zawilce gajowe nie nadają się do zrywania na bukiety, także z powodu niewielkiej trwałości. Zwykle więdną zanim zostaną doniesione do domu. Czasami w naszych lasach i parkach można spotkać zawilec żółty, który od bardziej pospolitego zawilca gajowego różni się przede wszystkim żółtym kolorem kwiatów.

***

„Na mokrych łąkach albo nad rowem, wiosną wychylam znad wody głowę. Kiedy zakwitnę, to jakby słońce blask położyło na szarej łące…”

Żółtymi kwiatami może poszczycić się także należąca do rodziny jaskrowatych knieć wodna. Znana jest bardziej jako kaczeniec błotny lub kaczyniec. Wszyscy znamy tę pospolitą roślinę, porastającą rowy, przybrzeżne, podmokłe tereny jezior, rzeczek i bagien. Jej cechą charakterystyczną są duże, nerkowate, mięsiste i błyszczące, ciemnozielone liście. By roślinę móc podziwiać w całej okazałości, musimy poczekać na duże, żółte kwiaty, które pokazują się w marcu i pozostają na roślinie do maja, a czasem także do czerwca.

Kaczeniec też ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż tylko bycie ozdobą. Jest cenną rośliną stosowaną w ziołolecznictwie. Surowiec zielarski stanowić może zarówno suszona, jak i świeża postać rośliny. Materiał powinien być zbierany w czasie kwitnienia, a ewentualne suszenie powinno odbywać się w temperaturze pokojowej.

Bywa stosowany w leczeniu chorób takich narządów, jak wątroba czy pęcherzyk żółciowy. Jest to możliwe dzięki zawartości w kaczeńcu berberyny, leczącej stany zapalne, niealkoholowe stłuszczenie wątroby oraz przyczynia się do poprawy stanu jelit. Ma również zastosowanie przy insulinooporności i cukrzycy, sprzyja walce z otyłością, depresją, wspomaga leczenie nowotworów oraz pozytywnie działa na pamięć. Hamuje rozwój wirusa HIV, pobudza pracę serca, obniża ciśnienie tętnicze krwi a także wykazuje właściwości przeciwalergiczne, przeciwwirusowe i antybakteryjne. Maści, soki i wyciągi na jego bazie, a także jego świeże ziele stosowane są jako okłady przy leczeniu ran. Sprawdzają się także przy wysypkach czy opryszczce.

Przy wszystkich tych wspaniałych właściwościach, musimy pamiętać, że knieć błotna to roślina trująca. Jeśli mamy zamiar używać jej do celów leczniczych, powinniśmy to robić pod okiem doświadczonego zielarza czy też lekarza posiadającego wiedzę na temat roślin leczniczych. Kaczeniec błotny może być stosowany także w kuchni jako przyprawa. Pączki kwiatowe, zanim dojrzeją, możemy zbierać i marynować w zalewie z wody, soli i octu. Tak przyrządzoną kniecią błotną niektórzy zastępują kapary.

***

„Soczystą zielenią, już pokryły rowy, w małym gaju przy ruczaju, liście konwaliowe…”

Konwalia majowa jest popularną rośliną ozdobną, której głównym walorem są niewielkie kwiaty o charakterystycznym zapachu i dzwonkowatym kształcie. Znana jest pod wieloma nazwami zwyczajowymi i ludowymi, np. lanuszka. Występuje często w lasach niemal całej Polski, zwłaszcza w północno-wschodniej części kraju, gdzie porasta duże powierzchnie.

Roślina wyróżnia się odpornością i żywotnością, nie ma dużych wymagań związanych z podłożem i świetnie radzi sobie nawet w miejscu o glebie słabej jakości. Ze względu na dość trwałe kwiaty o pięknym, charakterystycznym zapachu, jest także uprawiana w ogrodach. Ekspansywny charakter jej kłączy bywa jednakże problemem, bowiem konwalie mogą przygłuszyć inne gatunki uprawiane w ogrodach. Piękny zapach kwiatom nadaje lotny olejek farnezol. I choć roślina ma niemiły, słodkawo-ostrogorzki smak, to wszystkie jej części są bardzo niebezpieczne zarówno dla zwierząt jak i ludzi.

W lasach występuje też konwalijka dwulistna, zwana też majownikiem dwulistnym. To bylina z wyglądu przypominająca konwalię majową, lecz jest znacznie skromniejsza, o drobnych kwiatach i subtelnym zapachu. Łatwo dostrzec różnice w budowie liści: u konwalijki liście są mniejsze, u nasady sercowato wycięte, u konwalii nasada liścia jest zbiegająca.

Konwalia i konwalijka kwitną w maju, jednak ta pierwsza zakwita nieco wcześniej. W tym roku obie zakwitły później niż zwykle i dlatego możemy cieszyć się nimi także w czerwcu. Jak to z takimi pięknościami bywa, obydwie rośliny są i trujące i lecznicze. Konwalijka swoim składzie zawiera wykazujące silne działanie saponiny oraz glikozydy nasercowe – z tego powodu zaleca się zachowanie ostrożnego jej dawkowania, które pozwoli uniknąć zatrucia. Roślinie przypisuje się działanie moczopędne, przeciwobrzękowe, wykrztuśne i antyseptyczne. Sprzyja ona oczyszczaniu dróg oddechowych i poprawia pracę serca. Znajduje zastosowanie w leczeniu skąpomoczu, obrzęków będących efektem niewydolności układu krążeniowego oraz kaszlu towarzyszącego zapaleniu płuc oraz oskrzeli. Używa się ją jeszcze do sporządzania naparów oraz nalewek. Zainteresowanych odsyłam (TUTAJ) .

Pamiętam ciekawe pytanie za pół miliona, które kiedyś padło w emitowanym w TVN teleturnieju Milionerzy: „Z jakim kwiatkiem najczęściej był portretowany Mikołaj Kopernik?”

Uczestnik nie odpowiedział, ale Wy pewnie domyślacie się, że chodziło właśnie o konwalię, symbol sztuki medycznej. Konwalia w rękach Kopernika była symbolem hołdu dla medycyny i przyrody, bowiem w dawnych czasach ludzie żyli w zgodzie z naturą i doceniali dobroczynne dary otaczającej nas przyrody.

