Moje sierpniowe podróżowanie, czyli… historia w Bieszczadach zapisana

Niedziela, 1 pażdziernika 2023

 

Wydawało się, że ten Bieszczad był tak bardzo nic nieznaczącym w historii narodów, a jednak upomniano się o niego morzem przelanej krwi i łuną pożarów palonych wsi.    (Andrzej Potocki)

*

Moje Bieszczady to wycinki wspomnień z czasów kiedy byłam młodą dziewczyną, potem mamą dwu małych córeczek, potem nastoletnich córek… I oto kiedy już moje córki są dorosłe, przyszedł czas, aby te wspomnienia odświeżyć choć w drobnym ułamku. A przy okazji pogłębić wiedzę z zakresu historii tych terenów.

„Hania Rani – Bieszczady” myfreemp3.vip.

Jadąc w Bieszczady, tak naprawdę mało kto ma właściwą wiedzę na ich temat. Jakieś góry, połoniny, przestrzenie…  Puchatki, zakapiory, biesy i czady i piosenki… Jacyś Łemkowie, Bojkowie, wojny, bandy UPA… Co tak naprawdę powinniśmy wiedzieć udając się właśnie TAM? Postaram się o tym opowiedzieć, oczywiście w ogromnym skrócie. Problem jest trudny i do dzisiejszego dnia nie ma jasno sprecyzowanych osądów na ten temat…

***

Kraina

Nazwa „Bieszczady” pierwszy raz została zapisana w węgierskiej kronice pod rokiem 1269 jako „Beschad alpes Poloniae” (Bieszczad, góry polskie).

Według źródeł historycznych, nazwa „Bieszczady” pochodzi od słowa „Beskid”, „Beszkod” oznaczającego niezamieszkany i niezagospodarowany teren oddzielający Ruś i Polskę od państwa węgierskiego. Do niedawna uznawane były za najdzikszy region kraju oraz jeden z najcenniejszych pod względem przyrodniczym zakątków Europy.

Bieszczady należą do Karpat, największych łańcuchów górskich w Europie, które znajdują się na terenie siedmiu państw europejskich: Rumunii, Słowacji, Ukrainy, Węgier, Czech i Austrii, a tylko w 9,3% – do Polski.

Karpaty polskie to przede wszystkim Zewnętrzne Karpaty Zachodnie (obszarowo na terenie Polski – ok. 81% powierzchni  a dzielą się na dwa makroregiony: Beskidy Zachodnie  i Pogórze Karpackie), Centralne Karpaty  Zachodnie (należące do Polski są bardzo małe – zajmują około 6% powierzchni i wyróżnia się tu też dwa makroregiony: Tatry oraz Podhale) oraz Zewnętrzne Karpaty Wschodnie (stanowiące 13% – Bieszczady Zachodnie). Ich dokładna lokalizacja to tereny między Przełęczą Łupkowską a Przełęczą Wyszkowską.

Bieszczady nie są górami zbyt wysokimi, ponieważ najwyższy szczyt po polskiej stronie, Tarnica ma raptem 1346 m n.p.m., ale za to tutejsza przyroda jest jeszcze naprawdę dzika, a środowisko tylko w niewielkim stopniu przekształcone przez człowieka.

W obrębie polskiej części Bieszczad znajduje się park narodowy, dwa parki krajobrazowe oraz kilkanaście rezerwatów przyrody, które łącznie zajmują ponad 1100 km2 powierzchni. Dominującym elementem bieszczadzkich krajobrazów są lasy, które do czasów nam współczesnych zachowały swój naturalny charakter, chociaż na przełomie wieku  XIX i XX., były intensywnie eksploatowane.

Bieszczady to kraina szczególna, a jej szczególność wynika z przeszłości – tej odległej, ale i tej bliskiej. Tak jest dzisiaj, ale przez wieki ziemie te przechodziły różne koleje losu.

Prawieki

Podłoże dzisiejszych Bieszczadów i Beskidów nie jest jednorodne. Z grubsza można je podzielić na dwie części: zachodnią, sięgającą po Kraków, będącą częścią Masywu (Bloku) Górnośląskiego, oraz wschodnią, należącą do Masywu (Bloku) Małopolskiego, który sięga aż po Kielce.  Chociaż historia Masywów (Bloków) Górnośląskiego oraz Małopolskiego nie jest jeszcze jasna, to jednak geolodzy zgadzają się co do tego, że około pół miliarda lat temu (czyli w początkach ery paleozoicznej) oba te fragmenty skorupy nie były jeszcze częścią Europy. Wiele wskazuje na to, że pochodzą one z zupełnie innego kontynentu, nazywanego Gondwaną. Obecnie kontynent ten już nie istnieje, rozpadł się w trakcie ery mezozoicznej, czyli w czasach dinozaurów, a składał się on niegdyś z Ameryki Południowej, Afryki, Indii, Australii oraz Antarktydy. Ustalono, że w erze mezozoicznej, czyli około 250-65 milionów lat temu, południowa Europa kończyła się na Bieszczadach i Beskidach, a jeszcze dalej na południe położony był ciepły ocean Tetyda. Teren Karpat wewnętrznych (między innymi dzisiejsze Tatry i Pieniny), spoczywał właśnie na dnie Tetydy. Obszar ten stał się ostatecznie częścią kontynentu europejskiego dopiero później, w erze kenozoicznej.

Osadnictwo

Osadnictwo na tych ziemiach sięga czasów prehistorycznych, zaś pierwsze dowody na obecność człowieka pochodzą z trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem. To właśnie z tego okresu wywodzą się ślady pobytu koczowniczego pasterzy, odkryte w dolinie Sanu. Później, około 1000 lat p.n.e. pojawiły się w tym rejonie rolnicze ludy kultury łużyckiej, a na początku naszej ery – Celtowie. Z tego też czasu pochodzą rzymskie monety, odnalezione w kilku miejscowościach bieszczadzkich. Odkrycia te są świadectwem istnienia szlaków handlowych, przecinających Karpaty. Na schyłek starożytności przypadają przejścia przez te ziemie ludów germańskich, a po nich pojawienie się Słowian. Nie pozostawili oni jednak po sobie trwałych śladów.

Już od IX wieku pojawiają się pierwsi Wołosi – pasterze z Wołoszczyzny (regionu Rumunii położonego w południowej części kraju, rozciągającego się między Dunajem na północy, a Karpatami na południu), a także pasterze mołdawscy i węgierscy z Karpat południowych. Posuwali się górami i wzdłuż nich w poszukiwaniu pastwisk, dochodząc niemal do Tatr.

Do X wieku sięgało tu państwo Wiślan. Istniały już spore skupiska osad rolniczych wokół grodów w Sanoku i Przemyślu. Od czasu, kiedy to na arenie dziejów pojawiły się państwa Polska Piastów i Ruś Kijowska, południowo-wschodnie rubieże naszego kraju (w tym Bieszczady), stanowiły sporne terytorium pomiędzy Polską, a Rusią. Pretensje do tych ziem zgłaszali również Węgrzy.

W drugiej połowie XI w. obszar ten znalazł się w posiadaniu książąt ruskich Rusi Kijowskiej, a później Rusi Halicko-Włodzimierskiej (Rusi Halicko-Wołyńskiej).

W XII wieku z Huculszczyzny zaczęli napływać Hucułowie (Huculi), grupa etniczna mieszanego pochodzenia rusińskiego i wołoskiego, zamieszkująca ukraińską i rumuńską część Karpat Wschodnich (uważa się, że są jedną z trzech głównych grup rusińskich górali, obok Bojków i Łemków). Hucułów i Bojków rozgraniczała rozległa puszcza górska zwana puszczą Czarnego Lasu. Trzymali się z dala od szlaków handlowych, dróg i dużych miast. Ich tradycyjnym zajęciem była hodowla bydła, pasterstwo i myślistwo. Zajmowali się również hodowlą koni; wyhodowali uchodzące za piękne i bardzo wytrzymałe konie huculskie. Uważa się, że są jedną z trzech głównych grup rusińskich górali, obok Bojków i Łemków.

Pierwsze wzmianki dotyczące mieszkańców Bieszczadów pochodzą z XIII w., ale był to czas osadnictwa na niewielką skalę, lokowanego głównie na terenach niżej położonych i w dolinach rzecznych. Wołosi pędzący stada owiec wzdłuż łańcucha Karpat docierają aż na Podhale i do Kotliny Żywieckiej.

Od połowy  XIV w., Bieszczady zostały  włączone do królestwa Piastów przez Kazimierza Wielkiego (wraz z podbiciem Rusi Halicko-Włodzimierskiej – 1349), i od tej pory ich losy były nierozerwalnie związane z historią Polski.

Bieszczady stały się miejscem coraz częstszych nadań ziem szlachcie polskiej. Osadników sprowadzano z gęsto zaludnionych części Małopolski. Ludność polska osiedlała się tu niechętnie ze względu na trudne warunki bytowania. Mimo to sieć osadnicza zaczęła gęstnieć. Osady zakładano głównie na prawie ruskim i polskim, rzadko niemieckim. Pojawili się w Bieszczadach wołoscy pasterze którzy wraz z rodzinami przybyli z Siedmiogrodu (Rumunia) i Bałkanów (tereny byłej Jugosławii), pędzący stada owiec i kóz wzdłuż łańcucha Karpat. Dotarli aż na Podhale i do Kotliny Żywieckiej.

W XV wieku część Wołochów porzuciła pasterstwo i zaczęła zajmować się rolnictwem. Wołosi (Wołochowie) stali się  prawdziwymi gospodarzami. Z czasem, głównie pod wpływem cerkwi prawosławnej, Wołosi żyjący w nieustannym kontakcie z Polakami, Rusinami i Słowakami, ulegali asymilacji i zaczęli wtapiać się w żywioł ruski, a po części i polski. Ludzie wędrowali, tworzyły się grupy etniczne, jak Bojkowie i Łemkowie.