***

„Obietnicą smaku miododajnej rośliny, w kwietniu i w maju pokazuje kwiaty”. (Aleksandra Baltissen)

Choć kwitnie również jesienią, to szczyt wzrostu tej roślinki o niepozornym uroku występuje zwykle na przełomie kwietnia i maja. Szczawik zajęczy (bo o nim mowa), to roślina rozpowszechniona praktycznie wszędzie. Spotkać ją można w lasach, parkach, na trawnikach, w miejscach mokrych i zacienionych.

Listki szczawika jak i jego kwiatki są jadalne. Nie jest rośliną powszechnie stosowaną w polskiej kuchni, ale ze względu na wartości odżywcze, jakie niesie, może być ciekawym urozmaiceniem jadłospisu. Charakterystyczny, kwaskowaty smak nadają mu szczawiany, ale ma także sporo witaminy C, dużo rutyny i inne antyoksydanty.

Ujawnia szereg działań o pozytywnym wpływie na organizm człowieka. Jego najlepsze działanie udowodniono w zmniejszaniu obrzęków oraz przy uzupełnianiu niedoborów witaminy C. I tak 100 g szczawika zajęczego dostarcza aż 125 mg witaminy C. Można uznać go zatem za bardzo dobre źródło tej substancji. Dla porównania 100 g cytryny dostarcza jedynie 58 mg tej witaminy, więc cytryna powszechnie uznawana za jej „doskonałe źródło”, wcale nie dostarcza dużych ilości tego składnika odżywczego. Roślina ze względu na wysoka zawartość witaminy C była niegdyś stosowana w dietoterapii szkorbutu.

Ten skromny mieszkaniec lasu jest roślinką, którą łatwo możemy rozpoznać dzięki cienkim i delikatnym listkom o budowie trójlistkowej rozetki. Szczawiki azywane są „kwiatami miłości lub kwiatami szczęścia”, bo ich liście przypominają koniczynę. Co ciekawe, składają się ku sobie gdy nadchodzi noc albo gdy następuje okres niepogody. Kwiatki są pełne delikatnego wdzięku – pięć białych lub różowych płatków usianych jest w sposób mniej lub bardziej widoczny fioletowymi żyłkami.

Szczawik zajęczy wykazuje działanie przeciwpasożytnicze, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze oraz przeciwnowotworowe. Jest także skuteczny w przyspieszeniu gojenia ran. Liście zwalczają objawy zatrucia pokarmowego. Roślina wykazuje doskonałe działanie w zmniejszaniu bólu menstruacyjnego. Ma także korzystny wpływ na przebieg przeziębienia. Ze względu na właściwości przeciwgorączkowe może być odpowiednim dodatkiem w czasie leczenia jego objawów.

Szczawik zajęczy stosowany może być w chorobach powodujących gorączkę, przy niestrawności, braku apetytu, zatruciach krwi, żółtaczce, zapaleniu nerek, zgadze i innych. Zmieszany z oliwą pobudza wydzielanie żółci i wzmaga detoksykację wątroby. Przyspiesza przemianę materii. Jego liście są bogatym źródłem mikroelementów, regulujących różne szlaki metaboliczne w organizmie człowieka. Do tych mikroelementów zalicza się: sód, potas, magnez, wapń.

Jest również źródłem przeciwutleniaczy. Świadczy o tym zawartość takich składników jak: beta-karoten, kwas askorbinowy, tokoferole, ksantofile oraz flawonoidy. Zawartość przeciwutleniaczy powoduje, że opóźniane są procesy starzenia organizmu. Dzięki nim zapobiega się też wystąpieniu chorób cywilizacyjnych. Jest także bogaty we flawonoidy, garbniki, fitosterole i olejki eteryczne. Szczawik zajęczy jest rośliną, w której występują NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe). Należą do nich: kwas palmitooleinowy, kwas linolowy, linolenowy. Nie należy go jednak traktować jako jedynego źródła tych kwasów. Nie występują one tu w dużych ilościach, bo szczawik nie należy do roślin oleistych.

Jednak, jak ze wszystkim – tak i w spożyciu szczawiku polecany jest umiar – jego jedzenie niewskazane jest przy kamicy moczowej. Liście szczawiku zawierają także szczawiany (12% suchej masy), które są czynnikiem ograniczającym wchłanianie żelaza niehemowego. Oznacza to, że absorpcja żelaza z innych roślinnych źródeł będzie ograniczona w przypadku spożycia ich razem ze szczawikiem.

Liście najlepiej zbierać bardzo wczesną wiosną. Prawidłowe ich obrobienie wpływa na zachowanie ich właściwości. Warto więc dokładnie wysuszyć zebraną roślinę, którą zaleca się przechowywać w miejscu suchym.

***

„…Nikt jej nie lubi na świecie! Nikt z niej wianuszków nie plecie i do bukietów nie zrywa! Każdy ją tylko przezywa!…” (Wawiłow Danuta)

Pokrzywa to nie tylko pospolita roślina, która powoduje nieprzyjemne doznania podczas kontaktu z jej liśćmi. Obejmuje około 50 gatunków występujących na całej kuli ziemskiej. W Polsce występują dwa gatunki rodzime – pokrzywa zwyczajna i pokrzywa żegawka. Kwitnie od czerwca do października. Azotolubna – rośnie na glebach świeżych, zasobnych, w lasach żyznych i wilgotnych – łęgach, olsach, grądach, buczynach. Występuje także na siedliskach ruderalnych i nad brzegami wód.

Pokrzywa poprawia trawienie i przyswajanie pokarmów. Pobudza czynność wydzielniczą żołądka, trzustki i wątroby. Zwiększa wydalanie moczu, a z nim szkodliwych produktów przemiany materii. Dlatego może być wykorzystana w leczeniu przewlekłych zakażeń i kamicy moczowej. Znosi stany zapalne w przewodzie pokarmowym, a także hamuje małe krwawienia. Może być dobrym lekiem w zaburzeniach czynności przewodu pokarmowego, a nawet biegunkach.

Zawarte w pokrzywie związki czynne obniżają poziom cukru we krwi oraz zapobiegają nadmiernemu poceniu się. Pokrzywa może być bogatym i cennym źródłem związków żelaza w stanach jego niedoboru. Dlatego jest zalecana dla krwiodawców, rekonwalescentów po wyniszczających chorobach, osób po krwotokach oraz szczególnie dla kobiet. Wzmacnia też odporność organizmu przeciwko infekcjom wirusowym. Korzenie pokrzywy mają silniejsze działanie moczopędne niż liście. Używa się ich także do pielęgnacji skóry. Działają także skutecznie jako lek przeciwko przerostowi prostaty.

Z pokrzywy można wytwarzać:

– sok z liści. Uzyskujemy go przez rozdrobnienie świeżych liści pokrzywy w sokowirówce. Pije się go po 1-3 łyżki dziennie. Sok możemy przygotować na kilka dni i przechowywać w lodówce. W przypadkach grypy, przeziębień, dla wzmocnienia organizmu spożywamy mieszankę soku z pokrzywy z miodem (proporcje: sok 10 części do 100 części miodu).

– napar z liści. Stosujemy w stanach zapalnych dróg moczowych i przewodu pokarmowego, w krwawieniach z przewodu pokarmowego, w kamicy moczowej i skazie moczanowej, w łagod­nych biegunkach, cukrzycy, niedokrwistości z niedoboru żelaza. Otrzymujemy go zalewając szklanką wrzątku 1 łyżkę suszonych liści. Całość odstawiamy na około 15 minut i po przecedzeniu pijemy w 2-3 porcjach w ciągu dnia.

– napar z korzeni. Używamy do wcierania we włosy i do pielęgnacji skóry oraz w profilaktyce i leczeniu przerostu prostaty. Przepis: 1 łyżkę suszonych korzeni zalewamy szklanką wrzątku i odstawiamy na 15-20 minut. Po przecedzeniu pijemy w 2-3 porcjach.

Można suszyć liście młodych pokrzyw i używać ich zimą do posypania gotowanych ziemniaków zamiast koperku lub jako dodatek do zup i sałatek, doceniając zawarte w nich w dużych ilościach łatwo przyswajalne żelazo.

Najlepsza jest jednak pokrzywa przygotowana podobnie jak szpinak. W tym celu należy naścinać szczytowych części pokrzyw z głębi lasu, przed zakwitnięciem (najlepsze są tylko stożki wzrostu). Potrzebna jest większa ilość, bo po ugotowaniu bardzo tracą masę. Wrzucić na chwilę do wrzątku, potem odcedzić i otrząsnąć z wody. Drobno posiekać, wrzucić na rozgrzane klarowane masło, lekko  poddusić  (tak jak przyrządza się szpinak) dodając posiekany czosnek, sól i pieprz. Wlać nieco śmietany, odparować ją i zaciągnąć całość jajkiem. Podawać na grzance, umoczonej w mleku lub śmietanie, podsmażonej na złoty kolor. Masę ułożyć na grzance, posypać potarkowanym, gotowanym na twardo jajkiem i oprószyć zieleniną wg uznania. Smakuje wybornie i jest bardzo zdrowe!

Warto ją właśnie teraz zbierać, suszyć i zrobić zapasy na zimę. Najlepsza jest świeża i młoda, zanim zacznie kwitnąć. Oczywiście zbierać ją trzeba w lesie, najlepiej w cienistej olszynie, gdzie wyrosła z dala od zanieczyszczeń i pyłów. Kwitnie zwykle od czerwca do października.

Pokrzywę można wykorzystać też w postaci herbaty lub naparu w celach leczniczych lub kosmetycznych. Znana jest w medycynie ludowej ze swoich antybakteryjnych właściwości i często nazywana naturalnym antybiotykiem. Herbatka z pokrzywy może zastępować czarną herbatę czy kawę. Ponieważ nie ma właściwości pobudzających, można ją wypić nawet przed snem, a do tego jest cennym źródłem witamin i soli mineralnych.

***

„…w ogrodzie podagrycznik wśród złotych żonkili, one cieszą oko, on smaku przychyli…”   (Zofia Piłasiewicz)

Podagrycznik pospolity, z rodziny selerowatych, jest pospolitą rośliną, którą można spotkać prawie w całej Europie, Azji a także w Ameryce Północnej, dokąd został zawleczony. Rośnie w cienistych, wilgotnych lasach, w niższych partiach gór, a także w zaroślach, na rowach i wysypiskach śmieci. Rośnie również w ogrodach w pobliżu ogrodzeń, gdzie jest cień oraz wilgoć.

Kurza stopka, kozia stópka, śnitka, gier czy barszcnica to nazwy ludowe tej rośliny. Nawiązują one do kształtu odcinków liści, przypominających odciski kurzych bądź kozich śladów. Natomiast nazwa botaniczna wywodzi się od podagry, czyli bólów reumatycznych, obejmujących stawy palców stopy i związana jest z zastosowaniem leczniczym tego gatunku. Niektóre źródła podają, że prawdopodobnie już neandertalczycy używali ziele podagrycznika do uśmierzania bólu.

Podagrycznik ma słabe właściwości uspokajające, ale także moczopędne i przeciwzapalne. Poprawia nieco przemianę materii. Suszone ziele podagrycznika było także stosowane w leczeniu stanów zapalnych dróg moczowych i kamicy nerkowej, a także łagodzeniu skutków hemoroidów. Do przygotowania naparu można wykorzystać suszone lub świeże liście podagrycznika – łyżeczkę ziela na szklankę naparu zalewa się wodą z temperaturze ok. 90 stopni C i parzy się przez ok. 15 minut. Napar z podagrycznika można pić (1 szklanka dziennie przez maksymalnie 6 tygodni), a także wykorzystywać do przemywania skóry.

Przez wielu rolników określany jest mianem chwastu, który wciska się niemal wszędzie i który bardzo trudno jest wyplenić. Bardzo szybko się rozprzestrzenia bo może odrastać nawet z bardzo małego fragmentu kłącza i przeżywa nawet w średnio sprzyjających innym roślinom warunkach.  Można go poznać po wysokości (osiąga nawet 90 cm), rozgałęzionym kłączu, nagiej łodydze i charakterystycznych małych, koszyczkach białych kwiatów o drobnych płatkach, dających cienkie i wydłużone owoce. Po potarciu podagrycznik wydziela przyjemny zapach.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Historia podagrycznika pospolitego w Polsce sięga czasów Średniowiecza, kiedy ze względu na wartości odżywcze, był sprzedawany jako warzywo na targach w Krakowie. To jedna z roślin, której spożycie wzrastało w okresach głodu. Udokumentowano stosowanie nadziemnych części do przygotowywania zup (stąd nazwa ludowa – barszcnica), szczególnie na Kresach Wschodnich. Jednak spożycie tej rośliny w Polsce zmniejszyło się na przestrzeni wieków, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, w których nadal ma ona znaczenie kulinarne. W północno-zachodnich Niemczech podagrycznik jest zbierany na „zieloną zupę”, przy czym preferowane są młode liście oraz łodygi wraz z ogonkami liściowymi.