Bojkowie (Bojki) byli największą grupą etniczną górali ruskich (Hyrniaków lub Werchowyńców, jak sami o sobie mówili) mieszanego pochodzenia – rusińskiego i wołoskiego. Była to uboga i prosta ludność, która nigdy nie wykształciła elit i nie miała aspiracji narodowych.Do dziś nie wiadomo, jak właściwie Bojkowie znaleźli się w Bieszczadach. Wydaje się, że na ziemiach polskich osiedlili się w XV lub XVI wieku. Możliwe też, że byli to odwieczni mieszkańcy tych terenów, którzy z czasem ulegli pewnym wpływom ludności ruskiej przychodzącej ze wschodu. Utrzymywali się głównie z roli i pasterstwa a ich życie upływało w zgodzie z odwiecznym rytmem przyrody, zmian pór roku i prac polowych. Ich język kształtował się pod wielkim wpływem języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, a także języków: polskiego, słowackiego, węgierskiego i rumuńskiego. Byli niezwykle przywiązani do swoich tradycji oraz wiary. Pod względem religijnym Bojkowie przeważnie należeli do kościoła grekokatolickiego, rzadziej do kościoła rzymskokatolickiego czy prawosławia. Zamieszkiwali tereny obecnych trzech państw (Polski, Ukrainy i Słowacji) i rozciągały się od Wysokiego Działu w Bieszczadach aż do doliny Łomnicy (dopływ Dniestru) w Gorganach. Na zachodzie graniczyli z Łemkami a na wschodzie z Hucułami. Granica wpływów obu grup etnograficznych przebiegała gdzieś na linii północ-południe biegnącej przez Baligród. Północna granica wpływów Bojków opierała się o linię Lesko – Ustrzyki Dolne, wschodnia i południowa odpowiadały dzisiejszym granicom Polski. Choć nie mieli nigdy aspiracji narodowych, czuli się zawsze odrębnym bytem, co udowodniło skuteczne opieranie się procesowi ukrainizacji na przełomie XIX i XX wieku.

Łemkowie to grupa etniczna odrębna kulturowo, językowo i religijnie zarówno od Polaków jak i Słowaków. Identyfikowali się jako część narodu rusińskiego (karpatoruskiego) bądź jako część narodu ukraińskiego. Mieli oni przybywać na obszary Polski już w średniowieczu (według części historyków procesów, których efektem było powstanie łemkowskiej grupy etnograficznej, należałoby szukać nawet w XIV stuleciu.), na fali migracji pasterskich plemion wołoskich, które szły z ziem obecnej Rumunii. Przez wieki byli oni najdalej wysuniętą na zachód grupą rusińską. Powstała wskutek osadnictwa wołoskiego ze znacznymi wpływami ruskimi. Zamieszkiwali tereny wzdłuż głównej linii Karpat Wschodnich. W Polsce mieszkali głównie na obszarze zachodniej części Bieszczad, Beskidu Niskiego i Beskidu Sądeckiego. Po stronie słowackiej zajęli tereny do samych Tatr. Najdalej wysuniętą na zachód wioską łemkowską były Jaworki położone niedaleko słynnego Wąwozu Homole. Wschodnią granicę wpływów łemkowskich stanowiły pasma Wołosania i Chryszczatej.

Łemkowszczyzna – fot.ÖNB/domena publiczna

W wieku XVI kolonizacja Bieszczadów osiągnęła apogeum. Nastąpił rozwój gospodarczy, powstała większość bieszczadzkich miejscowości.

Ale już w XVII i XVIII wieku Bieszczady zaczęły przeżywać stopniowy upadek gospodarczy. W 1657 r. miał miejsce przemarsz sprzymierzonych ze Szwedami wojsk siedmiogrodzkich Rakoczego, które dokonały spustoszenia wsi w dolinie Osławy. Życie zamieszkujących te tereny zakłócali także beskidnicy (tołhaje) – ludzie wyjęci spod prawa, trudniący się napadami na dwory, kupców i wsie. Składali się z biednego chłopstwa i uciekinierów głównie wołoskiego, rusińskiego, węgierskiego i polskiego pochodzenia. Do znanych schronień bieszczadzkiego zbójnictwa należało Wołosate. Zbójnicy żyli z rabunku i uprawiali swój zbójecki proceder przez ponad 450 lat (początek XIV do połowy XIXw.).

W XVIII wieku Polska utraciła niepodległość podczas trzech rozbiorów (1772, 1793, 1795), a jej ziemie zostały podzielone między trzy mocarstwa: Rosję, Prusy i Austrię. Polska zniknęła z mapy Europy na 123 lata, ale naród bez państwa istniał nadal. Po pierwszym rozbiorze Polski, w 1772 r., Bieszczady zostały objęte panowaniem austriackim i tak pozostało do 1918 roku.

Na drugą połowę XIX wieku przypada okres rozwoju gospodarczego. 3 lutego 1883 roku w Polanie odkryto ropę naftową i wkrótce na wzniesieniu Ostre powstały pierwsze szyby naftowe. Powstał przemysł naftowy, kopalnie ropy, oraz jej przetwórstwo. Przemysł ten jednak nie naprawił sytuacji materialnej mieszkańców, ponieważ zatrudnienie w nim znaleźli tylko nieliczni. Kopalnictwo naftowe występowało jedynie w rejonie Ustrzyk Dolnych i Sanoka. Tereny roponośne przechodziły różne koleje losu i trafiały w ręce wielu światowych firm wydobywczych. Austriacy budowali drogi, porządkowali gospodarkę leśną i rolną, na obrzeżach gór budowano linie kolejowe łączące Węgry z Galicją.

Przed Wielką Wojną

W toku historii, Bieszczady stały się prawdziwym tyglem kulturowym – żyli tutaj Rusini, Żydzi, Polacy, Niemcy i Cyganie. Ta największa grupa – Rusini (Rusnacy, Rusnaki, Ruśniacy, dawniej też Rusacy) to była wschodniosłowiańska grupa etniczna niezwykle zróżnicowana wewnętrznie. Stanowili ją Łemkowie, Bojkowie i wspomniani wcześniej Hucułowie. Niemcy którzy przybyli tu w średniowieczu, ulegli polonizacji tak jak i Ormianie, Węgrzy, Słowacy, Czesi, a nawet koczowniczy Tatarzy, Kumanowie, Czerkiesi, czy Połowcy. Ci najstarsi osadnicy zlewali się z czasem z większością, pośród której mieszkali, a główną płaszczyzną asymilacji stała się religia, co zazwyczaj decydowało o wyborze kościoła lub cerkwi, a co za tym szło, zrastania się z żywiołem polskim lub ruskim.

Wszystkie te społeczności wniosły ogromy wkład w kulturę regionu bieszczadzkiego. Powstała niezwykła i niepowtarzalna mozaika kulturowa tworząca unikatową, dopełniająca się całość. Mieszane społeczności współżyły ze sobą przez stulecia bez najmniejszych problemów. Nikogo nie dziwiły rodziny, w których rodzice pochodzili z różnych grup narodowościowych czy wyznaniowych. W niedzielę mieszkańcy wspólnie wyruszali ze swoich chat i razem szli do swych świątyń na mszę rozstając się dopiero przed wejściem do cerkwi czy kościoła katolickiego.

To właśnie z takiej mieszanki na przełomie XIX i XX stulecia wyłoniły się dominujące tu ludy, określające się już jako nowoczesne narody: polski i ukraiński. Nie dokonało się to jednak całkowicie. Zmianę przyniosły dopiero XIX wiek a szczególnie wiek XX ze swymi zwariowanymi nacjonalizmami i nienawiścią narodowościową.

I wojna światowa (lipiec 1914– listopad 1918)

I Wojna Światowa lub Wielka Wojna Światowa była jednym z najkrwawszych konfliktów w dziejach ludzkości. Ogarnęła całą ówczesną Europę, ale i zaangażowała prawie cały ówczesny świat. Rozpoczęło ją 8 państw, a zakończyły 33 państwa, co stanowiło ponad 1,5 mld obywateli, czyli około 2/3 całkowitej populacji mieszańców ziemi.

Gdy wybuchła I wojna światowa Polski nie było na mapach świata, ale od samego początku ziemie polskie stały się jednym z głównych terenów działań zbrojnych. Około trzech milionów Polaków zostało wcielonych w szeregi armii rosyjskiej, niemieckiej i austro-węgierskiej. Dla setek tysięcy Polaków zmobilizowanych do armii państw zaborczych wojna miała charakter bratobójczy.

Działania wojsk Rosyjskich i Austro-Węgierskich nie oszczędziły również Bieszczadów. Wojna w Bieszczady dotarła jesienią 1914 roku, kiedy armia austro-węgierska cofała się przed „rosyjskim walcem parowym”. Po doznanej klęsce w walkach o Kraków i w bitwie pod Limanową, Rosjanie częścią swoich sił wkroczyli w Karpaty. Od listopada 1914 roku do kwietnia 1915 roku toczyły się w Bieszczadach przewlekłe boje, w toku których wojska rosyjskie bezskutecznie usiłowały utorować sobie przez Karpaty drogę na Węgry.

Autor: Kamil Mielnikiewicz | Zdjęcie: RDLP Krosno

W połowie stycznia 1915 roku, góry Karpaty stały się areną wielkiej ofensywy. Tym razem wojska Austro-Węgierskie ruszyły z przełęczy Łupkowskiej, Użockiej i Wareckiej w kierunku oblężonego Przemyśla.

Na tym małym obszarze rozpoczęło boje 25 dywizji Austro-Węgierskich z 22 dywizjami Rosyjskimi. Warunki pogodowe i kontrofensywa Rosyjska zniweczyła jednak plan odbicia twierdzy Przemyskiej. Jednym z groźniejszych przeciwników dla walczących okazał się mróz…
Zima 1915 roku była długa i śnieżna, obfitująca w niespodziewane odwilże w ciągu dnia i siarczyste mrozy, dochodzące do -30℃ w nocy. Ogromne problemy w przemarszach artylerii i taborów wynikały nie tylko z warunków pogodowych, ale także z braku odpowiednich dróg. Działa rozbierano na części i żołnierze przenosili je na własnych barkach brodząc po pas w błocie lub obfitym wtedy śniegu. Próbowano układać także prowizoryczne drogi z surowych, ściętych w lesie bali drewnianych. Dlatego na linii frontu brakowało zaopatrzenia, w tym przede wszystkim żywności ale także amunicji i środków opatrunkowych oraz podstawowych lekarstw. Żołnierze całymi dniami nie dostawali ciepłych posiłków. Na obszarze objętym walkami obowiązywał zakaz palenia ognisk. Wśród żołnierzy zamarznięcia w okopach, choroby i głód zbierały równie wielkie żniwo śmierci, co kule, bagnety czy artyleria nieprzyjaciela. Szczególnie tragiczny był los rannych, którzy z braku sanitariuszy i opieki medycznej dogorywali w prowizorycznych lazaretach.
Na zapleczu frontu rekwirowano chłopom zapasy drewna na opał czy budowy umocnień. Nierzadkie były przypadki rozbierania chałup, aby pozyskać materiał do budowy drogi czy fortyfikacji obronnych. Rekwirowano także żywność, paszę i inwentarz żywy. Nawet rozbierano słomiane strzechy i cięto na paszę dla koni.

Żołnierze podczas walk w Karpatach

Warunki pogodowe, brak zaopatrzenia oraz zwyczajowa postawa dowódców niezwracających uwagi na życie szeregowych żołnierzy (mięso armatnie) powodowały ogromną determinację wśród walczących. Dochodziło do wielu krwawych potyczek. W pobliżu wsi Werlas Austriacy wybili do „nogi” 250-cio osobowy oddział kawalerii rosyjskiej. Na stokach Otrytu w obrębie Lutowisk rozegrała się jedna z bardziej zaciętych potyczek tej kampanii. Piechota austriacka walcząc w 30-sto stopniowym mrozie zatrzymała i rozbiła doborowe jednostki kawalerii kozackiej.
Walki styczniowo-lutowe zakończyły się połowicznym sukcesem wojska Austro-Węgierskich. Udaremniono kolejną próbę przedarcia się wojsk Rosyjskich przez wał Karpat a obronę w Bieszczadach umocniono na linii; Komańcza – Baligród – Wołkowyja – Otryt – Kiczera Sokolicka. Austriacy odbili także zajętą z końcem 1914 roku przełęcz Użocką. Sukcesy te okupili jednak ogromnymi stratami.
W początkach marca 1915 roku wojsko Austro-Węgierskie podjęło kolejną, heroiczną próbę odblokowania Przemyśla. W rejonie Bieszczadów 50 tysięcy żołnierzy wyruszyło z przełęczy Łupkowskiej w kierunku Baligrodu, aby następnie uderzyć na Sanok i Birczę. Jednak odwilż w dzień a mrozy w nocy uniemożliwiły posuwanie się artylerii i taborów i ofensywa utknęła pod Baligrodem.

Wojska monarchii austro-węgierskiej. Autorstwa Josef Vinzens Jahudka – Helfried Seemann, Christian Lunzer (Hrsg.), Die K.u.K. Armee 1860-1914, Domena publiczna

Austro-Węgierska armia stanęła przed Rosjanami szykującymi się do natarcia w kierunku przełęczy Łupkowskiej. Doszło wtedy do najprawdopodobniej najkrwawszej w Bieszczadach bitwy w czasie I Wojny Światowej. W przeciągu kilku dni pod samym tylko Baligrodem straciło życie według różnych źródeł, kilka-kilkanaście tysięcy żołnierzy z obu stron. Żołnierze masowo ginęli walcząc w rozmokłej, gliniastej bieszczadzkiej ziemi. W nocy 10 marca nad walczącymi rozpętał się potężna burza śnieżna, która dodatkowo kosztowała życie wielu zamarzniętych żołnierzy.
W takich warunkach ofensywa austriacka pod Baligrodem załamała się a wojska rosyjskie przystąpiły do kontrnatarcia i zdobyły przełęcz Łupkowską, ważny obiekt strategiczny umożliwiający transport wojsk na drugą stronę Karpat i dowóz zaopatrzenia do Twierdzy Przemyśl.
Z końcem marca skapitulowała także twierdza Przemyska i Rosjanie odblokowali linie kolejowe w tym rejonie Karpat. Linia frontu przebiegała teraz na linii: Wola Michowa – Wołosań – Łopiennik – połonina Wetlińską i Caryńska – Szeroki Wierch – Kiczera Sokolicka. Wojska rosyjskie ruszyły do zdecydowanego natarcia. Zdobyli Cisną i uderzyli w kierunku przełęczy Użockiej i Beskidu Wołosackiego. Zdobyli Ustrzyki Górne i Wołowate zaś wojska austro-węgierskie wycofały się ze szczytów połonin w kierunku przełęczy Użockiej. Rosjanie przebijając się przez 3 metrowe zaspy śnieżne brnęli doliną Wołosatki na Rozsypaniec a następnie poprzez Połoninę Bukowską na przełęcz Użocką. Dopiero Opołonek (dzisiaj najdalszy kraniec bieszczadzkiego worka znajdujący się na terenie RP) desperacko broniony przez wojska austro-węgierskie zatrzymał rosyjskie natarcie. Wojska rosyjskie nie zdołały również opanować przełęczy Beskid Wołosacki. Ich natarcie zatrzymało się na stokach silnie bronionej góry Menczył.
Walki w Bieszczadach stopniowo wygasły w połowie kwietnia 1915 roku. Armia rosyjska opanowała całą wschodnią Galicję co okupiła ogromnymi stratami. W tym rejonie walk w całej kampanii zimowej Rosjanie stracili około 1.2 mln. żołnierzy a mimo to nie przełamali linii Karpat. Również armia austro-węgierska mimo utrzymania linii obrony nie mogła uznać się za zwycięską. Walki na przełomie 1914-1915 kosztowały ją stratę 800 tyś. żołnierzy i tylko dzięki pomocy swojego niemieckiego sojusznika nie musieli opuszczać ostatnich pozycji obronnych.
Na terenie wschodniej Galicji, a więc także na terenie Bieszczadów rozpoczęła się rosyjska okupacja. Wprowadzono rosyjską policję i urzędy. Zaczęły się prześladowania, w szczególności ludności żydowskiej. Żydom konfiskowano majątek a ich samych niejednokrotnie zsyłano na Syberię, tak jak np. w Przemyślu z którego wywieziono na wschód całą ludność żydowską. Dowódcy wojskowi mieli nieograniczoną władzę, co doprowadzało do wszelkich nadużyć i rabunków.
Przełomem walk w Karpatach była majowa Bitwa Gorlicka. 2 maja w rejonie Gorlic ruszyła ogromna ofensywa austro-węgierska i niemiecka. Na odcinku 50 km zgromadzono ponad 200 tyś. żołnierzy i około 1000 dział. Po stronie rosyjskiej było około 100 tyś żołnierzy i 200 dział. Po kilkudniowych zaciętych walkach obrona rosyjska została przełamana. Porażka zmusiła Rosjan do gwałtownego odwrotu z Galicji. Cofająca się armia, zdobyte za ogromną cenę tereny oddawała prawie bez walki. 9 maja wojska austro-węgierskie zajęły Baligród i Lutowiska. 10 maja został zdobyty Sanok. Przegrani, wycofujący się Rosjanie stosowali teraz taktykę „spalonej ziemi”, czyli czego nie mogli wywieźć – niszczyli. Zniszczeniu uległy wszelkie fabryki, trasy kolejowe, nawierzchnie dróg bitych i mosty, murowane i drewniane zabudowania.
Była to praktycznie największa klęska Rosjan w tej wojnie, która pogłębiła jeszcze bardziej demoralizację armii i była początkiem fermentu który doprowadził do wydarzeń rewolucyjnych w 1917 roku.
O dramatycznych wydarzeniach sprzed ponad stu lat przypominają dzisiaj mogiły żołnierskie rozsiane na całym Podkarpaciu. Na zachowanych tabliczkach nagrobnych często można odczytać polsko brzmiące nazwiska. Nikt nie wie, ilu żołnierzy zginęło w Bieszczadach. Sto lat temu kanceliści obu armii kiepsko radzili sobie z ogarnięciem takich strat, potem historycy podawali różne liczby, czasami bardzo różniące się od siebie. Najprawdopodobniej – sto kilkadziesiąt tysięcy.
Wkrótce po odbiciu Galicji administracje armii austro-węgierskiej i niemieckiej zaczęły porządkować miejsca pochówku. Zaczęto od zachodniej Galicji, gdzie jeszcze przed końcem wojny na obszarze od Krakowa do linii Wisłoki zbudowano około 400 cmentarzy. Wiele z nich to dziś zrekonstruowane perły architektury sakralnej. Na więcej zapewne zabrakło czasu, sił i funduszy.
Cmentarze wojenne znajdują się między innymi na Chryszczatej, w Uhercach Mineralnych, Bukowcu, Cisnej, Lesku czy Baligrodzie. Istnieje kilka cmentarzy w rejonie Komańczy. Większość poległych żołnierzy była chowana tam gdzie ginęli, w okopach lub w zbiorowych mogiłach czy prowizorycznych cmentarzykach budowanych podczas walk. Zabitych grzebała również miejscowa ludność, powstało więc wiele mogił zbiorowych, bezimiennych.

Wojna między zaborcami, od której zależała polska niepodległość, była niezwykle kosztowna – prowadzona przez kilkanaście miesięcy na polskiej ziemi, z bratobójczym udziałem polskich rekrutów. Żadnej ze stron nie udało się odnieść szybkiego zwycięstwa choć bywały od niego o krok. Ogromna determinacja walczących, złe dowodzenie i zwykła głupota, błędna strategia wojenna, okrucieństwo, choroby, niedożywienie i mróz doprowadziły do wykrwawienia wszystkich stron oraz w konsekwencji, do zakończenia walk.