Młode liście podagrycznika stanowić mogą namiastkę szpinaku. Można je jeść na surowo, dodając je do różnych sałatek, czy stosując do posypywania ziemniaków, kasz, makaronów, dodawać do past jajecznych czy serowych, zarówno z białego, jak i żółtego sera. Liście podagrycznika można też lekko obgotować i stosować jako dodatek do zup, omletów, czy gulaszy, zarówno na bazie mięs, jak i warzyw. Pamiętajmy jednak, że podagrycznik ma dość charakterystyczny smak i zapach. Upewnijmy się więc, czy nam odpowiada, zanim doprawimy nim całą potrawę.

Podagrycznik rozprzestrzenia się bez problemu. Jest to wyjątkowo odporna i łatwo przystosowująca się do nowych warunków roślina. Do tego stopnia, że jest on w stanie rosnąć tam, gdzie mu się podoba. Aby go powstrzymać, istnieje tylko jeden sposób: polubić i często zbierać!    🙂

***

„…Kieliszek nieduży, a wspaniale służy, choć w ustach gorzkawy jest posmak. Z tej oto przyczyny, z jagody tarniny, w mym sercu dziś budzi się wiosna.”   (http://poetyckie-zacisze.pl)

Na bezlistnych jeszcze gałązkach kwitnie właśnie teraz, niezauważalna przez resztę roku – tarka, ciarka, tarń, ciernie czarne – czyli śliwa tarnina. Słodycz nektaru kwiatów zwabia w pogodne dni tysiące pszczół. Jej piękny zapach wprawia w dobry humor za sprawą zawartości związków kumarynowych i olejku kamforowego.

Śliwa tarnina była od dawna stosowana w ludowej medycynie – jej lecznicze właściwości są udowodnione i nadal wykorzystywane. W fitomedycynie stosuje się suszone płatki i całe kwiaty tarniny. Podawane w formie naparu stanowią lek przeciwzapalny, uspokajający, oczyszczający i moczopędny. Suszone owoce tarniny w formie naparu stosuje się jako lek przeciwbiegunkowy, przeciwzapalny , przeciwbakteryjny a kora tarniny bywa stosowana w formie okładów, na schorzenia skóry.

Warto przy wiedzieć, że jest jedną z pierwszych zakwitających roślin. Kwiaty tarniny jako surowiec zielarski zbiera się zaraz po zakwitnięciu, w suchy, słoneczny dzień i suszy się je w temperaturze ok. 35 stopni Celsjusza. Można też je suszyć w przewiewnym miejscu w słońcu. Prawidłowo zebrany i wysuszony surowiec ma kolor kremowy lub szarobiały i pachnie gorzkimi migdałami.

Owoce tarniny, niewielkie kuliste śliwki dojrzewają w końcu lata i nie opadają jak inne śliwki, tkwią przez kilka miesięcy na krzewach stanowiąc zimową spiżarnię dla ptaków. Śliwki tarniny mogą być także spożywane przez ludzi, choć z uwagi na dużą zawartość cierpkich związków taninowych nadają się do jedzenia dopiero po pierwszych przymrozkach – wtedy to, ujemne temperatury powodują spadek ilość kwasów i garbników – a cierpkość owoców znika. Najlepiej zbierać je w październiku i listopadzie, ponieważ są wtedy dojrzałe, ale jeszcze twarde. Najwygodniej jest je strząsnąć z krzewów do płachty. Zbierając tarki pamiętajmy o porządnej kurtce, której rękawy ochronią nas przed ostrymi kolcami na gałęziach. Owoce suszy się w temperaturze do 60 stopni Celsjusza. Po wysuszeniu stają się pomarszczone i prawie czarne, a w smaku cierpkie i kwaśne.

Bardzo ciekawe w smaku są przetwory z tarninowych śliwek. Szczególnie we Francji dżemiki i konfitury z tych owoców są popularne i lubiane. Można też je suszyć i dodawać do herbatek. Na bazie tych granatowych śliweczek również robi się wino, a tarninówka to trunek ceniony i u nas. Nalewka z tarniny również powstaje z przemrożonych owoców, które można np. włożyć na 24 godziny do zamrażarki (najlepiej na kilka tygodni).

Przygotowanie tarninówki: 1 kg owoców tarniny, 0,5 l spirytusu, 2 szkl. wody, 100 g cukru, 3 łyżki miodu, opcjonalnie kilka goździków lub inne przyprawy korzenne w zależności od preferencji.

Umyte i osączone owoce należy zalać w słoju spirytusem i wodą, a następnie odstawić w ciemne i chłodne miejsce na okres ok. 4 miesięcy. Po upływie tego czasu nalewkę można przefiltrować i odlać płyn, a owoce wyrzucić. Wtedy dodaje się pozostałe składniki, odstawia na 2 tygodnie, a po ponownym przefiltrowaniu – odstawia na 6 miesięcy.

Można też zrobić inaczej – po odlaniu wyciągu alkoholowego (po krótszej maceracji) zasypuje się owoce cukrem z dodatkami, po czym odstawia na 4-6 tygodni, by pozyskać z nich więcej cennych składników. Wtedy łączy się syrop z wyciągiem spirytusowym i odstawia całość na pół roku do leżakowania. Owoce można też od razu zasypywać cukrem, a potem dodawać pozostałe składniki. Mogą być przy tym drylowane lub z pestkami. Sposobów na tarninówkę jest wiele, a wszystkie pozwolą na uzyskanie cennego preparatu leczniczego, pomocnego w bólu żołądka, biegunkach, schorzeniach pęcherza moczowego i moczowodów.

***

„W lesie kwiat czeremchy kwitnie biało, jak dziewczyna stroi się nieśmiało…”

Czeremcha to drzewo lub duży krzew, powszechnie występujący na obszarze całej Polski. Jest uznawana za roślinę pospolitą – rośnie dziko – najczęściej jednak można ją zobaczyć w wilgotnych lasach łęgowych i olsach oraz w okolicach rzek, strumieni, jezior i innych zbiorników wodnych. Białe krzewy są ozdobą niższego piętra drzewostanów. Czeremcha znana jest od niepamiętnych czasów. W Polsce najczęściej spotykane są dwa gatunki czeremchy: czeremcha zwyczajna i czeremcha amerykańska. Znana jest także jako śliwa kocierpka, trzemcha, trzecha albo smrodynia.

Owoce czeremchy mają wyrazisty, słodko-cierpki smak oraz intensywny aromat – niektórym osobom mogą więc nieco przypominać popularną aronię. Jednak czeremcha jest ceniona nie tylko za smak, ale też bogactwo cennych substancji, witamin i minerałów. Owoce czeremchy zawierają przede wszystkim: witaminę C, potas, wapń, fosfor, karotenoidy, flanowonoidy, antyoksydanty, rutynę oraz błonnik. Tym samym owoce czeremchy wykazują liczne właściwości prozdrowotne i lecznicze: wzmacniające odporność (to zasługa wysokiego stężenia witaminy C, czyli kwasu askorbinowego), przeciwzapalne (owoce oraz napary z kory czeremchy wspomagają leczenie chorób reumatycznych oraz gośćca), przeciwkaszlowe (czeremcha wspiera leczenie infekcji dróg oddechowych i łagodzi suchy kaszel), uspokajające (docenią je zarówno osoby zmagające się ze stresem i zmęczeniem, jak i cierpiące na stany lękowe), moczopędne (ułatwiają usuwanie toksyn z organizmu i chronią przed powstawaniem kamieni nerkowych oraz wspomagają leczenie zapalenia pęcherza), detoksykacyjne (wpływają korzystnie na funkcjonowanie wątroby), antyseptyczne i przeciwbakteryjne (napar z owoców sprawdza się na przykład w przypadku bólu gardła), wspomagające leczenie dolegliwości żołądkowo-jelitowych (suszone owoce lub przetwory z czeremchy wspierają walkę z biegunką i zatruciami pokarmowymi. Pomagają także utrzymać prawidłową mikroflorę jelitową, zapobiegają zaleganiu treści pokarmowych i ułatwiają wypróżnianie) oraz wpływają korzystnie na żeński układ rozrodczy (ze względu na działanie ściągające, napar z czeremchy może być stosowany przy silnych miesiączkach oraz przy krwawieniach międzymiesiączkowych).

Czremcha jest jedną z pierwszych roślin w której wykryto fitoncydy czyli wydzielane na zewnątrz lotne substancje o silnym działaniu mikróbójczym (sterylizującym).

Choć czeremcha już w czasach starożytnych była powszechnie stosowana w medycynie ludowej, w Polsce wciąż można spotkać się z opinią, że jej owoce są trujące. Pogląd ten zapewne ma związek z tym, że w pestkach czeremchy znajduje się toksyczny cyjanowodór – nie zmienia to jednak faktu, że miąższ owoców można bez obaw jeść na surowo. Zarówno czeremcha pospolita, jak i amerykańska posiadają cudny zapach, zawierają antocyjany (flawonoidy) czyli naturalny barwnik występujący w roślinach i mają wiele zastosowań.

Czeremcha może być spożywana pod kilkoma postaciami, stanowiąc ciekawe urozmaicenie i cenne uzupełnienie codziennej diety. Owoce czeremchy można z powodzeniem jeść na surowo, dodawać do koktajli, deserów czy sałatek, ususzyć lub wykorzystać do przygotowywania soków, syropów, dżemów, konfitur, galaretek i nalewek. Napary najczęściej przyrządza się z kwiatów i liści czeremchy, natomiast odwary – z kory i gałązek o zapachu migdałowym i kolorze czerwonej herbaty.Wystarczy pogotować gałązki 5-10 minut i gotowe! Z liści można zrobić aromatyczną herbatkę. Kiedy czeremcha kwitnie warto zebrać jej kwiaty. Można z nich od razu zrobić herbatkę (pięknie pachnie) lub ususzyć i również wykorzystać w ten sposób. Aby zrobić syrop z kwiatów czeremchy, należy zerwać kwiatki z około 40 kwiatostanów, zalać ciepłym syropem zrobionym z 1l wody, 1 kg cukru i z dodatkiem soku z jednej cytryny a następnie odstawić sok w ciepłe, słoneczne miejsce. Po 3-4 dniach należy syrop odcedzić, doprowadzić do wrzenia i zawekować. Można go pić z wodą lub dodawać do innych napojów czy deserów. Soki i nalewki z owoców czeremchy są polecane zwłaszcza jesienią i zimą, czyli w okresie zwiększonego ryzyka przeziębienia lub grypy. Z owoców przygotowujemy marmoladę oraz czeremchówkę – nalewkę o zapachu amaretto.

Przepis na nalewkę jest bardzo prosty. Wystarczy zebrać owoce, przebrać, wymyć, osuszyć i zalać alkoholem o stężeniu 60- 70 %, lub w słabszej wersji z użyciem zwykłej wódki (40%). Jest jedna trudność związana z wyrobem nalewki z czeremchy – ponieważ pestki tego owocu posiadają glikozydy cyjanogenne o gorzkim smaku, jeżeli nie lubimy nadmiaru goryczy to już po tygodniu od nastawienia nalewki powinniśmy sprawdzać smak, czy nie “przechodzi” za bardzo goryczą. Może się okazać, że po około 7-10 dniach należy już owoce odsączyć. Przesącz oczywiście można posłodzić według upodobań. Nalewka jest pyszna! Można także zrobić inaczej nalewkę z aronii dodając owoce czeremchy, aby poprawić walory smako-zapachowe.

Z czeremchy można robić także wino oraz namiastki kawy. Na Syberii wyrabiano mąkę czeremchową – proszek z suszonych owoców jako dodatek do zwykłej mąki do wypieku chleba.

Choć właściwie nie ma większych przeciwwskazań do stosowania czeremchy, z ostrożnością należy ją spożywać podczas ciąży. Warto również wiedzieć, że duże ilości owoców czeremchy zjedzone w krótkim czasie mogą wywołać efekt przeczyszczający.