I wojna światowa zakończyła się klęską wszystkich trzech państw zaborczych, co umożliwiło wyzwolenie Polski. 7 X 1918 r. Rada Regencyjna proklamowała niepodległość Polski, 28 X w Krakowie powstała Polska Komisja Likwidacyjna.

W listopadzie 1918 roku, po 123 latach nieobecności na mapach politycznych Europy Polska odzyskała niepodległość. Stało się to dzięki wytrwałości i ofiarności aktywnej części polskiego społeczeństwa ale również temu, że wystąpiły sprzyjające okoliczności dla sprawy polskiej – zaborcy Polski stanęli wówczas naprzeciwko siebie, łamiąc swą dotychczasową solidarność w kwestii polskiej.

Wojna spowodowała wielkie spustoszenie na terenie całych Bieszczad. Rozpoczął się trudny i dramatyczny proces walki o kształt ustrojowy odrodzonej Rzeczypospolitej ale i walki o Jej granice. Po 1918 r. zmieniły się granice i zmieniło się coś jeszcze. Do tej pory region ten były tyglem kulturowym, a od teraz zaczęły pojawiać się oznaki nacjonalizmu.

Niepamiętana wojna polsko-ukraińska w Bieszczadach

I wojna światowa poza setkami ofiar sprowadziła w Bieszczady spory na tle narodowościowym, które wkrótce miały doprowadzić do niemal całkowitego wyludnienia tych terenów. Wraz z wojną, wróciły demony podsycające spór między Polakami a rodzącą się świadomością narodu ukraińskiego.

Przyszła wojna polsko-ukraińska (1918–1919). Jej bieszczadzki epizod nie miał większego znaczenia ogólnego, lecz wywarł znaczny wpływ na kształtowanie się ukraińskiej świadomości narodowej w dolinie Osławy.

Kiedy upadły Austro-Węgry, zaczęły odtwarzać się zniewolone przed wiekami państwa. Albo powstawać nowe. Każdy naród (według prawa o samostanowieniu) próbował stworzyć zręby własnej państwowości. Okazało się to jednak nie takie łatwe…

Jeszcze nie opadł bitewny pył, a 1 listopada 1918 r., zaledwie dziesięć dni przed zawieszeniem broni kończącym I wojnę światową i odzyskaniem przez Polskę niepodległości, odradzająca się polska państwowość (Polacy proklamowali już w Warszawie restaurację Rzeczypospolitej Polskiej) została zaatakowana przez ukraińskie wojska formującej się we Lwowie Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL).

Polacy mieszkający we Lwowie i Galicji Wschodniej byli przekonani, że tereny te także wejdą w skład odradzającego się państwa polskiego. Zwłaszcza, że związane były z Polską od czasu panowania Kazimierza Wielkiego. Lwów był najważniejszym obok Warszawy, Krakowa, Poznania i Wilna ośrodkiem polskiej kultury i nauki.

Ukraińcy dążący do uzyskania własnego państwa chcieli w jego granice włączyć całą Galicję Wschodnią aż po rzekę San. O świcie 1 listopada oddziały ukraińskie w sile około 1500 żołnierzy, napadły i opanowały większość najważniejszych gmachów publicznych we Lwowie. Polacy zostali całkowicie zaskoczeni – zasnęli w polskim Lwowie, a obudzili się w ukraińskim.

Dwa narody niesione chęcią posiadania własnych, odrębnych państw stanęły ze sobą do walki. Wybuchła wojna polsko-ukraińska pomiędzy oddziałami Wojska Polskiego i polskiej samoobrony z jednej strony a Ukraińską Halicką Armią i ukraińskimi oddziałami samoobrony z drugiej.

Wojna światów – Armia Ukraińska Źródło: TVP1 (dorzeczy.pl)

Walki o Lwów szybko rozprzestrzeniły się na Galicję Wschodnią i objęły swoim zasięgiem teren Bieszczadów. W Lutowiskach i w Komańczy pojawiły się dwa silne, lokalne ośrodki ukraińskiej władzy. Rosnący w siłę ukraińscy nacjonaliści rościli sobie prawa do wszystkich ziem zamieszkanych przez społeczny element rusiński. W naturalny sposób uważali zatem również Łemków i Bojków za Ukraińców i takie przekonania starali się szerzyć pośród ludności Bieszczadów. Świadomość narodowościowa Łemków i Bojków była niska. Uważali się za Rusinów albo po prostu za „tutejszych”. Jednakże w tej wojnie polsko-ukraińskiej Bojkowie opowiedzieli się po stronie Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL).

Nieco inaczej postąpili Łemkowie. W 1918 r. na Łemkowszczyźnie powstały dwie małe republiki. W Beskidzie Niskim 5 grudnia powstała Ruska Ludowa Republika Łemków (lub też Łemkowska Ruska Republika Ludowa) z ośrodkami we Florynce i Gładyszowie. Władze republiki były nastawione prorosyjsko. Odmówiono podpisania unii z Zachodnio-ukraińską Republiką Ludową. Republika głosiła odrębność i ścisłe związki początkowo z Rosją, a kiedy okazało się to niemożliwe, z Czechosłowacją. W grudniu 1920 republika została zlikwidowana przez wojska polskie.

Miesiąc wcześniej w Bieszczadach 4 listopada powstała Republika Komańczańska /Komaniecka, Komanecka (lub też Republika Wisłocka, Republika Łemkowska, Republika Wschodnio-Łemkowska) z ośrodkiem w Komańczy. Podkarpaccy Łemkowie opowiedzieli się po stronie Ukraińców i zgłosili akces do ZURL.

Ukraińcy przejęli władzę w Baligrodzie, Lutowiskach i Ustrzykach Dolnych. Lutowiska i Ustrzyki już pod koniec listopada przeszły w ręce polskie, natomiast Sanok i Zagórz od początku stanęły po stronie Rzeczypospolitej. 22 stycznia 1919 r. ruszyła polska ofensywa przeciw Komańczy i Baligrodowi. Była to operacja bardziej policyjno-represyjna, niż wojskowa. 27 stycznia, po zajęciu Komańczy, po serii aresztowań i niewielkich potyczkach, Republika Komańczańska przestała istnieć.

Wszystkie te wydarzenia miały duży wpływ na kształtowanie się tożsamości Łemków w dwudziestoleciu międzywojennym. Bieszczadzcy Łemkowie od tej pory znacznie częściej uważali się za Ukraińców niż ci z Beskidu Niskiego.

Bieszczady ostatecznie weszły w skład odrodzonego państwa polskiego. Niepodległość przyniosła zerwanie więzi gospodarczych z Węgrami, a w konsekwencji znaczne zubożenie wsi bieszczadzkiej.

Trwający osiem miesięcy konflikt między odrodzoną Rzeczpospolitą, a dążącymi do niepodległości Ukraińcami położył się cieniem na stosunkach między oboma narodami w okresie II RP. Konflikt rozpoczął się walkami o Lwów, a zakończył bez formalnego zawieszenia broni. Ukraińcy nie zrezygnowali z aspiracji niepodległościowych. Dla strony polskiej zmiana granicy wschodniej była nie do pomyślenia. Przecież Polska bez Kresów nie mogła istnieć

II wojna światowa (wrzesień 1939 – wrzesień 1945)

II wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 roku atakiem III Rzeszy na Polskę. Dwa dni później Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę agresorowi, choć nie udzieliły Polsce wsparcia militarnego. Nieco ponad dwa tygodnie po ataku Niemiec, 17 września 1939 roku, II RP została zaatakowana także ze wschodu przez ZSRR, realizujący tajne zapisy (jeszcze z sierpnia 1939) paktu Ribbentrop-Mołotow. Wojna obronna Polaków przed oboma najeźdźcami zakończyła się kapitulacją 6 października 1939 roku. Nazistowskie Niemcy i ZSRR dokonały podziału terytorium II Rzeczpospolitej.

Przed II wojną światową Bieszczady w całości położone w obrębie II Rzeczpospolitej, były gęsto zaludnione. Poczyniono tutaj pewne inwestycje w infrastrukturę. Powstało trochę dróg i mostów. Pobliski Truskawiec, leżący dziś po ukraińskiej stronie granicy, był jednym z najpopularniejszych uzdrowisk międzywojennej Polski. Do tego dochodził przemysł: w Bieszczadach funkcjonowało kilka kopalń ropy naftowej. Wybuch wojny zmienił wszystko.

Po zakończeniu kampanii wrześniowej Niemcy i Rosja podzieliły Polskę między siebie, w tym Bieszczady, przeprowadzając granicę wzdłuż koryta Sanu. Po zachodniej stronie Sanu powstały niemieckie schrony bojowe Granicznego Rejonu Umocnionego „Galicja”, natomiast ziemie na wschód od Sanu przekazano Sowietom. W ten właśnie sposób po raz pierwszy brutalnie rozbita została jedność historyczna i kulturowa Bieszczadów. 

Sowieci natychmiast przystąpili do umacniania granicy. Wzdłuż Sanu powstał system betonowych schronów bojowych będących początkiem słynnej „Linii Mołotowa”. Siedzibą władz administracyjnych zrobiono Lesko. W 1940 r. Sowieci deportowali na wschód część polskich nauczycieli i urzędników z rodzinami. Mieszkających na pograniczu rolników działania te nie objęły. Dotyczył ich jedynie system przymusowych dostaw płodów rolnych.

Po stronie niemieckiej od razu rozpoczął się proces rozmontowywania ustalanej przez wieki równowagi. Podobnie jak w poprzednich wiekach rozbiorcy, tak w czasie II wojny światowej Niemcy chcieli się posłużyć nacjonalistami ukraińskimi w celu osiągania swoich celów. Weszli oni w szeroką współpracę z utworzoną w międzyczasie tzw. UPA (Ukraińską Powstańczą Armią). Obiecywali Ukraińcom utworzenie po wojnie państwa ukraińskiego pod protektoratem niemieckim. W zamian oczekiwali pomocy w zgładzaniu Żydów, Polaków i działań dywersyjnych na tyłach ZSRR. Członkowie UPA omamieni przez swoich nazistowskich sojuszników z ochotą przystępowali do wyznaczonych zadań. 

22 czerwca 1941 r. doszło do ataku Niemiec na ZSRR, pod kryptonimem „operacja Barbarossa”. W ramach ataku, nazistowskie Niemcy dokonały inwazji na okupowaną przez Sowietów wschodnią Polskę, ostatecznie zajmując teren całej przedwojennej Polski.

„Cały naród polski z wielką głęboką radością patrzy na krwawe zapasy niemiecko-sowieckie, a pomny przeciwpolskich zbrodni jednej i drugiej strony, uważa nadal obu zaborców za swych odwiecznych wrogów”.      autor Piotr Gontarczyk: „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944”

1941 roku Niemcy wcielili Bieszczady do Dystryktu Galicja Generalnego Gubernatorstwa. Lesko przechodzi spod sowieckiej okupacji w ręce niemieckiego agresora i teraz mieści się tu siedziba Landkomisariatu. Większość stanowisk administracyjnych zostaje powierzonych Ukraińcom.

Druga wojna światowa oszczędziła Bieszczady – zarówno w 1939, jak i w 1941 r. większe walki toczyły się jedynie w okolicach Sanoka. Podczas okupacji głównymi ośrodkami polskiego podziemia były Sanok i Zagórz. Ruch oporu ograniczał się do wywiadu, sabotażu oraz przerzutów kurierskich na Węgry. Pierwszy oddział partyzancki AK zorganizowano na tym terenie dopiero w 1944 r.

Uciążliwości niemieckiej okupacji dotykały zarówno Łemków, jak i Bojków. Podobnie jak ludność polska musieli dostarczać wysokie kontyngenty, narodowość nie broniła ich także przed wywózką na roboty do III Rzeszy. Jednak okupacja w Bieszczadach była – w porównaniu z innymi częściami Polski – względnie mało dotkliwa. W jej cieniu organizowało się ukraińskie podziemie zbrojne, silniejsze i lepiej zorganizowane od polskiego.

W 1942 r. okupanci ostatecznie „rozwiązali problem żydowski”. Zdolnych do pracy wywieziono do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Uznanych za niezdolnych do pracy wywieziono do obozów zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince. Chorych, starych i nie nadających się do transportu rozstrzeliwano na miejscu. Wiosną 1942 roku powstało getto w Lesku gdzie uwięziono 2750  Żydów. Istniało ono
do sierpnia 1942 r., kiedy większość jego mieszkańców wywieziono do obozu w Zasławiu. Wielu Żydów rozstrzelano na terenie leskiego cmentarza.

22 czerwca 1942 roku w bieszczadzkich Lutowiskach Niemcy dokonali jednej z większych zbrodni na tym terenie. Rozstrzelali około 650 osób, w zdecydowanej większości miejscowych Żydów oraz grupę Romów. Po wojnie społeczność żydowska przestała tu istnieć. Największe egzekucje na Żydach miały miejsce w Zasławiu. W latach 1939–1943 istniał tam Obóz Pracy Przymusowej „Zasław” – niemiecki obóz pracy dla Żydów z ówczesnych powiatów sanockiego oraz leskiego. Zamordowano w nim 10000 Żydów, a 5000 wywieziono do obozu w Bełżcu.

Zamknięto leską synagogę, a jej XVII-wieczne wnętrze obrabowano i zdewastowano. Synagoga w Baligrodzie została zamieniona na magazyn, a kirkut stał się swoistym kamieniołomem – Niemcy nakazali macewami wybrukować miejscowy rynek.

Synagoga w Lesku. Główna synagoga leskiej gminy żydowskiej. Obecnie Galeria sztuki i Muzeum Żydów Galicji.

Śladów życia Żydów w Bieszczadach nie zostało zbyt wiele. Może powodem były wojenne zniszczenia i powojenne grabieże, a może mentalność żydowska. Zachowała się tylko jedna synagoga – ta w Lesku – która pełni obecnie funkcję galerii oraz kilka cmentarzy żydowskich – kirkutów. Na terenie Bieszczadów zachowało się 5 takich cmentarzy: kirkut w Lesku,w Baligrodzie, w Lutowiskach, w Ustrzykach Dolnych i w Woli Michowej. Kirkuty jeszcze do niedawna były w bardzo złym stanie. W pierwszych latach XXI w. niektóre z nich doczekały się remontów oraz konserwacji.

Cmentarz żydowski – Kirkut

W 1943 r. rozpoczęły się mordy na Polakach. Niemcy pozostawali wobec nich obojętni, później próbowali tworzyć nieliczne i słabo uzbrojone posterunki polskiej policji.

W Bieszczadach powstała ukraińska partyzantka, a jej główną bazą stało się Bukowe Berdo. Sformowana podczas okupacji Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) z początku kontrolowała Bieszczady niemal bez reszty. Jeszcze dziś często zwana „bandami”, UPA była w istocie silnym i dobrze wyszkolonym wojskiem partyzanckim. Jej żołnierze, w odróżnieniu od Polaków, znakomicie znali teren i potrafili wykorzystać jego walory – byli więc trudnym przeciwnikiem.

Konflikt polsko-ukraiński

Konflikt obejmował lata 1943–1944 i w niewielkim tylko stopniu dotknął mieszkańców Beskidu Niskiego. UPA w tym regionie wówczas nie działała, powstał jedynie łemkowski oddział Gwardii Ludowej. Dużym utrapieniem dla ludności były liczne bandy rabunkowe.

W Bieszczadach wiosną i latem 1944 r. oddziały UPA przystąpiły do tak zwanej akcji antypolskiej. W jej wyniku zabito 200–250 polskich mieszkańców tej krainy.

Konflikt rozpoczął się już na początku lutego 1943 roku wymordowaniem przez oddziały UPA ludności polskiej wioski Parośla (z województwa wołyńskiego należącego wówczas do II Rzeczpospolitej). Liczba ofiar szacowana jest w granicach od 149 do 173 zamordowanych Polaków. Po odejściu z Parośli, sotnia dokonała kolejnej zbrodni na 15 Polakach w Toptach i 5 mieszkańców kolonii Wydymer. Masakra w Baligrodzie ( 6 sierpnia 1944 r. ) pochłonęła przeszło 40 ofiar. 16 sierpnia spalono Muczne, mordując 74 mieszkańców tej wsi. W Średniem Małym pod Otrytem wymordowano 30 osób z siedmiu polskich rodzin. Mordowano również Ukraińców, którzy próbowali Polaków ukrywać lub ostrzegać.

Konfliktowi towarzyszyły i jego główną dynamikę wyznaczały w latach 1943-45 antypolskie czystki etniczne dokonywane przez ukraińskich nacjonalistów i mordy na ludności polskiej.

Okres II wojny światowej stał się preludium do wydarzeń, które na zawsze miały zmienić Bieszczady i zburzyć ich wielowiekową różnorodność kulturową. W jej trakcie Bieszczady nie poniosły tak znaczących strat materialnych, natomiast w jej wyniku historia Bieszczadów została gwałtownie przerwana.

Rozpoczęły się stalinowskie czystki etniczne, wysiedlenia Polaków z Galicji Wschodniej i z Wołynia w latach 1944-46.

W 1945 roku Bieszczady zostały podzielone granicą. Jedna trzecia z nich pozostała w Polsce, dwie trzecie znalazły się w ZSRR. Aby zdławić ciągle jeszcze aktywną „banderowską” partyzantkę, komuniści z Warszawy postanowili wysiedlić całą rusińską ludność. Uznali, że w ten sposób odetną UPA od „naturalnego zaplecza”. Po wojnie region został podzielony pomiędzy Polskę a ZSRR i w dużej części wyludniony – przede wszystkim za sprawą akcji „Wisła”.

Dwa lata po II wojnie światowej władze komunistyczne rozpoczęły akcję wysiedlenia ludności ukraińskiej, łemkowskiej i bojkowskiej z Bieszczad.

Dla społeczności Łemków pod koniec II wojny światowej i tuż po niej tragiczne w skutkach okazały się dwie zakrojone na szeroką skalę akcje przesiedleńcze. Pierwszą z nich przeprowadzono w latach 1944–1946. Była skutkiem umowy zawartej pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką. Dotyczyła ona wymiany ludności zamieszkującej w pasie przygranicznym. Przesiedlenia objęły także Łemków. Większość z nich czuła się Polakami i nie chciała opuszczać swoich domostw. Z powodu niezadowalających wyników na „dobrowolnym” etapie do akcji włączono specjalną grupę operacyjną „Rzeszów”, która zajęła się przymusową wywózką. Ci Łemkowie, którzy nie opuścili Polski dobrowolnie, zostali przymusowo przeniesieni na zachód kraju.

Przymusowe przesiedlenia Łemków w trakcie akcji „Wisła”.