 Czeremcha owocuje w sierpniu i wrześniu, trzeba się więc spieszyć, żeby zdążyć, zanim opadną owoce.

***

„Po­szły dzie­ci na ja­go­dy, dla mamy, dla taty. Ro­ze­słał im las pod nogi kró­lew­skie ma­ka­ty.”  (Maria Konopnicka)

No właśnie! Jagoda czy borówka? Ciągle się nad tym zastanawiam… Postanowiłam przyjrzeć się bliżej tematowi i raz na zawsze rozstrzygnąć tę kwestię. Bo czy pyszne ciemne drobne owoce rosnące w lesie, zbierane przez nas lub kupowane przy drodze czy na straganach to jagody czy borówki?

Jagody to rodzaj mięsistego owocu, który w środku ma wiele drobnych pesteczek. Jagodą jest np.: porzeczka, pomidor, pomarańcza, banan, agrest, winorośl, borówka brusznica, borówka czarna. Ogromną jagodą jest: dynia, ogórek, arbuz, awokado.

Borówka czarna to roślina z rodziny wrzosowatych. Ma wiele nazw zwyczajowych: jagoda, czarna jagoda, leśna jagoda, ciemna jagoda, modra jagoda, czernica, czernina. Botaniczna nazwa to borówka czarna.  Ale co kraj, to obyczaj. W niektórych regionach Polski zbierają jagody, a w innych zbierają borówki!

Świeże jagody leśne warto spożywać na surowo. Dzięki dużej zawartości błonnika usuwają z organizmu toksyny. Można je również przetworzyć. Syrop z jagód leśnych pomaga zwalczyć kaszel i infekcje układu oddechowego. Niezwykłe właściwości zdrowotne posiada np. napar z suszonych jagód, który dzięki wysokiej zawartości garbników, neutralizuje produkty przemiany materii, zapobiegając biegunkom. Picie naparu z suszonych jagód uspokaja i działa przeciwbólowo.

Do najcenniejszych właściwości jagód leśnych należy utrzymywanie stałego poziomu cukru we krwi. Zawierają bowiem glukokininy, dzięki czemu bywają nazywane roślinną insuliną. Dzięki właściwościom antybakteryjnym zapobiegają stanom zapalnym układu moczowego, regulują poziom cholesterolu i uelastyczniają naczynia krwionośne. Dzięki antyutleniaczom chronią mózg przed chorobami degeneracyjnymi. Niektórzy badacze twierdzą, że mogą nawet pobudzać rozwój nowych komórek nerwowych. Jest to także zasługa wspomnianych wcześniej antocyjanów.

Poprawiają wzrok, ponieważ dostarczają sporo karotenoidów, czyli prowitaminy A, niezbędnej dla dobrego widzenia. Dzięki dużej zawartości antocyjanów usprawniają mikrokrążenie w gałce ocznej. Okuliści zalecają je nawet w profilaktyce zaćmy.

Trochę niewyraźne, ale tak wyglądają delikatne, różowozielonkawe kwiatuszki jagódki. Daleko im jeszcze do najpierw zielonych, potem czerwonych, ciemniejących w miarę dojrzewania smacznych owoców. Ale pod koniec czerwca będą już czarne z niebieskawym, woskowym nalotem – zgodnie z przysłowiem „Na święty Jan, jagód dzban”.

***

„Mały, żółty mniszku nasz – cenne właściwości masz. Pozwalasz nam mniej chorować – nie daj się opatentować!”

Przymioty mniszka opisałam już w 2017 roku  (TUTAJ) . Podałam także przepis na syrop (miodek), surówkę i sałatkę z tej wspaniałej, pełnej zdrowia roślinki. Dziś chciałabym zachęcić Was do zrobienia zdrowego dżemu mniszkowego.

Dżem z mniszka lekarskiego: na początek podaję proporcje na 2 małe słoiczki dżemu. Jeżeli uznacie, że dżemik Wam smakuje, możecie zwielokrotnić podany przepis:

50 g samych płatków kwiatów mniszka lekarskiego,
100 g cukru,
sok z połowy cytryny,
4 łyżki pektyny lub żel-fixu z prawdziwą pektyną,
750 ml wody

Płatki mniszka i wodę umieścić w rondlu, doprowadzić do wrzenia i gotować 15 minut na niewielkim ogniu. Odstawić do ostygnięcia a potem
odcedzić. Powstały wywar ponownie przelać do garnka, dodać pektynę lub żel-fix i mieszając zagotować. Dodać sok z cytryny i cukier. Można dodać też otartą skórkę z cytryny. Mieszając jeszcze raz doprowadzić do wrzenia i gotować 2-3 minuty. Jeszcze gorący dżem przelać do wyparzonych słoiczków, zakręcić, odwrócić dnem do góry, zostawić do ostygnięcia i stężenia.

Pamiętajmy, że zerwane kwiaty mniszka należy rozsypać na ścierkę lub papier i zostawić na 2-3 godziny aby mogły je opuścić znajdujące się tam małe żyjątka. Do przygotowania dżemu nadają się tylko żółte płatki mniszka lekarskiego, które trzeba dobrze oddzielić od zielonych części kwiatu, ponieważ te spowodują, że dżem będzie gorzki.

***

„Jestem wonny, leśny, zwę się też alpejski, przyozdobię ogród a także skwer miejski. Nawet w kulinariach mam zastosowanie, płatki moje do tortów są często dawane.”

Jest reprezentowany w Polsce przez 22 dziko rosnące gatunki. Do najczęściej spotykanych w lasach należy 6 gatunków. To spora i zróżnicowana rodzina. O dziwo – kolorowe ogrodowe bratki to … też fiołki!

Fiołek leśny – o nim dziś mowa – liście dolne ma sercowatonerkowate, a górne – sercowatojajowate, o długości równej szerokości. To gatunek charakterystyczny dla starych lasów liściastych. Jego bezwonne kwiaty i liście są jadalne.