Akcja „Wisła”

Bezpośrednim pretekstem do przeprowadzenia operacji stała się tajemnicza śmierć generała Karola Świerczewskiego (28 marca 1947 roku) w zasadzce pod Jabłonkami. Wydarzenie to dla ówczesnych władz stanowiło pretekst do generalnej rozprawy z podziemiem ukraińskim. Odzew był błyskawiczny. Decyzję o represyjnej akcji podjęło Biuro Polityczne Komitetu Centralnego PPR dzień po śmierci generała. Istotą Akcji „Wisła” było wysiedlenie Ukraińców z obszarów, które zwarcie zasiedlali, czyli pasa południowo-wschodniego, głównie na obszarze Bieszczad. Równo miesiąc po zamachu rozpoczęły się akcja „Wisła” (28 kwietnia 1947 roku), o godzinie 4 nad ranem i trwała do 31 lipca 1947 roku. Z terenu Bieszczad wysiedlono wówczas 140 tysięcy osób. Ludziom dawano jedynie 2–3 godziny na przygotowanie się do wyjazdu. Łemkowie z Łemkowszczyzny i Lubelszczyzny trafili w całkowitym rozproszeniu, pojedynczymi rodzinami przede wszystkim na północny zachód Polski, na teren Ziem Odzyskanych. Tragedią było to, że wszyscy ci ludzie musieli zamieszkać na ziemiach całkowicie dla siebie obcych, niczym nie przypominającymi ich rodzinnych stron. Przesiedleni zostali na tereny północno-zachodnie w charakterze osadników rolnych. Osadzenie Ukraińców na nowych terenach było szczegółowo określone w odpowiednich rozporządzeniach najwyższych władz państwowych. Chodziło o to, aby Ukraińcy zamieszkali jak najdalej od granic oraz aby nie tworzyli zwartych skupisk wysiedlonej ludności. Łatwiej wtedy mogli ulec asymilacji.

Akcja spowodowała wyludnienie części obszarów Roztocza, Pogórza Przemyskiego, Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Dziedzictwo kulturowe tych regionów zostało zniszczone, a wiele miejscowości w ogóle przestało istnieć. Ze spalonych wiosek i zniszczonych gospodarstw wyprowadziła się także ludność polska. Przesiedleńcy nie mieli szans, by przewieźć swój dobytek na Ziemie Odzyskane. Na miejscu osiedlani byli zwykle w gospodarstwach po wysiedlonych Niemcach.

Konflikt zakończył się po akcji „Wisła” zniszczeniem ukraińskiego podziemia w Polsce. Ciężkie walki oddziałów polskich i ukraińskich trwały do końca 1947 r. Oddziały UPA, do końca mimo wielkich strat nierozbite, odeszły na Ukrainę, gdzie jeszcze jakiś czas kontynuowały walkę.

Bieszczady opustoszały…

Wysiedlenia. Akcja „H-T”

Mimo, że II wojna światowa zakończyła się w 1945 roku, Ustrzyki Dolne i przyległe tereny m.in. od Krościenka, przez Czarną, Lutowiska aż po Smolnik przez 6 kolejnych lat znajdowały się w granicach ZSRR. Korekta granicy polsko-radzieckiej po II wojnie światowej miała miejsce kilkukrotnie ale dopiero umowa o zmianie granic z 15 lutego 1951 roku sprawiła, że obszary te zostały włączone do Polski.

Polska oddała bogate w węgiel „kolano Bugu”, w zamian otrzymała Bieszczady, a właściwie pustynię, którą pozostawił po sobie Wielki Brat.       

Konsekwencją tzw. korekty granicy między PRL a Związkiem Sowieckim były przesiedlenia. W efekcie do Polski wracały wsie leżące w Bieszczadach, a w zamian wschodni sąsiad przejął okolice Hrubieszowa i Tomaszowa; stąd nazwa akcja przesiedleńcza H-T.

Nie trudno się domyśleć, że na całej operacji zyskała tylko jedna strona, a był nią ZSRR. Istotnym elementem, który zadecydował o wymianie terenów były złoża węgla, które znajdowały się na terenie Sokalszyzny, jak również połączenie kolejowe Sokala z Rawą Ruską. W zamian za te tereny i całą infrastrukturę, nasz kraj dostał tereny o niskiej klasie gleb i z wyeksploatowanymi złożami ropy. Gdy tylko „kolano Bugu” znalazło się w granicach ZSRR, ten przystąpił do budowy szeregu kopalń, w wyniku czego w krótkim czasie wydobywano tam aż 15 milionów ton węgla rocznie! Zamiana terenów wiązała się również z licznymi przesiedleniami. Ludność (około 4 tys. osób) z okolic Sokala została przesiedlona w Bieszczady.

Ze strony polskiej wśród oficjalnych argumentów za wymianą terenów miał padać m.in. ten o zamiarze zagospodarowania i dokończenia rozpoczętej przed II wojną światową budowy obiektów zespołu elektrowni Myczkowce-Solina na rzece San, rozdzielonych powojenną granicą polsko-radziecką, co uniemożliwiało po wojnie kontynuację tego przedsięwzięcia przez Polskę. Cała wymiana przez ówczesne polskie władze bardzo długo utrzymana była w tajemnicy, gdyż władze te obawiały się buntu ludności. Wymiana terenów Sokalszczyzny i Bieszczadów miała być pierwszym tego typu przedsięwzięciem, ale nie ostatnim. Kolejne planowane były na listopad 1952 roku – na szczęście wobec śmierci Stalina zostały zaniechane.

Umowa o zamianie granic z 1951r. była największą po wojnie korektą graniczną w Polsce. Dotyczyła wymiany terenów o powierzchni 480 km².

Fot. Marcin Jeżowski

W myśl postanowień umowy ZSRR odstąpiło Polsce fragment ówczesnego obwodu drohobyckiego należącego do USRR; obecnie są to Ustrzyki Dolne (Устрики Долішні) oraz Czarna (Чорна), Lutowiska, Krościenko, Bandrów Narodowy, Bystre, Liskowate, wraz z terenami okolicznymi. W zamian Polska odstąpiła ZSRR fragment województwa lubelskiego z miejscowościami Bełz (obecnie Белз), Uhnów (Угнів), Krystynopol (Червоноград), Waręż (Варяж), Chorobrów (Хоробрів) oraz lewobrzeżną część Sokala – Żwirkę (Жвирка), wraz z linią kolejową Rawa Ruska – Krystynopol. Obecnie miasta te znajdują się na terenie rejonu sokalskiego w obwodzie lwowskim (Сокальський район, Львівська область). Korekta dotyczyła 7 gmin: Bełz, Chorobrów, Dołhobyczów, Krystynopol, Uhnów, Tarnoszyn i Waręż, z których tylko gmina Krystynopol została włączona w całości do ZSRR.

Polska oddała bogate w węgiel „kolano Bugu”, w zamian otrzymała Bieszczady, a właściwie pustynię, którą pozostawił po sobie Wielki Brat. Polacy wyrwani z żyznych terenów tzw. Grzędy Sokalskiej musieli nauczyć się trudnego gospodarowania w górskim terenie. Akcja przesiedleńcza dotyczyła ok. 14 tys. mieszkających tam osób. W Bieszczady przyjechało 3934 osoby; nieco ponad 1000 rodzin. Pozostali trafili na tzw. Ziemie Odzyskane.

W pierwszych latach po wysiedleniach Łemkowie i Bojkowie liczyli na powrót w rodzinne strony i żyli „z dnia na dzień”. Z czasem jednak
zaczęli się przyzwyczajać do nowych miejsc. Do większości wsi ludzie nigdy nie powrócili. Wcześniej gęsto zaludnione Bieszczady niemal całkiem opustoszały. Pozostały opustoszałe doliny, zgliszcza domostw, ruiny cerkwi i opuszczone cmentarze. Zniszczono dziedzictwo kulturowe.

Pod koniec lata 1947 r. w wielu rejonach Bieszczad zapanowała przejmująca cisza. W przygranicznym pasie 20km, do którego wjazd był przez kilka lat zabroniony, dziczały pola, sady, przydomowe ogródki. Wiele osad całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi, a o ich dawnych mieszkańcach przypominały już tylko cmentarze. Życie toczyło się swoim ustalonym torem jedynie w miejscowościach zamieszkanych przez Polaków i w nielicznych miasteczkach. Wojna odeszła, a Bieszczady stały się częścią Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, niesuwerennego, zależnego od Związku Sowieckiego państwa komunistycznego a od grudnia 1990 roku – III Rzeczpospolitej Polskiej.

Tamte Bieszczady to przepadła Atlantyda, której już nikt i nigdy nie zdoła wskrzesić ani nawet opowiedzieć, bo nie staje słów, żeby opisać ludzką wiarę i nadzieję, radość i smutek, miłość i udrękę, przywiązanie do ojcowizny i ból umierania z ręki kata, który jeszcze wczoraj był sąsiadem.


W tym zaginionym świecie żyli obok siebie, ale przecież razem, ruscy górale zwani Bojkami, Żydzi, wśród których przeważali chasydzi, polska szlachta zagrodowa, osadnicy niemieccy gospodarujący tu na roli od siedmiu pokoleń i Cyganie mieszkający na obrzeżach wsi. I każdy z nich był tutejszy, czyli swój.”    tak o tych miejscach pięknie napisał Andrzej Potocki w swojej książce Zaginiony świat bieszczadzkiego kresu: Bojkowie, Żydzi, Polacy, Niemcy i Cyganie

Historia konfliktu polsko-ukraińskiego z lat 1943⁠–⁠1948 do dziś budzi żywe emocje. Choć do wydarzeń tych odnosi się wiele publikacji, to żadna z nich nie stara się w sposób całościowy ukazać przebiegu zbrojnego tego konfliktu.

Jak wiele tam działo się nieszczęść możemy wyczytać z mapy etnicznej gdzie dokładnie widać jak znikały kolejne grupy. Na samym początku Cyganie i Żydzi wymordowani przez wojska niemieckiego Wehrmachtu i esesmanów z Einsatzgruppen. Potem Polacy, zabijani i przepędzani przez ukraińskich sąsiadów zaczadzonych nacjonalistycznymi hasłami. Chwilę później Ukraińcy musieli zapłacić za swoje grzechy i sami padli ofiarą kolejnych represji oraz czystek. Na końcu do wyjazdu zmuszani byli wszyscy, którzy nie mieli jednoznacznie polskich korzeni, czyli wszelkiej maści Rusini, Bojkowie i Łemkowie.

Bieszczady z każdym rokiem się wyludniały, więc kiedy Nadbużanie przyjechali w 1951 r., zastali tam puste i wyniszczone gospodarstwa oraz leżące odłogiem nieurodzajne pola. Przeciwieństwo tego, co zostawili – wychuchane gospodarstwa i pola przynoszące nadzwyczaj obfite plony. Zderzenie propagandy i rzeczywistości było dla przesiedleńców wstrząsem. Obiecywano im złote góry, a zastali trudne warunki klimatyczne, nieurodzajną ziemię i nadchodzącą zimę, bo był listopad.

„Gdy bladym świtem otworzyły się drzwi, ludzie nie wierzyli własnym oczom. Wielu po raz pierwszy w życiu zobaczyło góry. Nie skojarzyły się im z niczym pozytywnym, nie dostrzegli w nich piękna, a jedynie przeszkodę. Wyobrazili sobie, że zostaną wciśnięci w te wzniesienia i że spomiędzy nich nie będzie już ucieczki. I nikt, dosłownie nikt nie chciał wysiąść…”  tak pisze Krzysztof Potaczała w swojej książce „To nie jest miejsce do życia”

*

Dla jednych Bieszczady to góry. Dla innych dzikość i wolność. Kolejni odnajdują tu spokój i samotność. Ostatnia grupa to ci, których zauroczyło to wszystko i pozostali tu na zawsze. Bolącą „zadrą” są tu w Bieszczadach ślady przeszłości – po ludziach, którzy mieszkali tu przed wojną.

Bieszczady: Kresy Polski Ludowej

„Gdzie ja jestem? W Bieszczadach?! Co to ponoć wilki podchodziły tam pod same okna chałupy? Co to ponoć kraina bez Boga i milicji, za to pełna kryjących się przed prawem i alimentami opryszków? Ziemia krztusząca się jeszcze dymem pogorzelisk i parująca krwią po bieszczadzkiej wojnie braci, co tylko tym się różnili miedzy sobą, że jedni raz, a drudzy trzykrotnie żegnali się przy pacierzu? W krainie, co to nawet ponoć nazwę swą wiedzie od BIESów – złych i CZADów nieco łagodniejszych, ale też wszak jednak diabłów, bo jakby tak na mapę zerknąć, to w samej rzeczy – gdzie diabeł dobranoc powiedział… Jakie tam „ponoć”?!”      Autor: Jerzy Janicki, „Opowieści bieszczadzkie”

W połowie lat 50. XX wieku, po zniesieniu zakazu wstępu, w Bieszczady ruszyli harcerze, kartografowie na nowo badający i próbujący wyrwać ten obszar zdziczałej przyrodzie oraz leśnicy, którzy do prowadzenia gospodarki leśnej potrzebowali odpowiedniej infrastruktury. Z pomocą przyszli żołnierze Śląskiej Jednostki Wojsk Inżynieryjnych nr 4 Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Byli to zwykli, apolityczni żołnierze zasadniczej służby wojskowej, którzy przyjechali by własnymi rękoma, kilofami i łopatami budować tutejsze drogi. To z ich udziałem powstały m.in. Duża i Mała obwodnica bieszczadzka. Jednostkę tę upamiętniały tablice, które w skutek akcji dekomunizacyjnej (ustawa uchwalona przez Sejm w 2017 roku) zostały usunięte.  🙁

Po wojnie gospodarka regionu oparła się na ekstensywnym rolnictwie, a zwłaszcza leśnictwie. Eksploatacja lasów okazała się jednak bardzo kosztowna, ponieważ wymagała budowy osad leśnych i nowych dróg, przeznaczonych często wyłącznie do zwózki drewna, oraz zakupu drogiego sprzętu specjalistycznego, umożliwiającego pracę w warunkach górskich. Na znikomą opłacalność wyrębu wpływa także niska jakość bieszczadzkiego drewna. Mimo tych niekorzystnych okoliczności w latach siedemdziesiątych postanowiono uczynić z Bieszczadów „zagłębie drzewne”.

Od roku 1958 korzystnymi kredytami zachęcano do osadnictwa rolnego w rejonie Cisnej i Wetliny. Na terenach nieistniejących wsi zaczęły gospodarować PGR-y (Państwowe Gospodarstwa Rolne), które m.in. z racji trudnych warunków górskich skazane były na nieefektywność. W 1963 r. rozpoczęła się akcja przekazywania ich pod zarząd Ministerstwa Sprawiedliwości, które zorganizowało tzw. Państwowe Przedsiębiorstwa Rolne (PPRol). Od 1963 r. krajobraz urozmaicali pracujący więźniowie, powstał Ośrodek Pracy Więźniów (np. w Krywem czy Sokołowej Woli). W 1972 r. Państwowe Przedsiębiorstwa Rolne gospodarowały na 27% bieszczadzkich użytków rolnych.

Gigantomania lat siedemdziesiątych doprowadziła w Bieszczadach do wielu chybionych ekonomicznie przedsięwzięć, jak np. wielkie owczarnie w pobliżu Wetliny.

W 1982 r. większość państwowych gruntów ornych regionu przejął „Igloopol”, który stał się w Bieszczadach na przeciąg kilku lat prawdziwą potęgą. 90% jego użytków rolnych stanowiły łąki i pastwiska, nic więc dziwnego, że podstawowy dział produkcji stanowiła hodowla owiec i bydła. „Iglopool” otwierał własne sklepy, podjął znaczne inwestycje, niekiedy bardzo kontrowersyjne, np. rekultywacja gruntów ornych w Wołosatem, w bezpośrednim sąsiedztwie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, prowadzona z pomocą wojska i przy użyciu materiałów wybuchowych. W 1990 r. przedsiębiorstwo zbankrutowało, pozostawiając wiele tysięcy hektarów ziemi, obecnie leżących odłogiem i oczekujących na prywatyzację i nowe zagospodarowanie.

Na poprawę warunków życia wpłynęły nowo powstałe drogi asfaltowe, w tym wspomniana wyżej ukończona w 1979 r. Mała i Wielka Pętla Bieszczadzka.

Mała i Wielka Pętla Bieszczadzka oraz zapora wodna w Solinie

W 1968 r. ukończono budowę wielkiej zapory wodnej w Solinie, która znacząco wpłynęła na rozwój turystyki w północnej części regionu. W latach 70. Bieszczady zyskały popularność wśród harcerzy. Stało się tak za sprawą operacji Bieszczady-40, nawiązującej do obchodów czterdziestolecia PRL. Harcerze z całego kraju podejmowali prace, które miały doprowadzić do zagospodarowania i ożywienia kulturalnego w tym regionie. Zaczęli przyjeżdżać także turyści, przyczyniając się do powstawania nowych szlaków turystycznych. Stworzono warunki do uprawiania turystyki narciarskiej, wybudowano leśną kolejkę wąskotorową.

W latach 70-tych postanowiono utworzyć tu „zagłębie drewna”. Na pomysł ten wpadł podobno jeden z prominentów, kiedy lecąc samolotem zobaczył w dole dużo zielonego. Nieustannie prowadzono nabór pracowników leśnych i bezlitośnie wyrąbywano bieszczadzkie puszcze. Obok istniejącego tartaku w Rzepedzi, otwarto jeszcze wielkie zakłady drzewne, zwane kombinatem Ustianowa. Koszta pozyskiwania drewno podobno przekraczały jego wartość. W latach 80-tych „Igloopol” zmonopolizował cały region. Należały do niego pola, obory, owczarnie, a nawet budynki mieszkalne, wiejskie sklepy i wytwórnia wody sodowej. Gigant przejmował kolejne PGR-y, potem gospodarstwa należące do wojska i MSW. Ludzie ściągali tu całymi rodzinami z różnych stron kraju, gdyż pensje były niezłe i można otrzymać służbowe mieszkanie.

Po przełomie roku 1989 dyrekcji Igloopolu przedstawiono zarzuty o oszustwa. Nie powiodły się próby odsprzedania kolosa, gdyż zainwestowano w niego mnóstwo pieniędzy, a wszystkie oferty kupna opiewały na abstrakcyjnie niskie kwoty. W końcu postawiono go w stan likwidacji. Resztki „Igloopolu” do dziś straszą po bieszczadzkich lasach. Poigloopolowska scheda obejmuje Moczary, Czarną, Michniowiec, Skorodne, Lutowiska, Smolnik, Krywe i Tarnawę Niżną. Kadra kierownicza i fachowcy z większą siłą przebicia wyjechali. Padł kombinat drzewny w Ustianowej, zatrudniający dawniej 1200. W stan likwidacji postawiono też Zakład Budownictwa Leśnego, skąd zwolniono ponad 200 pracowników.

Górskie rolnictwo jest mało rentowne, panuje wysokie bezrobocie, a młodzi ludzie emigrują za pracą. Wielkie eksperymenty gospodarcze w Bieszczadach przyniosły znaczne straty finansowe. Spowodowały także degradację środowiska naturalnego. Górskie rolnictwo jest mało rentowne, panuje wysokie bezrobocie, a młodzi ludzie emigrują za pracą. Wielkie eksperymenty gospodarcze w Bieszczadach przyniosły znaczne straty finansowe. Spowodowały także degradację środowiska naturalnego.

Region ten przeszedł silny kryzys ekonomiczny. Zlikwidowano PGR-y, załamaniu uległa gospodarka leśna. Realną nadzieją na zatrzymanie kryzysu jest turystyka, która w ostatnim czasie jest tutaj prężnie rozwijającą się gałęzią gospodarki. Co bardziej przedsiębiorczy mieszkańcy nastawiają się na obsługę ruchu turystycznego. Powstają pensjonaty i pola namiotowe, rozwija się ruch gospodarstw agroturystycznych.

Intensywna hodowla bydła, koni i owiec powodowały nieodwracalne szkody dla miejscowej fauny i flory. Spotkało się to z protestami ekologów związanych z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym, który został założony w 1973 r. Pierwsze plany dotyczące jego utworzenia pochodziły już z połowy lat 50. XX wieku. W latach 1989 – 1999 czterokrotnie powiększano jego pierwotne tereny, by ostatecznie stał się największym górskim oraz trzecim pod względem wielkości parkiem narodowym w Polsce.