Można wykorzystywać wszystkie odmiany fiołków ale kilka ich odmian ma cenne właściwości lecznicze. Należy do nich:

  • fiołek polny którego można spotkać na polach, przy drogach czy na łąkach, bo nie ma dużych wymagań. Górne płatki kwiatu są kremowe, jasnożółte lub fioletowe, płatki boczne i dolne – jaskrawożółte. Jako surowiec zielarski jest wykorzystywana cała roślina. Ma działanie odtruwające, moczopędne, jest także pomocny przy chorobie wieńcowej i nadciśnieniu. Tradycyjnie też jest wykorzystywany do walki z trądzikiem młodzieńczym.
  • fiołek trójbarwny bardzo podobny do fiołka polnego, jednak górne płatki jego kwiatów są fioletowe a boczne i dolny – biało-żółte. Rośnie dość powszechnie, szczególnie na piaszczystych, suchych i kwaśnych glebach. Reguluje przemianę materii, działa moczopędnie, wzmacnia naczynia krwionośne, pomaga przy trądziku, wysypkach, gośćcu, kamicy moczowej, a także – uszkodzeniach nerek. Jest również pomocny przy leczeniu nadciśnienia, jednak nie powinny sięgać po niego osoby cierpiące na wielopłytkowość, zakrzepicę pourazową oraz zaawansowaną miażdżycę.
  • fiołek wonny powszechnie znany z parków i ogrodów, o mocno fioletowych kwiatach, okrągławych liściach i pięknym zapachu. Jest pomocny przy przeziębieniach (działa wykrztuśnie i napotnie), odkaża, działa też moczo- i żółciopędnie. Przedawkowanie objawia się nudnościami, wymiotami i biegunką.

Fiołki można też jeść jako dodatek do sałatek. Tu przede wszystkim wykorzystuje się kwiaty, które poza smakiem dostarczają niezwykłego aromatu (fiołek wonny). Można też jeść młode listki. Musimy tylko je zebrać z czystych stanowisk (lub własnego ogrodu). Kiedyś popularne były kandyzowane fiołki, którymi dekorowano wyszukane desery. Sama je robiłam do dekoracji moich wypieków! Nie jest to trudne. Wymaga jednie sporo cierpliwości. Fiołki (niekoniecznie zapachowe – mogą być te leśne), najlepiej zbierać w ciepły, słoneczny dzień, przed południem, kiedy zdążą obeschnąć z porannej wilgoci. Nie warto zbierać zbyt dużo naraz, bo drobne kwiaty szybko więdną.

Kandyzowanie polega na zanurzaniu kwiatów (łatwiej z ogonkami) w gorącym syropie cukrowym a potem szybkim ich obtaczaniu w krystalicznym, miałkim cukrze. Delikatne płatki kwiatów pod wpływem temperatury kurczą się jednak. Dlatego od fiołków kandyzowanych wolę fiołki krystalizowane. Do krystalizowania, oczywiście poza fiołkami, potrzebujemy białka jaja i cukru. I miękkiego pędzelka. I trochę wolnego czasu, bo każdy płatek każdego kwiatka trzeba po prostu posmarować roztrzepanym białkiem z obu stron i delikatnie obsypać cukrem. Następnie kwiaty trzeba ułożyć do obeschnięcia na pergaminie. Można je teraz pozostawić na dobę w przewiewnym miejscu i z dala od światła słonecznego lub wstawić na godzinę do piekarnika nagrzanego do 50 stopni (najlepiej z termoobiegiem).

Wierzcie mi – kilka małych kwiatków zmienia każdy deser w dzieło sztuki!

***

„Różne grzyby w lesie rosną; pod świerkiem, brzozą, sosną. Grzybiarz wielce się raduje, gdy dość często je znajduje.”

Przełom kwietnia i maja, to wysyp pierwszych podstawczaków z rodziny dzwonkówkowatych. W Polsce występuje około 85 gatunków dzwonkówek. Nie namawiam na grzybobranie, ale popatrzeć na nie miło.   🙂

Dzwonkówka wiosenna w Polsce jest pospolita. Rośnie na ziemi po kilka sztuk lub w większych skupiskach w różnego rodzaju lasach, zaroślach, parkach, na obrzeżach dróg. Owocniki wytwarza od kwietnia do maja. Grzybek klasyfikuje się w 7 grupa zatruć. Pierwsze objawy zatrucia występują po upływie 1/2 do 3 godzin od spożycia. Są to zatrucia gastrotoksyczne. Objawiają się mdłościami, wymiotami, biegunką. Trwają kilka dni.

Dzwonkówka szara znajduje się na Czerwonej liście roślin i grzybów Polski (liście grzybów zagrożonych na terenie Polski wyginięciem, a także tych, które już wyginęły). Owocniki wyrastają pojedynczo lub w grupach pod drzewami liściastymi, zwłaszcza pod olszą, bukiem, ale także pod sosną. W Polsce pojawiają się od czerwca do września.

Do rodziny dzwonkówkowatych należy dzwonkówka trująca opisywana dawniej jako wieruszka zatokowata. Hmm… jest taka ładna i tak ładnie się nazwa…

Wieruszka zatokowata, dzwonkówka trująca (Entoloma sinuatum)

Wieruszka zatokowata, dzwonkówka trująca (Entoloma sinuatum), autor: Ionescu Bogdan – stock.adobe.com

Jest to bardzo niebezpieczny grzyb, wywołując zaburzenia żołądkowo-jelitowe. Spożycie nawet niedużej jego ilości już po czasie 15 minut do 2 godzin powoduje bolesne wymioty, biegunkę i utratę sił. W większych dawkach może spowodować nawet zatrucie śmiertelne.

***

„Mówią, że jest ponoć gdzieś leśna polana, gdzie zakwita paproć w noc świętego Jana.”  (Jacek Sabatowicz)

Czy odbywając kiedykolwiek wiosenne spacery widzieliście wyrastające z runa leśnego długie laski o ślimakowato zwiniętym zakończeniu, kształtem przypominające pastorał czyli kij pasterski? To młode liście paproci. W zależności od warunków pogodowych faza w której liść zakończony jest pastorałem trwa od kilku do kilkunastu dni. Wraz z upływem czasu i wzrostem liścia, jego końcówka powoli rozwija się i prostuje, a wzdłuż liścia wyrastają listki przypominające pióropusz. Wszystkie paprotkowce są trujące, powodując zatrucia u zwierząt roślinożernych.