To właśnie w Bieszczadach występuje najwięcej w całej Polsce niedźwiedzi, rysi oraz wilków. Spotkać tu można wszystkie krajowe gatunki węży, w tym niezwykle rzadkiego węża Eskulapa.

Żyją tu również największe polskie ssaki lądowe – żubry. Po Puszczy Białowieskiej to właśnie w Bieszczadzkim Parku Narodowym jest drugie największe stado żubrów na świecie, sprowadzone z Rosji w 1865 roku. Liczą przeszło 700 sztuk z czego kilkanaście można (od 1963 roku) oglądać w pokazowej zagrodzie w Mucznem. W minionych latach 13 bieszczadzkich żubrów wyjechało nawet do Bułgarii i Rumunii, gdzie zasiliły stada żyjące w tamtejszych górach.

Większość polskich parków narodowych ma w swoim logo gatunki zwierząt lub roślin najczęściej występujących w ich obszarach. W znaku Bieszczadzkiego Parku Narodowego umieszczono wizerunek jednego z mieszkańców bieszczadzkich lasów – rysia. W Polsce mieszka około 200 rysiów, z czego większość właśnie na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

SONY DSC/bieszczady.land

Zwierzę, które spogląda z logo Bieszczadzkiego Parku Narodowego, jest prawdziwą wizytówką Bieszczadów. I choć spotkać rysia jest dla turysty praktycznie niemożliwe, możemy być dumni, że tak wspaniałe i rzadkie zwierzę wciąż świetnie czuje się w bieszczadzkich ostępach.

Pod koniec lat 40. XX wieku wyludnione Bieszczady stały się nową ojczyzną nie tylko dla osadników z różnych regionów Polski, ale też uciekających z piekła wojny domowej Greków z komunistycznego podziemia oraz Macedończyków z ruchu narodowego. Początkowo większość osiedlono w Zgorzelcu, który na krótko zyskał nawet miano „polskich Aten”. Potem przybyszów zaczęto rozwozić po kraju. Około 2500 osób trafiło w Bieszczady. W opuszczonej, podupadającej wiosce Krościenko Grecy założyli spółdzielnię rolniczą „Nea Zoi” – a więc „Nowe Życie”.

W latach sześćdziesiątych, do kilku wysiedlonych wiosek na skraju Beskidu Niskiego i Bieszczadów przybyli ze Śląska Cieszyńskiego Zielonoświątkowcy, którzy przywędrowali prowadzeni „objawieniem bożym”, paradoksalnie tu szukając spokojnej i dobrej „Ziemi Obiecanej”. Tym pokojowo usposobionym i pracowitym ludziom udało się ją tu stworzyć.

Bieszczady. Widok z Połoniny Wetlińskiej. fot. Krzysztof Zajączkowski / UMWP

Bieszczady także w ostatnich latach przyciągały tu barwnych i ciekawych ludzi z całego świata, którzy wybrali to miejsce do życia, wiedzeni jakąś tajemniczą siłą, podobnie jak wcześniej Zielonoświątkowcy.

Bieszczady były też krainą magiczną, nieco egzotyczną, oazą wolności przyciągającą niespokojne duchy. Obrosły pewnego rodzaju legendą. Były uważane za najtrudniej dostępne i najdziksze regiony w Polsce. Ściągały śmiałków i twardzieli żądnych przygód w tych dzikich ostępach. Pojawili się polscy kowboje wypasający bydło na terenach nieistniejących a niegdyś tętniących życiem wsi oraz „bieszczadzkie zakapiory” – specyficzny typ odmieńców, samotników, pustelników nieradzących sobie z życiem, którzy w bieszczadzkiej głuszy odnaleźli swoje miejsce a nieraz i artystyczne powołanie.

Niestety, w tę pustkę kulturową która zapanowała po opustoszeniu tych gór zaczął wkradać się kicz. Rozpoczął się okres pretensjonalnego, sztucznego naśladownictwa, łączącego w sobie paradoksalnie komunistyczny etos i legendę amerykańskiego „Dzikiego Zachodu”. Powstało w ten sposób zjawisko kulturowo niezwykle ciężkostrawne, całkowicie oderwane od wielowiekowej tradycji historycznej i kulturowej tej ziemi. Rozpowszechniło się przekonanie, że przepity głos, zarośnięta twarz i dopełniający całości kowbojski kapelusz to wszystko, czego potrzeba, aby być bieszczadzkim artystą. Jaśniejszymi postaciami tego okresu było zaledwie kila osób, które oprócz problemów alkoholowych posiadały prawdziwy talent i niepokorną, kreatywną osobowość. Zaczęły powstawać bacówki, schroniska turystyczne i galerie pełne „biesów” i „czadów” rzeźbionych w drewnie. Dawna wieś Tworylne stała się centrum życia polskich kowbojów, nakręcono tu nawet film o wypasie bydła.

Szczęśliwie jednak, znalazły się środowiska, którym nie wystarczał ten substytut kultury. Dążyły one do tego, by móc czerpać inspirację z bogactwa kulturowego, które powstawało tutaj przez stulecia. W drugiej połowie XX wieku nie było to łatwe, ani mile widziane przez władze. Pierwsze działania podejmowały już w latach osiemdziesiątych osoby związane w Towarzystwem Karpackim, Studenckim Kołem Przewodników Beskidzkich w Warszawie czy Towarzystwem Opieki nad Zabytkami w Michniowcu.

Lata dziewięćdziesiąte, a w szczególności ostatnia dekada stworzyła korzystniejsze warunki dla renesansu zainteresowania bieszczadzką kulturą i historią. Przyczynił się do tego bez wątpienia ruch turystyczny, a w szczególności nowy typ turystów pragnących lepiej poznawać odwiedzany region by poczuć jego autentyczny klimat.

To „oczekiwanie” z ich strony bardzo wspomaga odrodzenie kulturowe, co zresztą zrozumiałe, gdyż turystyka zawsze przyczyniała się do rozwoju kultury regionalnej, choć może nieść ze sobą zagrożenie nadmiernej jej komercjalizacji i deformacji.

Jednakże największa zasługa leży po stronie samych ludzi żyjących w tych górach, częstokroć pozornie zwykłych mieszkańców bieszczadzkich wiosek i miasteczek. Najczęściej nie są to osoby w żaden sposób związane z kulturą funkcjonującą tutaj przed wojną. Pochodzą z różnych krańców kraju czy nawet świata. Jednakże zżyli się z tą ziemią, zafascynowała ich, poczuli jej autentyczny klimat i pragną czerpać z jej niezwykłego bogactwa.

To właśnie ci kreatywni mieszkańcy Lutowisk, Zatwarnicy, Polany, Dźwiniacza, Bandrowa Narodowego, Orelca i innych miejscowości są twórcami i animatorami bieszczadzkich ekomuzeów, które stały się formą odkrywania dawnej, lecz nie minionej kultury i wzbogacania jej o własny talent i uczucia.

Ekomuzeum to tylko nazwa, może nawet nie do końca szczęśliwa, bo kojarząca się częściej tylko z ekologią, nie zaś z żywym muzeum w naturalnym, pierwotnym położeniu, w otwartej przestrzeni, z możliwością kontaktu z miejscową kulturą i możliwością jej przeżywania na każdym kroku wędrówki po okolicy.

Ekomuzeum „Trzy kultury” w Lutowiskach – nowiny24.pl

Powstałe w Lutowiskach w 2006 roku było pierwszym Ekomuzeum. Ludzie tworzący jego koncepcję to społecznicy, których fascynowała nieodkryta historia tej miejscowości. Wiedzieli, że przed wojną mieszkały tu trzy, duże społeczności: polska, ukraińska i żydowska i z pełnym szacunkiem dla ich istnień powołali do życia ekomuzeum „Trzy Kultury”.

Odwiedzających Bieszczady, musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak zacięte walki toczono na tych ziemiach. Wędrując szlakiem Wielkiej Wojny, warto też zatrzymać się przy symbolicznych mogiłach oraz odnalezionych nekropoliach z lat 1914 i 1915, zapalić znicz, bądź leśnym zwyczajem złożyć tam gałązkę jedliny… za dusze poległych, zamarzniętych tu żołnierzy Wielkiej Wojny. Pamięć o nich o mały włos by zaginęła, ale jakimś cudem jednak przetrwała i dziś jest częścią naszego dziedzictwa historycznego i kulturowego.

O niezwykłej przeszłości Bieszczadów przypominają nam dziś zwyczaje Bojków. Oni sami nie zniknęli – żyją potomkowie. Do dziś można ich spotkać na terenach dawnych wsi swoich przodków. Porządkują cmentarze, odwiedzają rodzinne strony, przechadzają się pomiędzy resztkami fundamentów dawnych domostw.

***

Tak na zakończenie tego wpisu, chciałam dodać, że historia zawsze się powtarza, a ludzie mają krótką pamięć pokoleniową. Starsze pokolenia, pamiętające te dramaty właśnie odchodzą, a więc bądźmy uważni i rozglądajmy się bacznie zwłaszcza dziś, bo jest wiele powodów, aby koszmary tamtych czasów do nas powróciły.

 

 

 

Źródło:     https://pl.wikipedia.org/;      https://ciekawostkihistoryczne.pl/;      https://witrynawiejska.org.pl/;     https://naszebieszczady.com/;      https://www.portalgorski.pl/;      https://www.twojebieszczady.net/;      https://bieszczady.land/;      https://www.tygodnikpowszechny.pl/;       http://www.polska1918-89.pl/;     https://podkarpackie.eu/;       http://www.bieszczadzka24.pl/;      https://www.lutowiska.pl/historia/;               Andrzej Potocki „Zaginiony świat bieszczadzkiego kresu” Wydawnictwo Carpathia;  

Dodaj komentarz