Najbardziej pospolita (z wyjątkiem wyższych terenów górskich) jest orlica pospolita. Występuje w widnych i suchych borach mieszanych i borach sosnowych, rzadziej na terenach otwartych, na niżu i niższych położeniach górskich. Preferuje glebę piaszczystą. To roślina trująca, ale kłącza orlicy i młode pastorałowate liście po przetworzeniu są jadalne. Kłącze zawiera do 60% skrobi i wytwarza się z niego mąkę. Bardzo młode części zielone po wstępnym przygotowaniu w celu usunięcia substancji trujących w japońskiej kuchni nazywa się warabi. Ze względu na bogactwo składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i wapnia. Liście paproci są czasem przez Koreańczyków nazywane „mięsem z gór”. Liście orlicy najczęściej podaje się jako gosari namul, czyli przystawkę, lub wraz z innymi warzywnymi i niewarzywnymi składnikami do ryżu.

Pióropusznik strusi występuje na pogórzu Karpat i Pienin, w Sudetach Zachodnich, Górach Świętokrzyskich i Bieszczadach. Rozproszony na nizinach, zobaczyć go można na Równinie Warmińskiej w rezerwacie florystycznym Pióropusznikowy Jar. Siedliska pióropusznika to brzegi potoków, wilgotne zbocza, mokre łąki i leśne polany. W Polsce roślina podlega częściowej ochronie prawnej. Roślina chętnie uprawiana w ogródkach jako ozdobna. Młode pędy (pastorały) są jadalne. W Japonii pióropusznik, znany pod nazwą kogomi lub kusasotetsu, jest jadany na co dzień. Kogomi jest tam jadany na co dzień – najczęściej w zupach, sałatkach lub daniach duszonych. Popularny jest też w wielu rejonach Chin. W górach Qinling w prowincji Shaanxi, jest jednym z najwyżej cenionych warzyw. Wiele rodzin suszy pastorały na zimę, przechowując je na strychu. Ugotowane w wodzie odzyskują swój wygląd. Z kolei warabi wykorzystuje się np. do produkcji popularnych japońskich słodyczy wagashi – warabimochi.

Bardzo bliską kuzynką tych paproci jest nerecznica samcza, bardzo chętnie sadzona w parkach, na cmentarzach i w ogrodach. Naturalnie rośnie w lasach liściastych na siedliskach żyznych, świeżych i wilgotnych, mniej licznie w lasach mieszanych i zaroślach. Wszystkie jej części są trujące, a najwięcej substancji trujących znajduje się w kłączu. Ale jest ono także surowcem leczniczym – jego właściwości znano już w starożytności. Kłącze zbiera się po obumarciu liści, następnie suszy w temperaturze około 35 °C. Zawiera dużo skrobi i barwników oraz filmaron, aspidinofilicynę oraz floroglucynę. W weterynarii i medycynie jest stosowany wyciąg eterowy (na tasiemca), a odwar służy do okładów na trudno gojące się rany oraz na bóle gośćcowe.

Paprocie jako rośliny zarodnikowe nie mają kwiatów, ale od wieków istnieje przekonanie, że w noc Świętego Jana (która najkrótsza jest w całym roku), niemożliwe staje się możliwe i nawet paproć zakwita. Tajemniczy kwiat paproci jest symbolem ludzkich marzeń i wiary w to, że jedna noc może zmienić wszystko w życiu.

O przymiotach kwiatu i o tym jak go znaleźć pisze Józef Ignacy Kraszewski w swojej bajce „Kwiat paproci”:

„Od wieków wiecznych wszystkim wiadomo, a szczególniej starym babusiom, które o tem szeroko a dużo opowiadają wieczorem przy kominie, gdy się na nim drewka jasno palą i wesoło potrzaskują, że nocą św. Jana, która najkrótszą jest w całym roku, kwitnie paproć, a kto jej kwiatuszek znajdzie, urwie i schowa, ten wielkie na ziemi szczęście mieć będzie. Bieda zaś cała z tego, że noc ta jest tylko jedna w roku a taka niezmiernie krótka, i paproć w każdym lesie tylko jedna zakwita, a to w takim zakątku, tak ukryta, że nadzwyczajnego trzeba szczęścia aby na nią trafić. Ci co się na tych cudowiskach znają, mówią jeszcze i to, że droga do kwiatu bardzo jest trudna i niebezpieczna, że tam różne strachy przeszkadzają, bronią, niedopuszczają i nadzwyczajnej odwagi potrzeba, aby zdobyć ten kwiat. Dalej jeszcze powiadają, że samego kwiatka w początku rozeznać trudno, bo się wydaje maleńki, brzydki, niepozorny, a dopiero urwany przemienia się w cudownej piękności i jasności kielich. Że to tak bardzo trudno dojść do tego kwiatuszka, i ułapić go, że mało kto go oglądał, a starzy ludzie wiedzą o nim tylko z posłuchów, więc każdy rozpowiada inaczej i swojego coś dorzuca. Ale to przecież pewna, że nocą świętojańską on kwitnie, krótko, póki kury nie zapieją, a kto go zerwie, ten już będzie miał co zechce. Pomyśli tedy sobie, choćby najcudowniejszą rzecz, ziści mu się wnet. Wiadomo także, iż tylko młody może tego kwiatu dostać i to rękami czystemi. Stary człowiek choćby nań trafił, to mu się w palcach w pruchno rozsypie. Tak ludzie bają, a w każdej baśni jest ziarenko prawdy, choć obwijają ludzie w różne szmatki to jąderko, że często go dopatrzeć trudno, ale taki ono jest. I z tym kwiatkiem to jedno pewna, że on nocą św. Jana zakwita.”

Tyle reklama i instrukcja poszukiwania kwiatu.

Do nocy świętojańskiej pozostał nam niecały miesiąc, nazbierajmy więc szybko paprociowych pastorałów i zanim wyruszymy do lasu, zaserwujmy sobie np. gosari namul. A na przystawkę marynowane dzwonkówki. Powodzenie w szukaniu kwiatu paproci  G W A R A N T O W A N E !    😉

 

 

Źródło:    https://pl.wikipedia.org/;    https://www.encyklopedialesna.pl/;    https://wolnelektury.pl/;    https://rozanski.li/;       https://dietetycy.org.pl/;    https://www.poradnikzdrowie.pl/;    https://www.wapteka.pl/     http://poetyckie-zacisze.pl/;

 

Filmowa muzyka klasyczna   https://www.youtube.com/watch?v=G9IQSJz__tI

 

Dodaj komentarz